Oczywiście, nie musi tak być, jest to po prostu moja opinia, moje zdanie, że jak nie Rafa lub Novak to sobie te dwie dekady najmniej poczekamy na kolejnego takiego. No i zauważ, że Federer bił rekordy Samprasa, a teraz trzeba bić rekordy Federera, które są znacznie większe od rekordów Amerykanina, więc i skala trudności znacząco wzrosła.Vivid pisze:Nie musi tak być. Nie wiemy czy gdzieś nie gania już po turniejach niższej rangi ktoś kto ma dziś nawet bilans na minusie ale za miesiąc, pół roku, czy rok jego talent eksploduje. Tego nie przewidzisz.Jurek Kiler pisze:Tylko, że ja odnosiłem się do liczby wygranych spotkań, a nie Wielkich Szlemów, Nadal musiałby wygrać jeszcze 294 spotkania, Djokovic 394 i jeśli nie uda się to żadnemu z nich to troche na kolejnego takiego poczekamy.
Sampras i WS-y posłużył mi tylko za przykład schematu. Większość komentatorów i ekspertów się puszyła jak to długo, długo nikt, a przyszedł Federer i pozamiatał. Nie ma pewników, może i Fed nie będzie jeszcze 18-tek dzieciakom wyprawiał jak go zdetronizują.
Kiedyś się faktycznie wydawało, że te 14 WS-ów to rekord nie do pobicia, jednak by pobić Feda potrzeba już Szlemów nie 15, a 18 - znacząca różnica.
No i liczba tytułów, wydawało się, że liczba 64-ech Samprasa jak na czasy w których przyszło mu grać to już naprawdę coś niezwykłego, Federer ma 83...19 więcej.
No i ta liczba wygranych spotkań - Sampras 762, dwa lata grający dłużej Federer 1000...
Szwajcar ciągle jednak gra i o ile wychodzę z założenia, że każdy kolejny tytuł może być dla niego tym ostatnim i WSa może już nie wygrać to biorąc po uwagę zamiar gry i w przyszłym roku to nie zdziwię się jeśli pęknie bariera 1100 wygranych meczów. Zanosi się jednak na to, że jeszcze wygra niejeden wartościowy turniej, więc różnica między nim, a Samprasem będzie się tylko pogłębiać.