Przy piątku postanowiłem, że zagram wzorcowo na 3 "pewniaków" w azjatyckich turniejach wta, by zarobić ze 20 dychy i wzmocnić morale. Czy się udało będę wiedział jutro, ale co się napatrzyłem w kolekturze na innych hazardzistów...
Przede mną jeden koleś obstawiał z 5 kuponów po circa 20 zakładów po 2 zł, kursy niebotyczne, dyscypliny piłka i tenis. zakładane wygrane w tysiącach, łomatko jak mu wejdzie coś, a podobno czasami wchodzi, częściej niż w totka.
Inny facet zrobił całkiem podobnie jak ja, tyle że 6 spotkań (też tenis i piłka!) co dało kurs rzędu 5.0, ale postawił... 500zł. Jak trafi to w tym miesiącu nie musi pracować.
Ja z moimi skromnymi kursami i skromnymi stawkami chyba jestem postrzegany jak ubogi krewny albo jakiś bankrut co ostatnie pieniądze ze skarpety wyciągnął. Normalnie czuję w spojrzeniach presję, może nawet pogardę, że nie ryzykuję ani kursami ani stawką. I weź tu nie zostań hazardzistą...