Dziś wyjechałem sobie o 7 do Soszowa, bo za tydzień Austria czeka, a nie chciałem tam jechać bez żadnego wcześniejszego przetestowania nowego sprzętu. A trochę go przybyło: narty, buty, kije, kurtka, spodnie. Z poprzedniego zostały właściwie tylko kask, gogle i jedna para rękawic
.
Obawiałem się, że nie będziemy w stanie dostać się do Wisły, bo dziś właściwie zaczynają się ferie Śląska. A tu zonk. Drogi puste. Pod wyciągiem byliśmy o 8 i... byliśmy trzecimi klientami tego dnia. Niestety - podczas pierwszego wjazdu na górę zaczął padać deszcz, a trwał on przez cały czas jak tam byłem. W sumie pojeździłem do 11, bo potem nie byłem w stanie, bo było mi zimno przez deszcz, ze względu na który wszystkie kanapy były mokre (a tylko kanapa była dostępna, wyżej trasy zamknięte), w związku z czym tak po godzinie 10 miałem całe uda i tyłek mokre. I od startu aż do wyjazdu byłem jedną z 4 (!) osób które jeździły. Jeszcze się nie spotkałem z czymś takim, a co dopiero w czasie ferii.
W każdym razie jak na obecne warunki atmosferyczne całkiem przyzwoicie są przygotowane dolne trasy (chociaż za parę dni zapewne śnieg zniknie zewsząd, jeśli nic nie dosypie), da się pośmigać, chociaż odcinek nieco krótki, ale nie narzekam, bo brakowało mi tego. Co do sprzętu - mam nadzieję że uda mi się poskromić te narty w Austrii, tutaj przez ten deszcz wolałem nie szarżować. Moje nowe skarby -
Salomony V12 Crossmaxy z sezonu 06/07 są dużo sztywniejsze i wyraźnie cięższe od moich poprzednich desek. Dają więcej stabilności, pewności i szybkości niż poprzedniczki, ale - przyznam się szczerze - sprawiało mi wielką trudność ugięcie ich. Czułem że mogę jeszcze coś z nich wycisnąć, ale nie byłem w stanie wywrzeć na nich większy nacisk. Zwalę to na kolana, które nie pracowały jak bym chciał, a to znowu zwalę na to że to moja pierwsza jazda od ok. roku
Dzisiaj po prostu nie miałem jeszcze wyczucia jak mocno mogę przy nich pójść na przody. Byłem ostrożny tym bardziej, że moja siostra sobie rozwaliła więzadła w kolanie kilka tygodni temu właśnie na nartach.
Podsumowując: mam nadzieję, że mój pierwszy wyjazd w Alpy da mi możliwość podrasowania mojej jazdy i zwiększenia pewności (bo na wyjeździe, na którym można sobie luźno pojeździć nie byłem od kilku lat, ok. 3-4). No i poznania lepszego i poskromienia tych cudownych desek.