Ania pisze:Jak można napisać, że autobiografia Nadala jest średniawa
??? .
Można, podchodząc do sprawy zupełnie beznamiętnie, bez fanowskiego uwielbienia
. Zrób prosty test: daj do przeczytania komuś, kto się tenisem nie interesuje książkę o Nadalu i "Open" Agassiego, a potem posłuchaj opinii.
U Agassiego mamy emocje, fakty, ciekawostki, wartką i ciekawie skomponowaną narrację. Widać, że zatrudnił fachmana od pisania. U Nadala ciągłe podkreślanie więzi rodzinnych, powtarzanie tych samych motywów, struktura opowieści prowadzona raczej linearnie i bez większego polotu, język też dość "drętwy" (ale to może być kwestia tłumaczenia).
Biografia Rogera też słaba, bez tych emocji, pisana tak jakby ze szwajcarskim polotem
: głównie fakty meczowo-życiowe (czasem powtarzane w różnych miejscach), zamiast przeżyć i przemyśleń bohatera mamy jakieś wycinki wypowiedzi z konferencji prasowych, które są mdłe i skrojone pod media. Dobrnąłem do połowy i czytam bo czytam, ale żeby mnie porwało nie mogę powiedzieć. Autor oszczędnie gospodaruje faktami interesującymi fanów dyscypliny (pisze np. o "jakiejś firmie", z którą Roger przestał współpracować, zamiast podać jej nazwę - jakby bał się skutków prawnych?). Nie ma tego "mięsa", tej istoty biografii, jest to raczej erzac- kotlet sojowy...