Wimbledon: Iga, czyli ta co śmiga nisko na nogach

162

28 czerwca 2021 roku, choć z deszczowym opóźnieniem, rozpocznie się 134. edycja wielkoszlemowego turnieju na trawiastych kortach Wimbledonu. Z numerem siódmym rozstawiona jest w imprezie najwyżej klasyfikowana Polka – Iga Świątek. W tym roku władze All England Clubu wyjątkowo odstąpiły od hołdowanej do niedawna tradycji, zgodnie z którą rozstawienia (ang. seedings) przyznawane są według wcześniejszych zasług, czy też prognozowanych możliwości na kortach trawiastych. Tym razem wszystko funkcjonuje zgodnie z zasadami rankingu ATP, więc np. Roger Federer rozstawiony został z numerem szóstym, a reprezentant Polski w Londynie Hubert Hurkacz – z 14. Zielona trawa londyńskich kortów polskim kibicom od lat kojarzy się bardzo dobrze. Świetne występy notowała tutaj nie tylko Agnieszka Radwańska, osiągając finał w 2012 roku, ale także Jerzy Janowicz (półfinał singla 2013), czy Łukasz Kubot (ćwierćfinał singla 2013, zwycięstwo w deblu w 2017 roku). W tym roku w drabince głównej singla jest trójka Polaków ? Iga Świątek, Magda Linette oraz Hubert Hurkacz. Tenis to taki sport, w którym o końcowym wyniku decyduje na tyle dużo czynników, że niemożliwym jest, aby choćby w najmniejszym stopniu określić jak daleko w turnieju zajdą reprezentanci Polski. Iga Świątek zagra z Su-Wei Hsieh, Magda Linette stanie naprzeciw Amandy Anisimovej, a Hubert Hurkacz zmierzy się z Lorenzo Musettim. Oponenci jak na pierwszą rundę, nad wyraz wymagający.

Mistrzyni Roland Garros 2020 i ćwierćfinalistka z 2021 roku Iga Świątek do All England Clubu przybyła prosto z Eastbourne, gdzie po trzysetowym meczu przegrała w II rundzie z Darią Kasatkiną. Dla Polki Eastbourne było pod wieloma względami przełomowe. Rundę wcześniej Polka pokonała Brytyjkę Heather Watson, co było dla niej pierwszym zwycięstwem na trawie od czasu rozpoczęcia seniorskiej kariery. W samym seniorskim Wimbledonie Świątek zagrała tylko raz, w 2019 roku, kiedy to odpadła w pierwszej rundzie ze Szwajcarką Viktoriją Golubić przegrywając 2:6, 6:7 (3-7). Tamto spotkanie było zderzeniem Polki z dorosłą grą na trawie. Zaledwie rok po zwycięstwie w juniorskim Wimbledonie Polka otrzymała od organizatorów szansę na zaprezentowanie się w turnieju głównym seniorek. I choć nie sprostała przeciwniczce wtedy, to teraz, bogatsza o dwa lata doświadczeń Polka podchodzi do swojego drugiego spotkania na wielkoszlemowym Wimbledonie bez oczekiwań. Nie wywiera na sobie presji i ma nadzieję, że pokaże się z jak najlepszej strony bez jakichkolwiek przewidywań wynikowych.

 

Inna sprawa, że ogrania na zielonej nawierzchni Polce bardzo brakuje. W całej swojej dotychczasowej karierze na trawie rozegrała jedynie osiem spotkań. Sama podkreśla, że podczas pierwszych tegorocznych treningów na trawie nie mogła na początku złapać rytmu gry. Gra na tej nawierzchni jest zupełnie inna niż na mączce. Niezbędne jest zupełnie inne ustawienie i feeling piłki. O ile na mączce sporo można ?dodać? doślizgiem, na trawie każdy punkt trzeba wypracować pozycją, drobić kroki, by odegrać piłkę idealnie tak, jak sama zawodniczka tego od siebie oczekuje. Kozioł odbicia piłki jest bardzo niski, co przy np. grze slajsem z jednej strony pomaga, ale dla odbierającego odbicie staje się nieprzewidywalne i niższe, niżby się tego można spodziewać na innych nawierzchniach. Nie dziwi więc, że jak mówi sama Iga, na początku nie mogła złapać rytmu wymian.

To zupełnie inne uczucie niż na innych nawierzchniach. Praca stóp na trawie całkowicie różni się od tej na mączce, czy betonie. Trzeba zachować odpowiednie proporcje w ruchach na korcie. Przez cały sezon grałam intensywne mecze, ale tak naprawdę dopiero tutaj czuję, jak bardzo bolą mnie nogi. – opowiada Świątek.

Co istotne, gra płaską, topsinową piłką na niewiele się zdaje na kortach przy Church Road, więc Polka wraz ze swoim sztabem na pewno mocno pracowała nad sposobami zniwelowania tej niedogodności i zaangażowania innych uderzeń i partii mięśniowych. – To na pewno będzie trudne, ale muszę myśleć o tym, aby być pozytywnie nastawioną i zagrać bez wielkich oczekiwań. Po prostu muszę się zrelaksować i cieszyć każdym meczem. Zdążyłam się już nauczyć tego, że zazwyczaj, jak będę oczekiwała jakiegokolwiek przełamania, to w tenisie jest naprawdę ciężko tego dokonać. Podchodzę do tego kompletnie na luzie. Mam nadzieję, że po prostu zagram tutaj solidny tenis i zagram dobrze. Generalnie chciałabym wygrywać głównie po to, żeby mieć więcej okazji na zdobycie doświadczenia i spędzić więcej czasu na kortach trawiastych. Nie zależy mi tutaj na wynikach, nie mam żadnego celu. Koncentruje się tylko na swojej grze i myślę, że to też trochę ułatwi mi właściwe podejście do tego turnieju pod względem mentalnym. 

