Sytuacja z meczu pierwszego dnia z udziałem Federera/Nadala. Roger zagrał piłkę przez niewielką wolną przestrzeń pomiędzy słupkiem (od wewnątrz) a siatką. Piłka weszła w kort. Zawodnicy stanęli zdziwieni a sędzia zaliczył punkt drużynie reszty świata.
I tu się trochę zdziwiłem. Być może przepisy się zmieniły, ale spotkałem się z analizą takiej sytuacji.
W latach 90` w amerykańskim miesięczniku "Tennis" była rubryka gdzie topowi sędziowie wyjaśniali opisywane przez czytelników nietypowe sytuacje na korcie. Kto miał rację, czyj punkt, jak to interpretować.
Ktoś opisał dokładnie taką sytuację jaka miała miejsce tutaj. O ile się nie mylę odpowiadał wtedy nieżyjący już Bruno R. Zasadniczo punkt powinien być przyznany temu kto tak zagra. Wyjaśnienie od sędziego było takie, iż co do zasady nie powinno dojść do takiej sytuacji (nie powinno być takiej możliwości zagrania), ale skoro się stało to nie można stosować podejścia, że jest jakaś "fantomowa" siatka. Skoro piłka przeszła to przeszła, jest ważna.
Wskazał też na pewną analogię do gry obok słupka od zewnątrz. Piłka co do zasady powinna być zagrana przez (nad) siatkę. Puszczamy szczura 5 cm nad ziemią z boku,, wiadomo, gdyby tam była siatka. No właśnie, gdyby.... Skoro nie ma, to się liczy.
Nie mam tu niestety pewności, ale coś mi się kołacze po głowie, że też gdzieś czytałem, iż jak taka przestrzeń istnieje (w tenisie amatorskim) to powinno się uznawać punkt.
Ciekawa sytuacja