Zimonjić: Marcin to świetny gość!

26

Z Nenadem Zimonjiciem, jednym z najlepszych deblistów świata, rozmawiamy o jego współpracy z Marcinem Matkowskim, sile serbskiego tenisa, oraz jakich polskich słów nauczył się od młodszego kolegi.

 

Jesteś jednym z najlepszych deblistów na świecie. Dlaczego wybrałeś Marcina i jak rozpoczęła się wasza współpraca?

 
Dla mnie plan na ten rok zakładał, że zagram z Michelem Llodrą. Ale wszystko się załamało, kiedy Francuz doznał kontuzji. Dowiedziałem się więc, że z początkiem grudnia muszę więc sobie znaleźć nowego partnera. Myślałem na przykład o którymś z singlistów, ale po zastanawieniu się zrezygnowałem z tego, bo wiedzieliśmy, że czasami mogą oni nie dotrzymać obietnicy i często rezygnować z deblowych startów. Później przyszedł mi do głowy Aisam Quereshi, ale on był z kolei umówiony z Jeremym Chardym. Zagraliśmy jednak kilka meczów, choć wiedziałem, że nie osiągamy wyników na które nas stać. Nie widziałem nas jako pary, nie za bardzo dogadywaliśmy się też poza kortem. Wtedy też pojawiła się kolejna szansa. W tamtym czasie Marcin nie prezentował się najlepiej i nie do końca układała mu się współpraca z Robertem Lindstedtem. Pomyślałem, że to właśnie jego szukałem. To bardzo niebezpieczny zawodnik, z silnym serwisem, do tego jeszcze świetnie returnującym, mającym dobrze funkcjonujący forhend. Pomyślałem więc, że naprawdę do siebie pasujemy, bo obaj jesteśmy niemal wszechstronni (śmiech). Było w tym jednak odrobinę ryzyka. Przecież, gdy zaczynasz grać z kimś nowym nie masz pojęcia jak to będzie. Mieliśmy dobry start w Indian Wells, później także szło nam całkiem nieźle. Przegraliśmy kilka meczów we wczesnych rundach, ale zdarzało nam się to przeciwko naprawdę świetnym parom. Mimo tego widziałem wyraźnie, że jesteśmy coraz lepsi, jako duet. Myślę, że jeśli gramy na naszym normalnym, wysokim poziomie możemy wygrać z każdym na świecie.

 
Jesteś także jednym z najbardziej doświadczonych tenisistów w tourze. Jak bardzo gra podwójna zmieniła się odkąd przed ponad dwudziestu laty rozpoczynałeś swoją zawodową karierę?

 
Zmienił się niemal nie do poznania. Jest naprawdę wiele usprawnień. Teraz styl gry, sposób treningu jest dużo bardziej profesjonalny. Nie ma także wielu specjalistów, jeżeli chodzi o grę deblową, jak to było kiedyś. Teraz niewielu jest skupionch tylko na deblu, dziś wszyscy mają wyspecjalizowanych trenerów oraz fizjoterapeutów, a debla grają tylko wtedy kiedy chcą. Kiedyś jeśli twoim stylem był seriws i wolej mogłeś być naprawdę świetnym deblistą. Teraz także taktyka jest na zupełnie innym poziomie, oraz serwis, to bardziej dzięki sprzętowi, jest znacznie mocniejszy i dokładniejszy, przede wszystkim drugie podanie. Teraz mężczyźni uderzają też dużo mocniej po returnie z dwójki. Ciekawe jest też to jak się dobierają pary. Są potężnie serwujący z silnym forhendem, a obok Ci grający technicznie, pilnujący siatki, starający się pomóc partnerowi. Niewielu zostało takich, którzy grają tradycyjny tenis. Dużo zamieszania wprowadzili singliści. Teraz żeby rywalizować z tymi silnymi chłopakami musisz uderzać równie mocno, jak oni, co często nie jest takie proste i wielu przerasta.

 

Obok Ciebie jest wielu bardzo zasłużonych dla debla, a wciąż grających tenisistów. Dlaczego młodzi, utalentowani debliści nie są w stanie rywalizować na podobnym poziomie, co Ci z czołowej 50. rankingu?

 
Młodzi są po prostu zbyt porywczy, szaleni. Przede wszystkim chodzi o jakość gry i doświadczenie. Ktokolwiek jest w czołówce w pełni zasłużył sobie, a wręcz wywalczył, miejsce tam. Nikt nie dostaje przecież nic za darmo, jeśli kończysz rok w czołowej dziesiątce, to w pełni udowodniłeś, że na tą dziesiątkę zasługujesz. Ranking pokazuje jak dobry byłeś przez 52 tygodnie. Wciąż walczą starsi, jak ja, Nestor, Paes, Bhupathi, Max Mirnyi, braci Bryan. Oni pracowali na swoją pozycję przez lata. Z drugiej strony są młodsi, którzy chcą wygrać kilka turniejów, ale nie są na to gotowi.

