radical.pl pisze:To trzeba widzieć i słyszeć na żywo.
Dokładnie! Też byłam we Wrocku przez te 3 dni.
Pozwolę sobie zdać subiektywna relację.
Piątek - zadowolona z siebie o godzinie 15:53:57 docieram pod Halę Stulecia i na usta ciśnie mi się bezwarunkowe „O k!@#$!”. Niestety, zdecydowanie nie było to spowodowane zachwytem nad w/w obiektem. Frekwencja przerosła oczekiwania organizatorów o jakieś parę tysięcy ludzi. Brak jasnowidzenia z mojej strony kosztował mnie 1,5h stania w kolejce po odbiór rezerwacji (!) i stratę dwóch setów JJ z Kavcicem. Kavcic w 3 secie nawiązał walkę, grał bardzo równo i miał szansę urwać seta Jerzowi, no i w tym momencie, po wywołaniu autu przez liniowego, bez korekty sędziny głównej, ale za to po ataku i lamentach ze strony naszej drużyny „Gem, set, mecz - Polska”. No cudownie, zwycięstwo i 1:0, ale myślę, że mogłoby obyć się bez tego niefajnego, moim zdaniem, incydentu i piłka powinna być po prostu powtórzona. No, ale to już historia, zwłaszcza w obliczu nieprawdopodobnej gry Łukasza, który sam stwierdził, że grał jak w transie i nawet nie wiedział jaki jest wynik.
To było piękne, no i ten nieprzeciętny doping polskich kibiców, nieczęsto widziany na Pucharze Davisa a szkoda. Oczywiście nie jestem za stworzeniem tenisowej Żylety, ale takie emocje i ta energia ze strony kibiców są potrzebne i zawsze mile widziane. Zresztą zarówno Jerzowi, Łukaszowi jak i większości obecnych ewidentnie się podobało.
Sobota - szczerze kibicowałam... Słoweńcom. Po doświadczeniach z zeszłego roku, kiedy przy stanie 3:0 nasza reprezentacja wystawiła do meczy singlowych Matkowskiego i Smołę, po prostu liczyłam na jakikolwiek poziom w niedzielnych meczach. Nasz debel eksportowy ostatnio nie jest w najlepszej formie, ale nie przeszkadzało to, żeby, jak to zwykle bywa, wszyscy zlekceważyli Słoweńców. A Słoweńcy.. pokazali że mają jaja i tyle. Zagrali naprawdę świetny mecz i przede wszystkim tworzyli fajną drużynę, świetnie się uzupełniali. Backhand Grega i jego gra przy siatce + luzik Harrego= zwycięstwo.
Poza tym to jak zagrzewali się do walki, chociażby fizjoterapeuta- 160cm wzrostu a charyzma nieprzeciętna. Cała drużyna w ogóle nieprzejęta, że z każdej strony, wszyscy trzymają kciuki za ich potknięcie.
No i niedziela.. pierwszy set Jerza z Gregą naprawdę na wysokim poziomie. Nie wiem, co by było gdyby przegrał tego tie-breaka, bo Grega był zmotywowany żeby skopać mu tyłek
No ale potem stracił wiarę i to już był mecz do jednej bramki. Ostatecznie congrats i wielkie brawa dla naszej drużyny
Chociaż wystawienie Frytki w singlu no i hit - Matka jako trener, piszący smsy... no to cóż... bez komentarza. Szczerze to mogli wystawić Przysiężnego.
radical.pl pisze:To jakim wspaniałym showmanem jest Jerzyk zasługuje również na pełny aplauz. Jego zabawa z publicznością na koniec - pierwsza klasa. W trybuny poleciały autografy na piłkach i uwaga, rakieta.
Jerz może i jest showmanem, ale też troszkę już się poprzewracało chłopakowi w głowie. Z dwóch reprezentacji, jako jedyny w sobotę i niedzielę nie chciał dawać autografów i dzieci zatrzymywane przez ochronę, odchodziły z płaczem. W piątek dzieciaki ustawiały się grzecznie w kolejce, skakały ze szczęścia, jak dostały autograf, ale widać ręka się zmęczyła i dla pierwszej rakiety to już było zbyt wiele dać te miliardy autografów dzieciom, które miały jego zdjęcia na koszulkach...
Podsumowując świetna atmosfera, kibice, szczególnie w piątek, byli niesamowici! Jednak nie obyło się bez hitów jak np: "nic się nie stało" w wykonaniu 5-letnich dzieci i pan z trąbką, który na moją prośbę, żeby przestał mi trąbić do ucha, uznał, że "Pani się nie zna, nie była na żadnych ZAWODACH".
No i jeszcze na koniec dodam, że drużyna Słoweńców była naprawdę bardzo miła, sympatyczna i rodzinna i cieszę się, że ostatecznie było 3:2.
Kto może, niech jedzie na mecze z RPA bo na pewno będzie świetnie!