I po kolejnym TF-ie.
Bardzo miło było zobaczyć Wasze zdradzieckie mordy.
Zresztą po to przybyłem, bo na wynik sportowy w ogóle się na nastawiałem z racji długiej przerwy w tenisie. Trochę śmichów i na kort. Los skrzyżował mnie z Jakuboto, TomPL-em i Rottenem (wymienieni w kolejności rozegranych meczów).
Jakuboto - karjar 4:6
Pierwszy mecz singlowy od paru miesięcy. Nie stresowałem się i nie czułem presji, że muszę wygrać, bo jak tu coś czuć, gdy zupełnie nie wiesz, czego się po sobie spodziewać. Pierwsze gemy niepewne, problemy z timingiem i oceną piłek. W dodatku Jakooboto grał z głową i mało psuł
I jakoś tak zrobiło się 2:4. Od tego stanu karta się odwróciła. Nie było żadnej przełomowej piłki, ot zwyczajnie zacząłem mniej psuć a kolega więcej i skończyło się 6:4. Uff. Coś o grze przeciwnika? Najefektywniej gra, gdy gra na miarę swoich umiejętności, niestety to krótkie momenty. Najczęściej widziałem Tomka za agresywnego (wówczas błąd to kwesta dwóch uderzeń) lub pasywnego ( co z tego, że dobrze biega, jak ta defensywa nie daje mu szans wyjścia z opresji, wystarczy cierpliwie nie popsuć i w końcu skapituluje). Gdy gra wyważony tenis fajnie się to ogląda i jest to efektywne. Niestety również rzadko spotykane.
W odwróceniu proporcji tych postaw widzę duuuużą szansę u Tomka na kończenie meczy na plusie, a nie na styk.
Jakuboto ma też manierę znaną mi z autopsji, że po super zagraniu, czy to serwisie, czy z głębi kortu, nie przyjmuje do wiadomości, że piłka jednak wróciła i zamiast wykorzystać na zimno przewagę sytuacyjną wali jeszcze mocniej, najczęściej w aut, rzadziej w siatkę
W każdym razie rozruszałem się solidnie i zadowolony z wygranej szykowałem się na kolejnego oponenta, a był to niejaki TomPL.
TomPL - karjar 6:3
Grałem już z Tomem, więc nie nastawiałem się zbytnio na sukces. I jak się okazało to był błąd, bo przez to grałem dobrze, ale momentami niewłaściwie.
Jak gra Tom, każdy wie i każdy ma na niego sposób do momentu, kiedy nie stanie naprzeciwko na korcie (no oprócz JCz).
Miałem i ja plan i o dziwo działał, było chyba nawet 3:2 w meczu. Potem też działał, ale niestety przełożyło się to tylko na satysfakcję z gry, bo wynikowo mecz zakończył się 3:6. Większość gemów w końcówce szła na przewagi i szczerze mówiąc mogłem pokusić się o lepszy rezultat. Doświadczenie meczowe Toma to klasa sama w sobie i użył tej mocy pod koniec meczu
Na wynik i jakość mojej gry w tym spotkaniu miał wpływ mój „plan” czyli gra bardzo agresywna, ale z głową. Większość piłek grałem na forehand Toma, bo przyznać trzeba, że po pierwsze był bardzo szczodry z tej strony z rozdawaniem punktów (jak nie on), a po drugie nie cierpię jego slajsa z backhendu ( kto cierpi? ). Koniec końców w kluczowych momentach ja psułem, a przeciwnik nie i drugim wygranym w grupie meczem zasłużenie rozpoczął ostatnią prostą do finału. Dodam na koniec, że bardzo lubię grę z Tomem, bo zawsze mam wrażenie, że mam go w zasięgu. I nie ważne, że zawsze dostaję łomot.
Rotten - karjar 3:6
Ostatni mecz w grupie. Decydujący o kolejności. JCz już nam wyjaśnił, że z tej grupy i tak nikt nie awansuje, więc napięcia nie było
Z Rottenem przegrałem 3:6 trzy lata temu i pamiętałem, że była to zasłużona porażka. Tu też nie nastawiałem się na wygraną, zwłaszcza po obejrzeniu meczu Wojtka z Tomem. Pamiętam wymianę zdań z tym ostatnim, gdy powiedział mi, że jak wygram z RoTTenem wysoko to wbrew kalkulacjom JCz awansuję dalej. Ja mu na to, że na przegraną się szykuję, a nie na wygraną, jakąkolwiek. Na co Tom mi rzekł, żebym się nie wygłupiał. Czy jakoś tak … To wyszedłem na kort i wygrałem. Mecz od początku ułożył się komfortowo, nie pamiętam początkowych stanów, ale w pewnym momencie było chyba 4:1, potem 5:2, 5:3 i w końcu 6:3. Naprawdę solidnie grałem, jak nie ja
Kluczowe było trzymanie Wojtka na forehandzie, bo mimo, że jest on bardzo przyzwoity to jednak prawdziwa jakość u niego jest po lewej stronie. Jednoręcznym backhandem potrafi napsuć krwi. A już na pewno nie widziała mi się krosowa konfrontacja z moim niby backhandem. Mocna gra z forehandu i unikanie prostych błędów z backhandu przyniosła rezultaty. Tym bardziej, że RoTTen, zawodnik bardzo szybki pod koniec jednak zwolnił, więc i margines błędu mi się znacząco zwiększał. Udany rewanż, stan rywalizacji idealny remis. Trzeba to jakoś w przyszłości rozstrzygnąć.
Podsumowując mecze grupowe: trafiłem na fajnych ludzi, nagrałem się do syta, a uśmiałem jeszcze więcej. Fajny był klimat na „naszym” korcie. Szkoda, że byliśmy oddaleni od zasadniczej grupy forumowiczów, więc integracja z resztą uczestników była z doskoku. I nawet w rekreacyjnych deblach byłem zdany na te same gęby RoTTena i Jakooboto plus miła odmiana w postaci Scudetto
Fajnie gierki na luzie, opisane już gdzieś wyżej.
Na koniec podziękowania dla wszystkich w tym szczególne dla Jacka, że ogarnął to kolejny raz i zarządzał stresem przedmeczowym.
. Do następnego!
P.S. Wcale nie tęsknię za tłumami na TF-ie. Faktycznie te 12 osób to minimum, ale więcej, niż 16-20 to już by było za dużo. Rozłazi się to wszystko jakoś, czekania na grę dużo. A tak gry w opór, relacje towarzyskie łatwe, bo wszyscy pod ręką. Oby tak dalej.