Przede wszystkim dziękuje Marcinowi za gościnę i pokazanie dwóch fajnych ośrodków tenisowych. Ale do sedna, będzie długo bo zaczęło się tak...
Przyjeżdża jakiś
szczun z Podkarpacia, zaczyna
bręczeć, iż chce grać. Ale żeby Marcin miał choć troszkę satysfakcji z gry, trzeba mocno
chapać na korcie. Pierwszy nasz meczyk to masa błędów z mojej strony, błędów popełnionych jeszcze przed przyjazdem na kort. Dzień wcześniej zachciało mi się
rajzować z moimi
bąbasami po Zoo, wyszło łącznie ze spacerem ponad 15km. Na drugi zamiast odpocząć to znów spacer, rogalowe muzeum(polecam wszystkim!),
szneka z glancem zjadłem, szybko do
bimby i na Olimpię. Przyjeżdżam, a tu inny świat,
dudlać mi się chciało...
Tyle kortów, dobra mączka, sporo zadaszonych. Niestety poczułem się jak po wyborach, kiedy chciano nas przyłączyć do Ukrainy
. W moim mieście mamy tylko twarde, cudem wykonane z projektu obywatelskiego. Brak hali lub choćby jednego zadaszonego coraz mocniej doskwiera. Ciągłe opady deszczu, wieczne odwoływanie gry - tak wygląda u nas tenisowa rzeczywistość. W dodatku rozmawiając z Marcinem, usłyszałem coś o ponad 200 zgłoszonych do ligi(obecnie chyba podzielonej), wierzcie mi lub nie ale... zanim zaczęliśmy grać na punkty ciągle to miałem w głowie. W moim, mimo wszystko kochanym mam jeden turniej w roku, żadnej ligi a ludzi, z którymi mogę sensownie zagrać to łącznie 4! Czasami muszę czekać dwa, trzy dni na moją kolej... Pierwszy mecz - nie ma co wspominać -
lury ,
poruta jak diabli.
Wiks straszny. Wróciłem do apartamentu, poszedłem z rodzinką na na piwko, pośmiałem się z siebie i troszkę mi przeszło
. Z Marcinem żeby coś ugrać, musisz być dobrze przygotowany. Ja dopiero wracam na trx i wiem, że następnym razem będzie lepiej(:] . Bez odpowiedniej pracy nóg, niskiego schodzenia, nie masz co liczyć na dobry wynik. Widać, iż ogólnorozwojówka robi u Marcina przewagę. Dodatkowo rewelacyjnie wchodzi na return, zwłaszcza przy drugim podaniu czeka na piłkę blisko kara - grając prosto pod nogi. Nie wstrzymuje ręki, zabierając Ci pewność przy serwisie. Nie obraź się Marcinku, więcej napiszę o drugim meczu
.
Kortowo, ładny obiekt, zwłaszcza do oglądania meczu, korty gorzej przygotowane ale marudzić nie mogę. Ja się cieszyłem, że znów zagram na mączce. Niestety znów źle zacząłem,
szwung od Marcina szedł do stanu 4:1. Później się uspokoiłem, troszkę puściłem rękę, 2bh grałem głęboko i dołożyłem skróty, które kocham... Nawet jak Marcin odgrywał to udawało mi się kończyć. Doszedłem na 5:5, później TB i pierwszy set na moją korzyść. Drugi mimo, iż przegrany graliśmy długo. Sporo wymian i coraz więcej biegania. Przyjechała po mnie rodzinka, czas się kończył ale postanowiliśmy zagrać trzeciego. Zacząłem dobrze 2:0, później jak dobrze pamiętam miałem sporo okazji na 3:1, niestety spieszyłem się, robiąc sporo błędów. Straciłem koncentrację, słysząc moje dzieci obok, plus żona i brat czekający na Darka
. Nauczka na przyszłość - rodzinka po meczu
. A poważnie to bez znaczenia, Marcin i tak by zamknął mecz na swoją korzyść. Może gem, dwa bym dołożył...
Dopiero po powrocie do mojego miasteczka uświadomiłem sobie jak do cholery Wam zazdroszczę
. Ligi, turniejów, tej ilości grajków... Cóż nie można mieć wszystkiego
. Marcin raz jeszcze dziękuje za wszystko, gwary dopiero się uczę.