Tu masz rację - podstawowy problem to był jak zdążyć. Ja problemu nie miałam, złapałam stopa w dwie minuty, nawet się kierowca bardzo nie skrzywił na czekającego na przystanku towarzysza.
Ale jechała rodzina z jakimś, na oko, trzylatkiem. Ojciec nawsadzał kierowcy ostro, właśnie za narażanie. A solidarnie upomnieliśmy się o zwrot forsy, nie chciał oddać, ale po telefonicznej interwencji u szefa - ok. Najlepsze było to, że koleś całą drogę żarł miętówki, dopiero po czasie dotarło do nas, że chciał zabić zapach alkoholu... Więc koleś dobrze wiedział, że wciąż mu się po głowie procenty kołyszą.
Ale co tu mówić, teraz już nie, bo dzieci się porodziły i odpowiedzialność nie tylko za siebie do głowy zawitała, ale moi koledzy na imprezach uważali, że dwa kieliszki to tyle, co nic. Wszyscy wokoło mówili, że nie, że nie wolno, że nieodpowiedzialne. Ale odważnego, żeby po prostu nie polać / zabrać kieliszek / ośmieszyć nieodpowiedzialność (bo u nas to takie gieroje, jak wypije i za kierownicę... a to tylko żałosne tak naprawdę...) nie było...
"Elfy są urocze. Rzucają urok. Elfy są czarowne. Splatają czary. Ich uroda powala. Strzałą. Kłopot ze słowami polega na tym, że ich znaczenie może się wić jak wąż. A jeśli ktoś chce znaleźć węże, powinien ich szukać za słowami, które zmieniły swój sens. Nikt nigdy nie powiedział, że elfy są miłe. Elfy są złe."