Gary pisze:Napisałeś, że ludzie go kochają, ja się (chyba) zaliczam do ludzi,...
Do kurdupli.
Gary pisze:No ja też mu nie potrafię kibicować i moja niechęć się przejawia właśnie w tym, że jak gra, to liczę, że przegra (no chyba że gra z Nadalem
), a nie w tym, że życzę mu dżumy, cholery i kiły albo że jakbym go spotkał, to bym mu spuścił łomot w ciemnym zaułku.
Tak Federer jak i Sampras wcześniej budzili podobne odczucia. Komuś kto gra w tenisa może nie pasować jego styl i mu nie kibicuje.
A tak bardziej ogólnie to przecież każdy większy sukces rodzi wrogów. Nie musi być to jakaś ordynarna zazdrość. Czasem takie "oczekiwanie", kiedy się potknie, kiedy pojawi się rysa? Nie ma ideałów, ale taki Federer zbliżył się do niego w relatywny sposób, a ludzie jako istoty ułomne z natury ideałów nie trawią.
Poza tym zawsze z dystansem podchodzę do opinii o ludziach sukcesu, że buc, że wyniosły, niedostępny itd.
Zastanówcie się, jak jesteście osobą publiczną, znaną, osiągacie sukces to prawie wszyscy chcą się z wami zaprzyjaźnić, koło was być itd. Trzeba postawić gruby mur i trzymać dystans by mieć jakiekolwiek namiastki prywatności.
Puenta jest prosta - Gary, bądź nadal wrednym kurduplem, ludzie Cię będą lubić.
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja