Dzisiaj udało się zagrać z Karolem po raz drugi, pierwszy raz jakieś dwa tygodnie temu kiedy obydwaj byliśmy po długiej przerwie.
Wilgoć na kortach Mery (pod balonem) nie była naszym sprzymierzeńcem przez co piłki szybko stały się ciężkie, mało komfortowe, a do tego mało przewidywalne gdyż ich kozioł często był zupełnie inny niż chwilę wcześniej.
Na początku pograliśmy rozgrzewkę, później jeszcze w ramach rozgrzewki 2 Tb do 10 bez serwisu... skończyło się po jednym wygranym, pierwszego wygrał Karol do 8 chyba... drugi był śmieszny bo prawie zagraliśmy dwa TB, ostatecznie skończyło się 18-16 albo 19-17 dla mnie, jakoś tak .
Następnie już zagraliśmy normalne sety, Karol robił prezenty na Mikołaja i w pierwszym gemie miał chyba dwa albo trzy duble więc mogłem łatwiej przełamać ... w późniejszym etapie gry również prezentów brakowało z dwóch stron, ot takie świąteczne granie .
Gdyby nie te cholerne mokre piłki to mogłoby być sporo więcej fajnej gry, było trochę minięć przy siatce, skutecznych i nieskutecznych zagrań wolejowych i smeczowych , winnery z głębi kortu, także pełny przegląd .
Ostatecznie udało mi się wygrać 6:1, 3:6, 6:3...
A teraz winner dnia.
Gramy wymianę, Karol w pewnym momencie zagrywa Fh po linii i biegnie do siatki, ledwo dobiegam odgrywam dość wysokiego czopo-loba czy jak to się zwie, po prostu przyłożyłem rakietę tak jak sięgnąłem, wydaje mi się, że piłka przelobuje Karola, jednak sięga ją z dużym trudem i zagrywa smecza chyba z okolic linii kara serwisowego, po którym to piłka trafia w taśmę, odbija się do góry, trafia drugi raz w taśmę i spada jakieś dziesięć dwadzieścia centymetrów za siatkę po mojej stronie. Po prostu lepiej trafić nie można było, stanęliśmy jak wryci i total śmiech.
Dzięki Karol za meczyk i do następnego .