TF i po TF-ie.
Gratulacje dla TomPL za wygraną.
Zacznę może od części rozgrywkowej.
Mecz 1: Vivid-Keicam 9-4
Prawdziwe starcie wagi ciężkiej, czyli mecz ogromnej wagi.
Łącznie na korcie było 220kg bojowo nastawionego żywca. Żywca? No tak, bo wtedy jeszcze nam się chciało ruszać.
Obsługa przytomnie popatrzyła na nas, podrapała się po głowach.
- To panowie poczekajcie, zrobimy dodatkową wylewkę ...
- Ale my jak sarenki ...
- Tia, ale chyba te z Mezozoiku ...
Wyszliśmy na kort, popatrzyliśmy na siebie z Keicamem, doszliśmy do wniosku, że zrobimy sobie miłe zdjęcie przed meczem bo potem może się to spotkanie okazać jednak dwubojem (czyli najpierw tenis, a potem MMA), ewentualnie ubojem, nawet rytualnym.
Keicam był bardzo towarzyski i aby podnieść temperaturę pojedynku zaproponował mecz o niedawno zdobyty przez Niego osławiony portfel Radwańskiego.
Przystąpiliśmy do spotkania. Maciek zaskoczył mnie dobrym poruszaniem się po korcie. Zagrałem Mu całkiem niezłego skróta, dobiegł, odegrał, zagrałem w drugi róg kortu, dość bezpiecznie, ale jednak nie przez środek, i to też złapał wolejem, dopiero druga poprawka przyniosła mi punkt. Byłem pod wrażeniem, szacun!
Druga sprawa to serwis. Maciek jest leworęczny i ma fajne ścięte wyrzucające podanie na zewnątrz. Jak dobrze trafi to sobie nie pofikasz.
Trzecia rzecz zdecydowanie na plus - Maciek ma to czego bardzo wielu amatorom brakuje - pewnie stoi na nogach i nie boi się piłki. Bardzo wiele osób jak dostaną mocną i głęboką piłkę pod nogi od razu się spina, napręża kręgosłup, odchyla się, zwalnia rękę i piłka w płot. A Maciek takie piłki przyjmuje bardzo pewnie i spokojnie.
Maciek nie gra na mączce więc sama nawierzchnia sprawiała Mu ogromne problemy.
Ja już na rozgrzewce posłałem Mu mocny płaski bekhend w nogi żeby sprawdzić jak się zachowa, zobaczyłem, więc wniosek prosty - granie płasko i dynamicznie to będzie woda na Jego młyn. Mam podobnie grającego kolegę, jak walę to latam po korcie z jęzorem.
W domu, jak gram jeden mecz to sobie tak mogę grać. Ale jak na TF-ie mam grać dalej (kolejna runda lub pocieszka) no to nie bardzo.
Przyjąłem założenie, że będę Go wybijał z rytmu i wykorzystam to, że nie czuje się pewnie na tej nawierzchni. Ani na nogach, ani z rotacjami i kozłami piłek jakie generuje.
Czyli motyw przewodni - nie pozwolić na złapanie jakiegokolwiek rytmu. Czyli szlajs, balonik, płaska bez rotacji, taki misz-masz.
Powoli, ale przynosiło to skutek.
Maciek nieźle się trzymał do czasu aż na ławce nie zasiadł Misiek. Młody popatrzył na Tatę, potem w ramach "aprobaty" walnął kilka autoplaskaczy o własną twarz w ramach "uznania" poczynań Taty. Może nawet nie wszystkie Keicam widział.
Ale to już sobie Panowie "wyjaśnią" w domu.
Misiek będzie beczał odbierając kolejne kieszonkowe.
Mecz 2 Vivid - Hohvar 9-4
Oglądałem kilka spotkań Hohvara na poprzednich TF-ach. Nie nastrajało mnie to optymizmem ...
Krótka retrospekcja Jego gry - trzyma się końca, buduje punkt, nie kaleczy jednym strzałem, stara się bardziej zmusić do błędu czy już zdecydowanej wystawy.
Wniosek - od razu trzeba Mu odebrać komfort zajmowania ulubionej pozycji na korcie. Odebrać Mu poczucie bezpieczeństwa operowania w niej.