 
Po tylu latach spędzonych na korcie, odniesieniu tylu wspaniałych zwycięstw nadal znajduje Pan chęci, by rywalizować o kolejny triumf wielkoszlemowy przeciwko tenisistom, którzy są często 15 lat młodsi? Czeka Pan na wygraną w US Open i w Australii?

 
Tak jest! Dokładnie! Nadal mam motywację, by grać na wysokim poziomie i mierzyć się z najlepszymi na świecie. Sprawia mi to wielką przyjemność. Wciąż mam nadzieję, że mogę grać na najwyższym poziomie, nieważne kto stanie po drugiej stronie siatki. W swojej karierze zwyciężałem z każdym możliwym tenisistą, więc pomaga mi też doświadczenie. Mimo, że, jak mówiłem, nastąpiło wiele zmian, jestem coraz starszy, to mogę wykorzystać swoje umiejętności, by wygrywać. Nie wiem jeszcze, ile pozostało mi czasu na korcie, ale zamierzam wykorzystać go do maksimum. Na pewno obecnie moim celem jest zwyciężenie we wszystkich turniejach wielkowszemowych, oraz chciałbym zdobyć medal na zbliżających się Igrzyskach olimpijskich, które w przyszłym roku odbędą się w Rio de Janeiro.

 
Co sądzisz o Marcinie prywatnie, jak postrzegasz go jako człowieka?

 
To naprawdę bardzo sympatyczny, otwarty człowiek. Jest bardzo spokojny, nie przejmuje się niepotrzebnie, zawsze kiedy trzeba ma zimną głowę. Jest już w tourze od 12 lat. Po długim okresie gry z Mariuszem Fyrstenbergiem, gdzie wygrywali wiele niesamowitych meczów, miałem wielokrotnie szansę z nimi walczyć chyba we wszystkich turniejach, tworzyli zgrany zespół. Jedynie wtedy kiedy nie odnosili sukcesów, musieli pokonać kolejne trudności. Ale to normalne, wszyscy zawodnicy przeżywają podobny okres. Na razie nasza współpraca układa się świetnie.

 
Myślisz, że moglibyście pracować ze sobą nieco dłużej?

 
Na razie jeszcze nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Zobaczymy, jakie będziemy osiągać wyniki jako zespół. Na razie wszystko idzie wspaniale. Na pewno skończymy ten rok wspólnie, na najwyższej możliwej pozycji. Pod koniec roku zdecydujemy, czy nasza współpraca zmierza we właściwym kierunku i czy obaj chcemy dalej wspólnie występować.

 

Czy Marcin nauczył Pana polskich słów?

 
Tak, na pewno pamiętam „jedziemy!”. W praktyce polski i serbski są do siebie bardzo podobne, ale czasem bardzo ciężko mi wymówić słowa, gdzie jest wiele „sz”, czy „cz”. Bardzo dobrze się rozumiemy, także z Radkiem, który pomagał nam na początku French Open. Ale wiesz, znam ich od tak dawna, że często wystarczy mowa ciała, a jak to nie pomaga to przechodzimy na angielski. Czasem, gdy chcemy się pośmiać zaczynamy zabawę polegającą na wypowiadniu przekleństw w obu językach. Nie ma jednak sensu ich teraz tutaj podawać (głośny śmiech).

 
Serbski tenis ma teraz wielu wybitnych tenisistów: Djokovic’a, Troickiego. Trafiła się naprawdę świetna generacja.

 

Faktycznie, mamy jeszcze Lajovicia, Kraijnovicia, w juniorach Milijovic, podobnie u kobiet. To co Serbia wyprodukowała w ciągu ostatnich dziesięciu lat naprawdę robi wrażenie. Novak już teraz przeszedł do historii tenisa, jako jeden z najlepszych, mamy też Annę Ivanovic, byłą numer jeden rankingu, mistrzynię Rolanda Garrosa, Jelena Jankovic, która także była na szczycie. Na pewno masz rację, że wytworzyła się ona w naprawdę ciężkich warunkach, szczególnie w porównaniu z innymi krajami. W Serbii jest jednak naprawdę wiele talentów, każdy wie, że dziś tenis pozwala się wybić, oglądają przecież Novaka w telewizji. Jestem pewien, że niedługo tych talentów będzie jeszcze więcej. Nadal wierzę też w innych. Viktor jest teraz w niesamowitej formie, powoli po kontuzji powraca Janko (Tipsarevic – przyp. red.), o Novaku już nie wspominając. Trudno będzie o kolejnego Djokovica, bo takich może być tylko kilku w całej historii tenisa.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Również dziękuję i do zobaczenia na meczu!

 

 

W Londynie rozmawiał: Piotr Dąbrowski