Ja oglądałem w TV i jakoś mnie nie bolało ich pseudo-live. Ogladałem widowisko, a nie oczekiwałem na ogłoszenie wyniku. Mnie ten mecz rozbawił do łez, bo poniekąd widziałem w tym samego siebie (oczywiście z dokładnością do aktualnego NTRP
). Były momenty, gdy Djoko wznosił się na wyżyny i trafiał takie rzeczy, że... miodzio. Z drugiej strony przez większość czasu walił Murray'owi piłki dokładnie z sam środek kortu kompletnie bez pomysłu, co zrobić. A jak nie daj Bóg pomysł się pojawiał, to piłka szybowała w aut. Murray zagrał solidnie i konsekwentnie do bólu. Nie rozstrzelał Djoko, jak ten wczesniej Nadala, tylko go rozwałkował. Miło się to oglądało, choć ja w przeciwieństwie do Gato żałuję, że Djoko nie nadrobił punktów. Z całym szacunkiem dla uporu, konsekwencji i innych przymiotów Rafy - jego tenis sauté (nie okraszony pięknie grającym rywalem) przyprawia mnie o mdłości.