To ja zacznę, choć ograniczę się tylko do tenisa ziemnego z prostego powodu... innych dyscyplin w zasadzie nie oglądam.
Ogólnie rzecz ujmując nie patrzę w paszport. Narodowość nie ma dla mnie znaczenia w kontekście kibicowania/życzenia sukcesu jakiemuś zawodnikowi.
mapi pisze:...kiedy Wasza ulubiona zagraniczna drużyna/zawodnik gra przeciwko polskiej/polskiemu, to komu kibicujecie?
Zawsze temu/tej, którą darzę większą sympatią, a więc tenisowo niezależnie kto stanie naprzeciwko Federera zawsze jemu życzę wygranej. Wyjątkiem od tej reguły są sytuacje, kiedy gra słabo i męczy się z własnym tenisem/zdrowiem/psychiką (niepotrzebne skreślić) - najświeższy przykład to konfrontacja Roger vs Del Potro.
mapi pisze:I czy ma tutaj znaczenie ewentualna antypatia żywiona do rodzimych reprezentantów?
Ponownie, paszport nie ma tu dla mnie znaczenia. Jak za kimś nie przepadam to nie śledzę poczynań tego delikwenta. Czy życzę przegranej? To chyba za dużo powiedziane. Jeśli trafię na wynik po meczu w którym taki osobnik przegrał to po prostu uśmiechnę się pod nosem. Życie jest za krótkie aby spędzać je na negatywnych emocjach. Z drugiej strony rzadko bo rzadko ale zdarzają się spotkania w których faktycznie życzę przegranej - najczęściej w sytuacjach w których "w niedalekiej przeszłości" dany osobnik mnie rozjuszył.
Addendum
Po przeczytaniu powyższych wypocin oraz ponownej interpretacji intencji Autorki muszę powyższe uzupełnić o następujące przemyślenia.
Nie, narodowość/paszport/reprezentowanie danego kraju nie ma dla mnie żadnego znaczenia w kontekście mojego "wsparcia" dla danego zawodnika lub zawodniczki. Mimo tego nie ukrywam, że z lekkim politowaniem patrzę na niektóre "transfery", choć rozumiem iż jest to zwykła proza życia.