Wszyscy pewnie sięgamy do nieprzebranych zasobów sieci, wyciągając rozmaite smaczki z przeszłości. Proponuję podzielić się tym, co oglądamy, pokomentować, powspominać, a dla niektórych: przeżyć to po raz pierwszy. Niestety, jakość nie zawsze jest HD , czasami wręcz nie da się dostrzec piłki, ale czar dawnego tenisa da się momentami odtworzyć. Można ożywić sobie Samprasa i jego Wimbledony, Agassiego (czy miał return lepszy niż Novak?), Edberga z niesamowitym wolejem czy choćby młodego Rogera z fryzurką nieco bujniejszą
Osobiście zacząłem od finału Wimbledonu 2008 Rafa vs. Federer. Szalony, trzymający w napięciu thriller, wciąż zachwycający poziomem, 9:7 w piątym secie, miód.
Obejrzałem też kilka meczów pań z końcówki lat 80. np. Navratilova vs. Graf w US Open 89. Ciekawie się patrzy, trochę jakbym był w muzeum .
Tajemniczy tiebreak?
Tu jednak wrzucam pierwszy finał AO rozgrywany na hardzie, czyli 1988 w wykonaniu Pata Casha i Matsa Wilandera. Też trochę muzealne, ale moją uwagę zwróciło coś, co się nazywa tie-break w 5 secie. Jak to? W 1988 w piątym secie? W finale?
Zaczyna się to mniej więcej w min. 17.30, w lewym górnym rogu pojawia się napis FIFTH SET TIE BREAK, komentator też mówi o tie breaku decydującym o mistrzostwie (jeśli dobrze zrozumiałem). No ciekawe. Serwuje Cash, liczą normalnie, od 15:0... Ciągle serwuje Cash. O co kaman? Ja w tamtych czasach tenisa nie śledziłem, wydawało mi się, że tie-break zawsze oznaczał to, co dziś. No i chłopaki oczywiście załoili normalnie, jak bozia przykazała do 2 gemów przewagi. O co chodzi z tym tie breakiem?