HeadShot pisze:Nie zgodzę się, te 4 finały to jednak dowód na to, że niestety jest w czołówce od wielu lat, i zasługuje na takie a nie inne miejsce w tej hierarchii.
W historii się zapisał i owszem, ale nie udało mu się powtórzyć sukcesu (pięknie zmarnowana okazja na tegorocznym Wimbledonie), w którym zresztą trochę pomogli mu sędziowie (kto oglądał półfinał z Nalbandianem ten wie dla czego).
Chociażby dla tego nie jest dla mnie graczem wybitnym, a Safin ze swoimi humorami i luzackim podejściem, być może zmarnował olbrzymi talent, ale też potrafił udowodnić, że jego tytuł to nie była sprawa przypadkowa.
Tu zresztą według mnie chodzi o coś innego, Safin potrafił wyjść na kort i grając grę przeciwnika, doprowadzać go do rozpaczy i to nie byle jakich przeciwników (wymiany fh z Samprasem USOpen, czy bh z Agassim).
To za to kochamy Marata i za to, że potrafił zagrać praktycznie wszystko, to nie był gracz jednostronny (za to też cenię Lleytona, chociaż za nim nie przepadam).
Owszem, końcówka kariery Safina, to nie sielanka, ale ten okres do roku 2005, to przynajmniej parę, genialnych pojedynków.