Ja nie oczekuję zaraz Top10. Raczej od lat stawiam retoryczne
pytanie jak to się dzieje, że w prawie 40 milionowym kraju nie można "wyprodukować" kilku graczy ATP/WTA w Top100? Odpowiedź jest oczywista - albo leży selekcja, albo leży szkolenie ...
Kiedyś było np. tak, że w PZT co dwa lata (grupy wiekowe) zmieniał się sztab szkoleniowy
I co więcej, każdy miał napinkę i przepływ informacji leżał i kwiczał
. A zawodnicy mieli sieczkę we łbach bo co dwa lata nowa miotła i nowe porządki, w myśl zasady, że jaka kontynuacja, moje jest najmojsze
Przykłady indywidualne? Proszę:
A. Radwańska.
Przez wiele lat widzieliśmy Wikotorowskiego suszącego zęby do kamery i mówiącego, że szefowa coś-tam coś-tam.
Jakieś pytania? ...
Isia robiła co chciała i co jej pasowało. Tak się nie wyciśnie z zawodnika wszystkiego co można. Potwierdziło to przyjście Navratilovej. Martina to tytan pracy, pewnie chciała pogonić Isi przysłowiowego kota, ale jak zobaczyła jak to wygląda i jaka jest wizja to podziękowała ... To dość znamienne bo po krótkim czasie i przy krótkiej umowie kończyć ją przed czasem dość dobitnie i jasno wskazuje co tam się zadziało ...
Tenis to taki bardzo specyficzny i schizofreniczny rynek pracy. Z jednej strony trener to szef, i musi nim być. A z drugiej strony jest de facto pracownikiem swojego podopiecznego. W tej sytuacji wymagane jest wspólne zaufanie i schowanie ego w kieszeń. Wtedy może być wynik. Trener też musi mieć charyzmę a nie skakać jak mu ... szefowa
zagra.
J. Janowicz.
Zasadniczo trzy główne problemy.
1. Trenerem był zawsze albo kumpel, albo pracownik. Nie było tam nigdy kogoś z autorytetem i charyzmą kto by Jurka ogarnął i zebrał do kupy. Tu akurat może nie tyle taka polityka zawodnika w zatrudnieniu co ograniczenia finansowe i brak dobrego zbadania rynku. Niemniej na trenerze koledze, czy trenerze traktowanym jako pracownik nie można maksa wycisnąć ...
2. Łódzka ekipa. Z całym szacunkiem dla kolegów i znajomych, których znam od lat. To wszystko było dobre na poziomie wymagań futures-ów czy challenger-ów. Jak wchodzimy na wyższy poziom to obciążenia i wymagania zdecydowanie rosną.
U nas nie ma bazy i na tyle fachowości by to ogarniać. To już wymaga bardzo indywidualnego podejścia. Tym bardziej, że przy tych warunkach fizycznych zawodnika (ponad 200 cm wzrostu) łatwiej o urazy. I co? I chronologia zdarzeń jest tu też nieubłagana ... Kiedy zaczęły się kontuzje i problemy ze zdrowiem? Właśnie po wejściu na ten najwyższy poziom rozgrywek. Tam już takie bardziej "ogólne" podejście zwyczajnie nie wystarczyło, organizm nie dał rady.
3. Brak pójścia na całość. Niestety, konkurencja ogromna i nie można choćby na milimetr odpuścić. Jak się weszło na najwyższy poziom to należało nie kalkulować, tylko zainwestować w siebie co się da i uciekać za granicę. Tam gdzie można znaleźć lepszą indywidualną opiekę. Ci co tak robią czasem wygrywają. Jak się tego nie robi to zero szans ... Dlatego tu mogę chwalić Hurkacza, że zwinął żagle i wyjechał. Nie chcę tu pluć na to co nasz, ale trzeba uczciwie i trzeźwo ocenić - za granicą jest wiele miejsc gdzie są lepsi, z większym doświadczeniem. Trzeba zatem starać się korzystać i zapewnić sobie optymalne warunki. Tylko to da szansę na jakiś większy sukces.