Myślę, że to jednak margines. Trzeba trafić na kortowe ADHD. Normalnie myślący gracz nie będzie ryzykował wybijania siebie z normalnego rytmu by destabilizować grę przeciwnika. Poza tym temu łatwo zapobiec a i się odgryźć ...
W końcu widząc celowość w takim działaniu zawsze można w ramach "rewanżu" kilka razy podnieść rękę jak już gość wyrzuci piłkę i traci nas z oczu ...
Mam kolegę, który jak nie trafia pierwszym to drugim chce serwować praktycznie natychmiast.
Nigdy nie zwróciłem mu na to uwagi, wiem, że by zareagował właściwie, zwyczajnie neutralizuję takie zachowanie. Nawet jak serwuje w siatkę czy na zdecydowany aut to ja robię krok w bok niby do piłki. A potem staję i wracam na pozycję. W ten sposób uniemożliwiam mu takie serwowanie bo musi czekać.
Pamiętaj, że tenis to sport ludzi pewnych siebie. To między innymi oznacza, że poza przepisami guzik nas ma obchodzić co chce rywal, ważne by mieć własny komfort. Nie chodzi o to by się poddać presji rywala i dostosować się do niego. Jak mu się spieszy to jego problem, to JEMU się spieszy, nie nam. My mamy to w nosie i robimy wszystko po swojemu.
Zachowujemy wtedy równowagę własnej gry, a jak przy okazji wpienimy przeciwnika to taka "wartość dodana"
Tak samo masz w sytuacji zmiany stron. Są tacy co od razu lecą na końcową i chcą grać. I co z tego? A ja idę, siadam, wycieram pot, piję, wstaję i nie spiesząc się idę na miejsce.
Jak gość nie chce siadać to jego prawo, może, nie bronię mu, ale nie oznacza to, że ja muszę robić tak samo. To nie wyścigi.