Vivid pisze: ↑19 lis 2018, 19:01
Ale się spinasz
Chcesz mi dokopać, a wychodzi jak u reszty niepełnosprytnych
Tak cię wściekłość oślepia, że nawet nie chcesz, lub faktycznie nie widzisz, tego co jest napisane
Ale że ciebie to akurat lubię to ci uprzejmie wyjaśniam - nie dyktuję warunków. Ja, w przeciwieństwie do reszty bezjajecznych, jasno określam co dla mnie jest konkretnym wynikiem. W ten sposób ktoś może mnie potem łatwo rozliczyć. Jasno określam własne standardy i potem nawet gdybym chciał, to i tak nie mógłbym mówić sakramentalnego "ale ...". U mnie jest czarno na białym
Ja na wcześniejszych stronach wyraźnie wyliczyłem co według mnie jest w świetle całej kariery dobrym wynikiem. Jeżeli Iga takie osiągnie to z przyjemnością odszczekam.
Azeszty pisze:No i proszę. Rura zaczyna mięknać. Już kurtuazyjna wizyta nie wystarczy, musi być na topie przez 10 lat, jak Radwańska?
Kolejna demonstracja własnej niewiedzy
Ale już nie będę ci gratulował, nie ma to sensu
Bycie zawodnikiem na jakimś poziomie to zdolność do utrzymania się na tym poziomie przez jakiś dłuższy okres. Jak ktoś zagości w Top100, Top50, Top20, czy Top10 na tydzień, kilka tygodni, to nie jest wyznacznik jego przynależności do tej grupy graczy.
10 lat mówisz? Jak dla mnie pół roku bez spadku wystarczy by ktoś mógł o sobie powiedzieć, że jest zawodnikiem takiego przedziału rankingowego. Gdyby nawet potem spadł zdecydowanie niżej i nigdy już nie wrócił, to i tak w mojej ocenie może mówić, iż w jakimś okresie był zawodnikiem na danym poziomie. Natomiast jeżeli ktoś jest gdzieś "na chwilę", często zbieg okoliczności pomagał, to trudno brać to poważnie. Wtedy to tylko statystyka
Rafter był numerem 1 przez tydzień (!), Moya przez dwa tygodnie. Nikt nie kwestionuje, że byli liderami rankingu, no ale czy to są tzw. "mocni" liderzy? ...
Można wejść w jakiś przedział rankingowy, ale dopiero utrzymanie się w nim przez dłuższy okres daje mocną legitymację przynależności do niego.