Czyli poleciała płaska bomba z odwrotnego krosu bekhendowego (winner), wcześniej topspinowy głęboki forhend po linii z wejściem na siatkę (ale nie trzeba było dobijać), a do tego kilka skrótów i ślizgaczy w środek długości kortu.
To dość skutecznie odebrało Mu pewność pozycji na korcie.
Niemniej o wyniku spotkania zadecydowało coś innego. Hohvar załatwił się w sumie sam.
Nawierzchnia była jaka była, a On przyjechał w wytartych już dość butach z podeszwą na hard. Łapał co rusz uślizgi i widać było jak spina staw skokowy i kolana by utrzymywać względną przyczepność i stabilność ruchu.
A ja niestety Mu nie ułatwiałem ...
Niemniej bardzo fajny tenis, i w mojej ocenie skuteczny
Żeby nie te buty to cholera wie ...
Mecz 3 Vivid - Piotr69 9-7
3 mecz w turnieju i jeszcze mam grać z Siekierezadą?!?! No to się zdrowo wk....łem! Na Hohvara, że ze mną przegrał
Podłość krzyżacka nie zna granic!
Z Piotrkiem znamy się obaj jak własne kieszenie, więc co się tu rozpisywać?
Szliśmy gem za gem, a pod koniec ja miałem ciut więcej szczęścia, bo w sumie niczego innego.
Ostatecznie w naszych meczach to już kwestia dnia i szczęścia bo nie jesteśmy już w stanie czymś siebie zaskoczyć.
Mecz 4 (finał) Vivid - TomPL 7-9
Obaj słanialiśmy się na nogach. Ale wszystko w szczytnej sprawie
Plan był taki, że grupa senioralna wysyła TomPL-a do młodziaków i On Ich ma wyklepać (wywiązał się z zadania.
)
I w ten oto sposób w finale spotkają się dwaj przedstawiciele grupy seniorskiej (przez Młodych nazywaną pokątnie - zgredostwem czy dziadostwem).
DZIADKI GÓRĄ!!! Głupio Wam Juniorzy?
Co do samej gry TomPL-a to jest bardzo ciekawa, specyficzna, i skuteczna.
W sumie tylko bekhend nie zrobił na mnie jakiegokolwiek wrażenia. Jest taki solidnie normalny ...
Wolej solidny i dobrze opanowany, ale nie było okazji by go prezentował.
Forhend jest bardzo precyzyjny, a do tego w sumie całkiem ciekawy bo ukrywa kierunek zagrania do końca. To mocno wkurzające
Autentycznie chyba musiałem wywalić niezłe gały jak zobaczyłem z poziomu kortu, zza siatki, jak gra odwrotny kros forhend. Otwiera się kompletnie z ramieniem, do tego staje prawie frontalnie i jeszcze odchyla się do tyłu.
Przecież to k....! nie ma prawa wejść w kort.
Swoiste kuriozum. Bardzo ciekawie sobie poukładał to zagranie.
Dla kogoś przyzwyczajonego do jednak dość klasycznej techniki jest to problem. Ja przez długi czas nie mogłem sobie wbić w świadomość, że można z takiej pozycji tam zagrać i trafić. W efekcie jak już zagrał to ja z jęzorem goniłem piłkę ...
Bardzo ciekawy jest też serwis Wieśka. Stanąłem grzecznie 0,5m za końcową do pierwszego returnu. Nie wiem jak serwuje, muszę sobie to ocenić. Jak mi Wiesiek zaserwował to lecąc na szczupaka do przodu ledwo piłkę złapałem.
Prawie as.
Tak popatrzyłem, niezły farfocel, jak Garego, czyli tylko wejść w kort i już ja Mu zaraz zrobię tu Iwo Jimę.
Wszedłem w kort na dobre 1,5m z zamiarem - jak w bekhend to petarda po linii, jak w forhend to też ... petarda ... po linii.
Wiesiek zaserwował i ja mimo dalszego wejścia w przód nie miałem możliwości zdrowo w to przywalić. Musiałem odegrać dość zachowawczo.
