Drodzy współmafiowicze. Pora na pewne przemyślenia księdza.
O grze ogólnie:
Nie pamiętam kiedy ostatnio popełniłem tyle błędów logicznych, ile w tej grze. Tak jak napisał Gary przyjąłem pewne założenia, które się nie spełniły i to one w sporym stopniu zaważyły na sposobie, w jaki grałem. Przejrzałem grę mafii, deta i księdza na forum FC Barca i założyłem, że wystąpią te same wzorce. Drugim bardzo poważnym błędem było zbyt duże zaangażowanie intelektualne. Poświęciłem tej grze sporo swojej siły i po odejściu starałem się przez pewien czas nie wracać do tematu – nie czytałem gry po odejściu ppetera. Do tematu wróciłem, ale dopiero od ogłoszenia końca gry przez Garego i od tego momentu czytałem. W pewnym momencie straciłem kontrolę nad analizą i gra gwałtownie dla mnie „przyspieszyła”.
O swojej roli:
Jako ksiądz od razu założyłem, że będę się modlił za siebie do czasu kiedy pokaże mi się det. Wtedy przeniósłbym modlitwę na niego. Nawet nie próbowałem kalkulować kogo mafia chce usunąć, bo szanse były za małe na ocalenie osoby, a pokazanie się sprytnemu OC, za duże. Co do pisania to miałem siedzieć cicho i pisać nieprowokujące teksty, żeby w grze przetrwać tak długo jak zobaczę deta. Ale wszystko poszło w inną stronę.
O PitSie:
Najwięcej mi namieszał tekstami o master mindzie i modlitwie. Pierwszy zanalizowałem jako próbę szukania alibi, a drugi jako próbę znalezienia księdza. I uznałem, że mam szansę na znalezienie OC. Stąd ryzyko i zmiana strategii gry. Potem wszystko poszło lawinowo.
O Yogim:
Też mi namieszał. Tym, że się pierwszy zameldował w temacie i stworzył fikcyjną, z punktu widzenia gry, postać burmistrza. Doskonały kamuflarz. Można pisać o niczym przez całą grę. Ponieważ założyłem, że det będzie siedział cicho, księdzem byłem ja, więc została mi mafia. Ale partia ciekawa i prowadzona z rozmachem. Brawo.
O matirowie:
Numer trzy na mojej liście. Czuję się w obowiązku go przeprosić, za pewien fragment posta. Nie powinienem sobie na niego pozwolić. Dostał się na moją magiczną listę nietrafionych typów, bo wskazał mnie i Anię, ale o niej za chwilę.
O TaKaNie:
Awansował na moją listę bo kręcił się przy mnie, ale wtedy to już chyba nawet nie wiedziałem gdzie mam nos.
O Ani:
Dla mnie najciekawsza partia. Zwiodła mnie najbardziej. Pojawiła się na mojej pierwszej „nie publikowanej”, ale wysłanej do Garego liście, na której było pięć nicków: Yogi, TomPL, Martinek, Ania, Pits (rezerwa). O Yogim i Pitsie napisałem, TomPL za swojego posta, a Martinek i Ania, bo kręcili się przy tym poście.
Potem mi zniknęła, bo wyparli ją panowie. Ponadto nieco mylnie zinterpretowałem jej rolę, przy rozmowie Pitsa i Yogiego o ilości mafiosów. Dała dwa posty, jeden zaprzeczył drugiemu, ale drugi był zgodny z moim tokiem myślenia.
Ponieważ mnie wsparła, zakwalifikowałem ją jako sojuszniczkę. Chodzi nie tylko o samo wsparcie, ale także o sposób myślenia. Potwierdziło mi się to w głosowaniu na TomPL, ale … Ania mnie zawiodła przy linczu mojej osoby. A liczyłem, że pójdzie za mną. Nastąpiło odwrócenie wzorca i tym zwróciła moją uwagę na siebie. Ale za późno, bo w grze mnie już nie było. Bodajże na ostatniej liście, którą wysłałem do Garego (nie było mnie wtedy w grze), znowu dałem Anię. właśnie za zmianę zachowania.
Choć nie mogę tego w żaden sposób wam udowodnić, pewien wariant rozgrywki zakładał, że zaproponuję PitS’owi i Yogiemu grę odejście za odejście, dwie osoby po każdej stronie. Po mojej stronie miała być Ania. Sekwencja miała być taka: Pits, ja, Yogi, Ania. Jak Pits trafiony, to odpalamy Misia. Jak Pits nie trafiony, to odpalamy mnie i koniec sekwencji.
O lion_dragonie:
Napisał posta, którego fragment, pomógł mi ochłonąć. Taki ładny punkt wyjścia z gry. Podziękowania.
O mafii:
Oprócz Ani, nikt mi się nie pokazał.
O moim linczu:
Nie mam pretensji do nikogo. Zdarza się.
O grze znowu:
Napisałem, że nie i chyba raczej tak zostanie. Trochę zależy jaki czas miałby upłynąć do nowej edycji. Jeśli krótki, to raczej nie bo wszystko jest dla mnie za świeże. Jak dłuższy, to mimo wspomnianego nie, może bym rozważył, ale nauczony doświadczeniem, raczej na pewno mniej bym pisał i nie próbowałbym dominować gry w takim stopniu, w jakim to się odbyło.
Podziękowania dla wszystkich.