bodysek pisze:A jakie on ma problemy w przygotowaniu fizycznym?
No chyba żartujesz. Popatrz sobie na jakiś jego mecz jeszcze nawet z AO 2007 (o wcześniejszych latach nie mówiąc, ale nie wracajmy do prehistorii) i na to, jak wygląda teraz. On na wiosnę 2007 się po prostu zapasł i nie zgubił tego do dziś.
Zobacz, jak się z niego leje, kiedyś dużo mniej się pocił, to też o czymś świadczy. Owszem, jest ciągle w miarę szybki, bo cudowną technikę poruszania się i mocarne nogi, ale wystarczy porównać jakość jego gry na dobiegu, by zobaczyć różnicę.
Kiedyś tacy ludzie jak Agassi, Safin, Blake, czy Rod załamywali ręce, bo grali piłkę normalnie kończącą, a Fed dobiegał i jeszcze skończyć potrafił.
A teraz? DNO! Jak się go przyciśnie, odpowiada slajsem, albo balonem; piłki do których kiedyś dochodził z uśmiechem, teraz ledwo łapie, albo nawet w ogóle do nich nie startuje.
Przecież forhend po linii na dobiegu, to było jego firmowe zagranie, a teraz w takiej sytuacji odgrywa po górę, a jak chce łupnąć, to wali w bandę. Mijanki też są o wiele gorsze.
Różnica między obecnym Fedziem, a tym najlepszym jest naprawdę ogromna, a to, że czasem ośmieszy jakiegoś Del Potro, który mu gra lekko przez środek i nie trzeba się za bardzo ruszać, tylko zaciemnia sytuację.
Aha, całkowicie zgadzam się z Diablo. Zobaczcie, Nadal jak gra z Fedkiem, to nic nie kombinuje; o ile ze słabszymi graczami i do siatki pójdzie i w kort wchodzi, o tyle ze Szwajcaram wraca do swojej podstawowej, najpewniejszej gry.
Cofa się i czeka na błędy, a jak tylko można, to świderlift w bekhend, co Fedzia odrzuca od kortu, albo wymusza krótkie odegranie.
A Federer? Dokładnie odwrotnie, w normalnych meczach prawie zupełnie zarzucił trzy elementy; grę w korcie, grę kątową i ataki do sieci. Na leszczy takie jego klepanie dość mocnymi zagraniami przez środek wystarczy, w końcu rywal albo zaryzykuje i wywali, albo odegra wykładkę.
Tymczasem Murray i co oczywiste Nadal, bez problemu mogą przebić o jedną piłkę więcej, mało tego, jak Szwajcar zagra pasywnie to go atakują; a jak już wspomniałem, defensywa Fedzia zmarniała niewiele mniej od ofensywy.
I właśnie na tych rywali potrzebne są wspomniane wyżej elementy; trzeba wejść w kort by przyśpieszyć grę, zagrać kąty, żeby rywala wygonić poza kort, no i skończyć dobrym wolejem. Jako, że nie robi tego na co dzień, to te umiejętności częściowo zatracił, a kiedy stara się znowu tak grać, bo wie że z Nadalem/Murrayem musi, zaczyna się walenie po autach, a w efekcie znowu wraca za linię i tam daje się zarżnąć jak prosie.
Problem Feda jest dość złożony i nie można zwalić tego tylko na jeden czynnik, zwłaszcza, że one wynikają jeden z drugiego, bo przecież pewność siebie jest u niego(zresztą chyba u wszystkich, którzy grają w tenisa
) funkcją dyspozycji czysto tenisowej.
Non est beatus, esse se qui non putat...