Tsitsipas? Ta nadzieja męskiego tenisa ma odpaść w I rundzie? Ze starym drewniakiem? Nie.
Właśnie dlatego był na niego kurs (jeszcze przed drabinką) 1-50. To sobie 10zł postawiłem
.W końcu wygram.
Już byłem bardzo blisko. Ten kupon gdzie mi tylko Rybakina nie weszła, właściwie był przypadkowy, nie wierzyłem w niego. Dlatego postawiłem między innymi na porażkę Igi. Tak myślę, że wygranie większej kasy musi być oparte na trafieniu niespodzianki(ek).To tak nie działa. Zakłady to normalne zdarzenia rozłączne i o wyniku każdego z osobna decydują tylko warunki danego zakładu. Buki ustawiają kogoś bardziej w roli faworyta lub nie ale to bardziej na podstawie typowań ludzi niż okoliczności (te znają typujący).
Działa. Właśnie tak to działa. Wszystko jedno czy zakładamy zdarzenie łączne czy rozłączne, decyduje prawdopodobieństwo. Jak chcę wyrzucić kostką szóstkę i rzucam 10 razy to mogę sobie obliczyć prawdopodobieństwo, że wypadnie mi raz albo dwa razy, itd. Ale mogę też chcieć, żeby w ciągu tych 10 rzutów wypadła mi szóstka 10 razy. To samo jest z zakładami bukmacherskimi. Im dłużej gram tym większą mam szansę na wygraną, czy to w zakładach pojedynczych czy łączonych. Zresztą obserwuję to po wynikach - co jakiś czas wygram. Ja już pomijam bilans pieniężny, ja chcę wygrać większą kasę, np. kilkadziesiąt tysięcy i rozkoszować się sukcesem.CFA pisze: ↑27 sie 2023, 11:22To tak nie działa. Zakłady to normalne zdarzenia rozłączne i o wyniku każdego z osobna decydują tylko warunki danego zakładu. Buki ustawiają kogoś bardziej w roli faworyta lub nie ale to bardziej na podstawie typowań ludzi niż okoliczności (te znają typujący).
Statystycznie jak się gra tylko w dyscyplinach, o których wiemy co może zdecydować o wyniku, to statystycznie i tak mimo,
że stawiamy na teoretycznie pewne wydarzenia, kwota kapitału włożonego pozostaje mniej więcej stała.
Tak więc w koncu wygrasz, a potem przegrasz
A nad włożoną (przegraną) gotówką panuję... jeszcze mam co dzieciom jeść dać. No właśnie nie jest. Rzut kostką czy ciągnienie karty z talii są zdarzeniami elementarnymi o stałym prawdopodobieństwie a zdarzenia, na które są zakłady,Derler pisze: ↑27 sie 2023, 12:00Działa. Właśnie tak to działa. Wszystko jedno czy zakładamy zdarzenie łączne czy rozłączne, decyduje prawdopodobieństwo. Jak chcę wyrzucić kostką szóstkę i rzucam 10 razy to mogę sobie obliczyć prawdopodobieństwo, że wypadnie mi raz albo dwa razy, itd. Ale mogę też chcieć, żeby w ciągu tych 10 rzutów wypadła mi szóstka 10 razy. To samo jest z zakładami bukmacherskimi.CFA pisze: ↑27 sie 2023, 11:22To tak nie działa. Zakłady to normalne zdarzenia rozłączne i o wyniku każdego z osobna decydują tylko warunki danego zakładu. Buki ustawiają kogoś bardziej w roli faworyta lub nie ale to bardziej na podstawie typowań ludzi niż okoliczności (te znają typujący).
Statystycznie jak się gra tylko w dyscyplinach, o których wiemy co może zdecydować o wyniku, to statystycznie i tak mimo,
że stawiamy na teoretycznie pewne wydarzenia, kwota kapitału włożonego pozostaje mniej więcej stała.
Tak więc w koncu wygrasz, a potem przegrasz
Teoria dla zdarzeń elementarnych daje długofalowo taki efekt jak napisałeś, czyli, że im dłużej grasz tym większą masz szansę na wygraną nawet jeśli grasz losowo. Jak byś obstawiał stale ten sam zakład w lotto, to on w końcu kiedyś padnie, ale nawet jak już wszystkie inne kombinacje po tych kilkunastu milionach losowań padną, to nadal nie jest pewne, że kolejnym będzie Twój zakład (zakładając 100 losowań rocznie musiałbyś żyć ponad sto tysięcy lat, żeby to sprawdzićDerler pisze: ↑27 sie 2023, 13:12 Oczywiście, że stawianie na zdarzenia sportowe to nie rzucanie kostką. Dlatego są ciekawsze i dają możliwość pewnego wpływu na zakład. Dlatego nie gram w totolotka bo tam chodzi tylko o wytypowanie liczb - mało prawdopodobne i zupełnie nie ciekawe. Jednak rachunek prawdopodobieństwa w zakładach bukmacherskich jest kluczowym determinantem wygranej.
)) Ale jak jest ładna kumulacja, to nie odmawiam sobie emocji za kilka złotych. Natomiast zakłady sportowe mają tę cechę, że wartość zakładu kształtują sami gracze i to przy znajomości minimalnej jakiejś dyscypliny - pozwala czasem trafić na ciekawy kurs i jak do tego dołożysz jakieś własne sentymenty, to robi się przyjemna rozrywka. Ale dość tych offtopiców - wróćmy do US Open. Para Rybakina-Kostiuk wygląda ciekawie, ale Ukrainka ostatnio w słabej formie podobnie jak Auger-Aliassime, którego leją wszyscy Owszem. Dlatego dobrze prosperują. Ale popatrz na to z innej strony - gdyby "biorców" było więcej niż "dawców", nie byłoby firm bukmacherskich i nie byłoby zabawy. A tak możemy grać, dobrze się bawić i mieć nadzieję.
No. Ciężko wyczuć te baby. Niby wszystko z taką ok, a zaraz foch i pozamiatane.
Nogokopacze już załatwione.
Czekam na "pewniaki" tenisowe. 
)
