Bez cytowania, bo za dużo ciekawych wątków poruszyliście, więc odniosę się do niektórych tak, o.
Kerm, z tej wymagającej literatury ja również polecam ci Saramago, on ma sobie taką surową mądrość, że nie sposób nie wciągnąć się w ten wymagający świat (choć patrząc na styl wydaje się to niemożliwe).
Ja właśnie zaczynam "Dziewczynę z pociągu", staram się nie mieć żadnego nastawienia, ale jak na okładce wychwalają książkę Stephen King oraz Tess Gerritsen to trudno nie mieć wygórowanych oczekiwań. Dam głos po przeczytaniu. Niektórym też przydałaby się definicja SPOILER, bo ja w wypowiedzi Kerma doczytałam się tylko subiektywnej opinii bez zdradzania szczegółów...
Nie zgodzę się jeśli chodzi o słabe wykreowanie bohaterów przez zagranicznych pisarzy. Ja do tego roku byłam wręcz wielbicielką właśnie tych wykreowanych przez zagraniczne palce, a negatywnie nastawiona do naszego podwórka. To się zmieniło w tym roku dzięki Miłoszewskiemu (hau hau - odszczekuję jakby ktoś pamiętał moje wcześniejsze wypowiedzi na temat tego pana), który napisał bardzo przeciętne "Uwikłanie", trochę lepsze "Ziarno prawdy", ale już genialny "Gniew" i ostatecznie stworzył bardzo wyrazistą i kontrowersyjną postać Szackiego (którego niezmiennie nie lubię). Zagraniczna literatura posiada takich bohaterów całe mnóstwo, szczególnie w cyklach albo 1000-stronicowych powieściach (King się kłania
). Oprócz literatury amerykańskiej na uwagę zasługuje na pewno skandynawska, ale i według mnie francuska (Lemaitre oraz Minier).
Gary, ja ostatnio przerzuciłam się na polską literaturę mało wymagającą i oprócz Miłoszewskiego polecam Katarzynę Bondę oraz Mariusza Czubaja. Kerm wspomniał też Remigiusza Mroza, ale ja miałam wątpliwą przyjemność czytać jego cykl-nie-cykl "Parabellum" i niestety styl pana Mroza mnie nie urzekł a wręcz uważam, że pisze w sposób naiwny, dziecinny i nie ma w tym "mięsa" tylko flaki z olejem, ale... wiem, że to młody człowiek jest, więc myślę, że i tak jego pisarstwo wygląda obiecująco i na pewno będę śledziła jego dalsze poczynania (choć patrząc na jego płodność to trudno uwierzyć, że działa w tym przypadku jakość a nie ilość).
"Sto lat samotności" = sto lat męczarni w moim przypadku, muszę przyznać, że lubię, gdy czytanie sprawia mi przyjemność, a czytanie tego arcydzieła sprawiało mi ból. Mimo wszystko rozumiem i doceniam, stworzyć coś takiego to trzeba być szaleńcem niezwykle utalentowanym
.
Na koniec dodam jeszcze Wojciecha Jagielskiego - moje odkrycie roku 2015, jeśli ktoś lubi reportaże i ceni Kapuścińskiego to Jagielski również przypadnie do gustu, mnie przypadł nawet bardziej niż Kapuściński, mniej poezji u niego a więcej ciekawostek i faktów, a wszystko przekazane w przystępny sposób.