Jacek iREM pisze:Jurek Kiler pisze:Jacek iREM pisze:Jak dla mnie niech się Roger cieszy że wygrał, Filip zagrał kosmicznie bekhendem, podejmował dojrzałe decyzje i mało się mylił.
Federer mimo wszystko był wyraźnie lepszym zawodnikiem, oczywiście w tie-breaku mogło być różnie i było tam nerwowo, ale jakoś nie wydawało mi się by Kolba mógł wygrać mając tylko jeden mini break. Natomiast przy serwisie to nie oszukujmy się, przewaga Federera była gigantyczna, chyba nie było nawet jeden równowagi, ani jednego zagrożenia, idąc w drugą stronę zanosiło się na to, że w końcu Roger złamie.
Chyba oglądaliśmy inny mecz
Masa nieczystych uderzeń, dużo złych wyborów taktycznych, wystarczył moment dekoncentracji i by było pozamiatane.
Ja kocham Federera, ale Ty to już często przeginasz pałę
No chyba oglądaliśmy inny. Szwajcar zdobył 13 punktów więcej, ani razu nie bronił bp, miał z kolei 6 szans na przełamanie. Oczywistym jest, że kiedy jest tie-break to bywa różnie, wyszedł świetny return na jego samym początku Kolbie i długo to trzymał, w końcu jednak nie dał rady i miałem przeczucie, że nie da, że jeden mini break to będzie za mało, tak samo miałem przeczucie, że w końcu straci swój gem serwisowy, bo cały czas bezbłędny przy bronieniu bp prawdopodobnie nie będzie. Ja byłem dosyć spokojny podczas tego meczu, może dlatego, że go aż tak jak Ty jednak nie kocham.
Pomijam fakt, że ja nigdzie nie napisałem, że Federer nie popełniał UE i nie podejmował złych decyzji, moment dekoncentracji to zawsze może wystarczyć do straty seta, zwłaszcza jeśli masz takiego rywala, który właściwie nie ma słabych stron i zwłaszcza kiedy jesteś Federerem. Ale w ogólnym rozrachunku był widocznie lepszy, poza tym tie-breakiem to gdzie Ty widziałeś zagrożenie?
No taki jest system liczenia punktów w tenisie, Rogerowi w zeszłym roku zdarzyły się dwie przegrane z Donskoyem i Haasem, które teoretycznie nie powinny, bo widać było, że ma przewagę, teraz mogło być podobnie, no ale nie było.
No i dobrze, bo mamy jedynkę, to takie zwięczenie tego fantastycznego okresu, do tej pory w ogóle nie układał terminarza pod ten cel, raz postanowił i się udało, szacunek. 62 wygrane mecze na 67 od powrotu, 8 tytułów, trzy szlemy, trzy mastersy, 15-2 bilans z top 10, numer 1, jest to absolutnie surrealistyczne. Pytanie tylko co dalej, czy nie straci motywacji, czy można jej w ogóle nie stracić? Nie chce mi się znęcać nad jego rywalami, ale jak zdrowie mu pozwoli i nadal będzie głodny to nie widzę przeszkód by dalej nie zgarniał niemal wszystkiego przynajmniej do końca tego sezonu.