Z czysto technicznego punktu widzenia to ja nie widzę w sumie problemu by wejść na ten Jego serwis i skutecznie przywalić tak, że się skończy returnem lub dobije przy siatce.
Ale ... a jak wiemy, ważne jest to co po "ale".
Po pierwsze - tak się nie da cały mecz, za duże ryzyko, tym bardziej, że człowiek z sił opada.
Po drugie - trzeba mieć jednak dobrą technikę i timing.
Po trzecie - trzeba do tego uczciwie zapracować nadgarstkiem i przedramieniem oraz dobrze zejść nogami.
Po czwarte - dobrze się skoncentrować.
A to wszystko kosztuje dużo sił.
Czyli jedyne na co rozsądnie można sobie przy takim serwisie pozwolić to od czasu do czasu skupić się i przywalić, a w duchu posłać prezydenckie - spieprzaj dziadu!
Choć tyle satysfakcji.
W tej sytuacji to bardzo dobry serwis. Sił nie traci a przeciwnik nie pofika. I można punkt budować.
A teraz to co tygrysy lubią najbardziej - czyli cała reszta.
Na wstępie podziękowanie dla Claptona i Lecha67 za ogarnięcie tematu i sprawne przeprowadzenie imprezy!
Serdeczne podziękowania dla Iwnoki (żona Lecha67) za podesłania przepysznego ciasta.
Co prawda musiałem "zdyscyplinować" towarzystwo przy podziale, i samą dzielącą ciasto "Marysię", ale to drobiazg, a i ja już mam w tym doświadczenie.
Serdeczne podziękowanie dla Agaty (córka PitS-a) za pomoc w ogarnianiu papierkologii turniejowej i za samo to, że była i swoją aparycją oraz uśmiechem wywoływała takiż sam uśmiech na naszych twarzach.
Ja sam nie wierzyłem swoim oczom bo pamiętam jeszcze Agatę jako małą niepozorną, acz już wtedy sympatyczną, dziewczynkę.
Ale te dzieciaki rosną! I nie taka brzydka jak PitS.
Kolejna osoba to Ola, bardzo drobniutka 13-latka o dość przenikliwym jednak i szelmowskim spojrzeniu.
Pierwszy mecz grała z już dobrze nakoksowanym Basiciem. Basic w ogóle koksił cały turniej, ale tego się należało spodziewać. Niemniej jakieś mniej agresywne te środki brał bo oazę zachował do końca. Nie tylko w meczu z Olą, ale swojego udziału w TF-ie. Grał 1/2 finału z TomPL a obok ja grałem drugą połówkę z P69, nie słyszałem flugów.
Ale wracając do Oli. Ola była trochę spięta i przegrała, tak przynajmniej uznali obserwatorzy.
Niestety są w błędzie bo ja znam prawdę.
Ola po meczu zwierzyła mi się, że Basica to by rozniosła na strzępy, ale nie mogła bo tak jej rzęsy trzepotały, że słabo widziała. Jak oceniła Basic to taki przystojny mężczyzna.
Dobra, jak tam nie będę z kobietą o jej gustach dyskutował
(sorry Basic
).
Ale jak widać już w tak młodym wieku hormony się odzywają.
Niestety Daroos już tak nie porwał Oli bo ... oklepała Mu tyłek.
I tu właśnie jest ten cień, który rzuca się na występ Oli ...
Bo niestety przez Nią wpisowe od razu skoczyło o 10zł ...
Musieliśmy zrobić zrzutę na kieckę dla Daroosa, taka tradycja, a byle czego nie kupujemy.
Scudi, też mile zaskoczył. Co prawda miałem obawy co do Agaty (córka PitSa). Agata jest już pełnoletnia a Scudi krążył koło Niej jak mały elektron lustrując z każdej strony. Pewnie wizualizował sobie jakby wyglądała w rudym kolorze ...
Także w meczu z Olą przyjął standardy PEGI 13 i jedyne co było całkiem regularnie słychać to "kurde!"
Brawo Ty.
Mecz ponoć wygrał.
I to tyle na dziś, do zobaczenia na kolejnym TF-ie!