Jurek Kiler pisze:Djokovicovi trzeba oddać, jest niezwykle regularny, gość nie ma właściwie wachań formy, ale pieprzenie o szczcie formy...przez przypadek osiągnął swój najwyższy poziom akurat gdy zabrakło już Nadala a Federer choć się stara to pary nie wystarczy. Czemu nie zrobił tego w 2014, 2013, 2012? No tak, bo na mączce szalał jeszcze taki jeden Hiszpan. No ale to pewnie przypadek, po prostu tak się złożyło, że osiągnąłi nny inny level w momencie gdy inni opadli z sił.
Ale tak mówiło się też o Samprasie i o Federerze kiedy zaczynali dominację. Stara wielka gwardia odchodzi, jeszcze nie nadeszła młoda, to jak jeden chociaż trochę się wyróżnia - wygrywa wszystko. Takie argumenty o dominujących będą padać zawsze, w przypadku Nole również, a moim zdaniem nie w tym leży klucz.
Przez to, że kiedyś warunki do gry były dużo trudniejsze, trzeba było bardziej męczyć się ze sprzętem, nie dostawało się wszystkiego na tacy... dzięki tym wszystkim zmiennym, nie tylko jeden czy dwóch, ale cała czołówka miała dużo twardsze charaktery. Oni nie pękali w kluczowych momentach, nauczeni surową szkołą i dyscypliną. Nie mówię, że wszyscy, ale większość najlepszych tak miała. Mentalność zwycięzcy (powtarzam się, ale chcę, żeby wybrzmiało).
Teraz ma tak tylko Nole (Roger i Rafa to już cienie samych siebie - nie liczę ich). Bo on może nie wychował się w tamtych czasach, ale był zawsze "tym trzecim", trafił na erę dominacji Federera i Nadala, dostawał od nich bęcki i teraz, kiedy dotarł do momentów swojej chwały, absolutnie nikt nie jest w stanie mu zagrozić. Jest czempionem i zwycięzcą w każdym calu, jego sukcesy są okupione ogromnie przykrymi doświadczeniami i katorżniczą pracą, żeby nie powtórzyły się w przyszłości - mówię tu oczywiście o początkowych porażkach z w.w w najważniejszych imprezach. Bycie w czołówce to nie to samo co bycie numerem jeden. Murray doszedłby do czegoś podobnego bo teraz dostaje podobne lanie, ale jest za stary - Djokovic był stosunkowo młody, kiedy wszedł do ścisłego topu.
To jest sedno. I dlatego Nole ma łatwiej. Kiedy mówi się o słabej erze w przypadku Federera... on jeszcze trafił na ludzi z taką mentalnością i dlatego było mu nieporównanie trudniej grać z Nalbandianem, Hewittem, Roddickiem, Blakiem, czy Agassim niż Nole z obecnym peletonem, Ferrerem, Berdychem itd. Nie chcę nikomu nic umniejszać, ale w tym moim zdaniem leży najbardziej zasadnicza różnica. Najsłabszą erę ze wszystkich dominujących ma Nole w tej chwili i ten co będzie dominował później, będzie miał pewnie jeszcze słabszą... pieniądz usuwa jajka nawet najbardziej utalentowanym pretendentom.
Mimo wszystko, wielkich rzeczy Nole dokonywał, dokonuje i pisze historię na swoich własnych warunkach. Nic tylko przyklasnąć.
"There are many ways of getting strong, sometimes talking is the best way." Andre Agassi