W Krakowie odbył się nocny turniej deblowy. Jest to raczej wydarzenie towarzyskie niż gra na 100% serio.
Podzielony na 3 kategorie pro, mikst, amator, połączony z prezentacją strojów superbohaterów, testowaniem rakiet jednego z producentów.
Fajna zabawa.
No i na ten turniej do grupy amator zapisała się para ze Śląska. Jeden to średniego wieku pan, drugi na oko trzydziestokilkuletni wysportowany człowiek.
No i się zaczęło. Obserwując parę z boku można było zauważyć że dobrze grający amator (pan w średnim wieku) przyjechał z kimś z przeszłością zawodniczą. Mało tego z biegiem czasu okazało się, że zawodnik podobno nieco podkoloryzował swoje nazwisko podczas zgłoszenia.
Oczywiście wygrali grupę amator. Ich mecze wyglądały komicznie. Kontrola piłki, repertuar zagrań, umiejętności tego człowieka przewyższały wszystkich o kilka poziomów.
No i padło nazwisko tego kogoś, ktoś go jednak rozpoznał. Pierwszy trójka Polski do 14, 16, 18 lat swego czasu. Potem próby gry w itf i do 2015 roku pierwsza rakieta jednego z klubów ligi niemieckiej.
Zastanawia mnie jaką satysfakcję miał młócąc amatorów? Co nim powodowało? Co generalnie powoduje ludźmi którzy, że tak powiem, zbyt skromnie oceniają swoje umiejętności zapisując się do lig, turniejów itp. do poziomu w którym ćwiczą wszystkich nie pozwalając ugrać więcej niż 1-2 gemy.
Tenis sport frustratów i dewiantów!