Pozdrawiam z Tokio, a konkretnie z Rakuten Japan Open Tennis Championships.
https://www.dropbox.com/s/n24nz77heierndw/raku.jpg?dl=0
Wczoraj miałem okazję obejrzeć dwa półfinały singla mężczyzn. W pierwszym Stan Wawrinka pokonał 6/4, 7/6 Gilles'a Mullera z Luksemburga, zaś w drugim doszło do niespodzianki (a dla miejscowych kibiców pewnie bardzo przykrej sensacji), gdyż Benoit Paire pokonał Keia Nishikori 1/6, 6/4, 6/2.
Dziś z kolei byłem na finale, gdzie Stan the Man bez większych problemów pokonał Francuza 6/2, 6/4.
Była to dla mnie pierwsza okazja do zobaczenia na żywo każdego z tej czwórki i muszę Wam powiedzieć, że zdecydowanie najlepsze wrażenie zrobił na mnie właśnie Wawrinka. Na żywo wydaje się szczuplejszy niż w telewizji (może się chłopakowi ostatnio schudło?) i całkiem żwawo porusza się po korcie, choć w jego grze nie widać takiej lekkości co u Federera, czy nawet Gilles'a Simona, którego także miałem okazję tutaj zobaczyć, gdy rozgrzewał się przed pófinałem gry deblowej, jak się później okazało przegranym przez Simona i jego partnera - A. Qureshiego z Pakistanu do pary Melo/Klaasen.
No, przyznam, że oglądany na żywo Stanislas robi niezwykłe wrażenie. Stanimal rzeczywiście jest z niego. Szybko przejmuje inicjatywę, napiera na przeciwnika. Gra okrutnie płasko nad siatką, ale z bardzo dużą rotacją topspinową. Szczególnie, gdy uderza z backhandu to słychać, jak struny wżerają się w piłkę, by po chwili katapultować ją na stronę przeciwnika. Efektem jest płaska piłka, która po odbiciu od kortu jeszcze przyspiesza. Obaj przeciwnicy Szwajcara mieli sporo problemów z tymi zagraniami, a przede wszystkim z backhandem po linii, którym Stasiek ustrzelił kilkanaście winnerów w tych obu meczach. Generalnie ma się wrażenie, że backhand Wawrinki jest jego lepszym uderzeniem, że to backhandem właśnie Stan przyspiesza piłki i to nim bardzo często prowadzi i kończy wymiany. Dodam przy tym, że i forehand Szwajcara jest naprawdę niczego sobie, choć siła jego oddziaływania na publiczność i przeciwników jest zdecydowanie mniejsza od siły jego backhandu.
https://www.dropbox.com/s/146tv5xhnm4ti ... 5.MOV?dl=0
Dzisiaj, gdy siedziałem w trzecim rzędzie, zaraz za ławką Wawrinki, szczególnie dobrze mogłem odczuć intensywność meczu i wysiłek, jaki obaj zawodnicy wkładają w takie spotkanie. Z poziomu kortu daje się odczuć siłę poszczególnych uderzeń i impet poszczególnych piłek. Ja siedziałem dokładnie na linii serwisowej i muszę powiedzieć, że bałbym się być liniowym na poziomie ATP. Piłka serwowana na poziomie 190-210 km/h to jest po prostu śmignięcie i nie jest łatwo ocenić czy to był aut czy nie. Tymczasem liniowi japońscy właściwie się nie mylą, co udowodnił Paire kilkakrotnie sprawdzając ich wywołania i w żadnym przypadku nie mając racji.
W ogóle z tym Benoit to mam pewien problem. Bardzo fajnie gra - potężny płaski pierwszy serwis (duży wzrost pozwala mu wrzucać piłkę niezwykle głęboko w kort, co potem sprawia, że Paire bardzo kładzie się na piłce, lecąc do przodu na twarz. Oczywiście obniża mu to nieco punkt trafienia, co utrudnia przeniesienie piłki nad siatką, ale Francuz zaczyna cały ruch serwisowy z na tyle dużej wysokości, że może sobie pozwolić na obniżenie punktu trafienia piłki, zaś uzysk z tego typu wyrzutu jest oczywisty - wymusza zdecydowane poparcie ruchu ręki wejściem w kort całego ciała, co zdecydowanie dodaje "ciężaru" uderzeniu serwisowemu Francuza). Poza tym serwisem, Benoit dysponuje także bardzo ładnym wolejem, dobrą czutką i odważnym, bardzo płaskim uderzeniem z oburącznego backhandu, którym to uderzeniem potrafi bardzo przyspieszyć piłkę.
Ciężko go jednak polubić, bo gościu lubi sobie przyburaczyć. W półfinale z Nishikorim odstawiał niezłą szopkę w pierwszym secie, gdy "zniesmaczony" biciem brawa przez publiczność po jego nieudanych zagraniach, w pewnym momencie zaczął ją przedrzeźniać, samemu dopraszając się o brawa, np. po zepsutym pierwszym serwisie. Do tego grał w tym pierwszym secie żenująco źle i Kei zlał go w 21 minut bodajże. Co się stało z Nishikorim w secie drugim i trzecim, wie chyba tylko on sam. Mając do "dobicia" obrażonego na cały świat, w tym samego siebie, rywala, Kei znacząco obniżył poziom swojego tenisa i po dłuższym przeciąganiu liny w drugim secie, dał się zdominować w trzecim. Paire na pewno zaczął więcej trafiać (zwłaszcza pierwszym, naprawdę mocnym serwisem plasowanym zazwyczaj blisko narożników kara), ale przede wszystkim uwierzył w siebie, po tym, jak od połowy drugiego seta zaczął wreszcie nawiązywać walkę z Japończykiem. Co do zachowania Paire wobec publiczności, to:
- Japończycy rzeczywiście mają w zwyczaju klaskać po każdej akcji, bez znaczenia kto i w jaki sposób wygrywa daną piłkę,
- O stosunku emocjonalnym do danej akcji świadczy u nich gremialne wydawanie jednego z dwóch odgłosów zaraz przez rozpoczęciem gremialnych owacji - jeśli wynik danej akcji ich zmartwił lub finalne zagrania zawodnika było nieudane, to oklaski poprzedzane są przeciągłym "ajjjj", a jeśli akcję zakończył winner lub punkt zdobywa ich ulubieniec, to po trybunach przechodzi "uuuuu". Jest to dość śmieszne, bo właściwie wszyscy reagują tak samo. Tylko "ajjj" lub "uuu"plus oklaski, żadnych innych okrzyków lub zrywania się z miejsc. Poza tym siedzą praktycznie w absolutnej ciszy lub rozmawiają między sobą szeptem, więc zawodnicy nie mają prawa narzekać na harmider podczas wymian. Nawet na meczu Nishikoriego niewiele więcej było innych reakcji. Oklaski bywały jedynie dłuższe, a westchnięcia głośniejsze i dłuższe. Choć była na trybunach grupa psychofanek Keia, które wszystkie identycznie ubrane, dopingowały go bardziej składnie wymachując przy tym rytmicznie...kotkami z uniesioną jedną łapką (miejscowy symbol pomyślności),
- Paire grał tu od tygodnia, więc mógł się wcześniej zorientować, jak Japończycy kibicują oraz wiedział, że gra z reprezentantem gospodarzy, więc chyba mógł założyć, że publiczność wspierać będzie jego konkurenta.
Generalnie Francuz wydał mi się raczej bufonowaty i mocno charakterny. To drugie potwierdził poniekąd sam Paire w wywiadzie po finale, gdy dziękował swojemu trenerowi za to, że z nim wytrzymuje.
I jeszcze taka obserwacja - po dwóch dniach na kortach Rakuten Japan Tennis Open nadal nie wiem, czy Japończycy interesują się głównie Keiem Nishikori czy tenisem, a już zupełnie nie mam pojęcia czy sami w tego tenisa grają. Praktycznie nikt z widzów nie przyszedł na korty w "umundurowaniu" tenisowym. Czyli żadnych Barków na nogach, czapeczek RF, czy plecaków Babolata. W miasteczku tenisowym bieda - mało sprzętu i mało nim zainteresowania. Największe kolejki ustawiały się do trzech stoisk - do Srixona, gdzie można było sobie zrobić zdjęcie z tekturową wersją jakiejś relatywnie nieznanej japońskiej zawodniczki, do Wilsona, gdzie była długa gablota z historią kariery tenisowej Nishikoriego zilustrowaną "wszystkimi" rakietami, jakimi ten zawodnik dotychczas grał, a najdłuższa do stoiska jakiegoś producenta dezodorantu (chyba
), którego twarzą reklamową jest oczywiście Kei i która to firma przywiozła na turniej pełnowymiarową replikę Nishikoriego, z którą ludzie masowo robili sobie fotki.
https://www.dropbox.com/s/7vtxl81f4dc9fqj/nish.jpg?dl=0
Swoją drogą - turniej w Tokio był tak Keio-centryczny, że Wilson na swoim stoisku nie miał żadnego zdjęcia czy jakiejkolwiek wzmianki o Rogerze. Wszędzie był promowany wyłącznie Nishikori.
Zastanawiałem się, czy po sobotnie porażce swojego ulubieńca, w niedzielę Japończycy stawią na meczu finałowym. Ale kort był wypełniony w bardzo dużym stopniu, a większe placki pustych krzesełek, tradycyjne dla każdej szerokości i długości geograficznej, zdarzały się wyłącznie w sektorach VIP-owskich.
Generalnie - bardzo ciekawe doświadczenie, za które dziękuję moim sponsorom: literkom R i N oraz liczbie 20.