Iga podkreśla jednak wyjątkowość wimbledońskiej zielonej nawierzchni i nietypową tradycję białych strojów, kultywowanych w All England Club przez ponad stulecie. – Mentalnie czuję się trochę jakbym była na wakacjach. Gra na trawie jest naprawdę wyjątkowa, choć z drugiej strony to nieco frustrujące grać na nawierzchni, która nie odpowiada za bardzo mojemu stylowi gry. Nie stawiam przed sobą wygórowanych oczekiwań i chcę po prostu cieszyć się każdym kolejnym meczem. Staram się też nie złościć, gdy cokolwiek nie idzie po mojej myśli, choć to nieco dziwne nie czuć tej ciągłości uderzeń, którą czułam przez cały sezon. Ja uwielbiam wracać na Wimbledon, mimo tego, że dwa lata temu moje wyniki na trawie nie były godne podziwu. Na pewno atmosfera tego turnieju jest wyjątkowa i po prostu postaram się dać z siebie wszystko. Biel strojów to na pewno miła odmiana i to, co lubię najbardziej, bo generalnie mimo tego, że zawsze mam pewne obawy przed sezonem na trawie, to w tym roku właściwie na to czekałam. Wręcz miałam ochotę jak najszybciej wejść na trawę i zobaczyć, czy przez te dwa lata nauczyłam się czegoś więcej i czy będę mogła, dzięki temu, że generalnie zrobiłam progres, jeśli chodzi o mój poziom gry, czy będę potrafiła to przełożyć na trawę. Czuję się bardzo dobrze, oczywiście mój styl gry nie jest idealny, jeżeli chodzi o tą nawierzchnię, bo ja lubię grać top spinem, który nie za dużo tutaj daje.

Oczywistym jest, że po jakimś czasie użytkowania korty stają się nieco bardziej wymagające. Polka liczy jednak na to, że będzie optymalnie przygotowana do rywalizacji już na pierwszy mecz w turnieju.

Wiadomo, że korty z czasem się zmieniają. Po kilku dniach trawa robi się właściwie zdarta z pewnych powierzchni kortu. Faktycznie pod spodem jest ziemia, więc poruszanie jest trochę inne, żeby w pewnych miejscach robić wślizgi, a w innych tego nie robić. To również jest wymagające i trzeba naprawdę dobrze czuć pod stopami wszystko to, co się dzieje. Na pewno jednak z biegiem lat coraz bardziej będę w stanie odnaleźć swoją grę. Wpadłam na pomysł, żeby pooglądać trochę Rafę Nadala i zobaczyć, jak on przełożył swój sposób gry z mączki na trawę. Względem kortów w Eastbourne nie ma ogromnej różnicy, ale szczerze mówiąc, ja nie jestem odpowiednią osobą, by właściwie odpowiedzieć na to pytanie, bo nie jestem ekspertem od trawy. Mało w życiu na niej zagrałam. Na pewno w Eastbourne trawa była trochę wyższa, tutaj jest niższa i to mi odpowiada, bo piłka trochę wolniej leci.

Co za tym idzie, Polka będzie miała nieco więcej czasu, aby właściwie dobrać odpowiednią pozycję. Wracając, na pewno dalsze treningi zaowocują lepszym przygotowaniem do meczu I rundy, przeciwko Hsieh Su-wei, a sztab, na czele z trenerem Piotrem Sierzputowskim z pewnością przygotuje nie tylko właściwą taktykę na to spotkanie, ale również znajdzie sposób na to wy wykorzystać wszelkie atuty Igi na trawie, maskując przy tym wszelkie niedoskonałości.

Grałam przeciwko niej na korcie ziemnym. Myślę, że tutaj będzie inaczej. Z pewnością pomocne będzie, jeśli będę bardzo nisko na nogach. Pamiętam, że już rywalizując z nią w Paryżu, tak robiłam. Tutaj prawdopodobnie zejdę jeszcze niżej. To będzie trudny mecz. Jeśli będę w stanie grać swoje i znajdę odpowiedni rytm, jeśli będę szła do piłki i nie będę się zbyt często spóźniać do jej zagrań, to myślę, że jestem w stanie wygrać. Zobaczymy, jak będzie, ale na pewno spore wyzwanie przede mną. Są zawodniczki, które potrafią grać solidnie i czasem po prostu przytrzymać piłkę. Ona na dodatek wpadnie na jakiś szalony pomysł, co jest wspaniałe. Dlatego tak fajnie jest ją oglądać. Ale ciężko jest być po drugiej stronie siatki – podsumowała Polka.

20-latka na trawiastych kortach kompleksu treningowego Aorangi Park miała okazję zamienić kilka słów z Andym Murray’em. Po tym, jak w mediach społecznościowych nawiązała z nim kontakt, w piątek przez kilka chwil miała okazję porozmawiać z dwukrotnym mistrzem Wimbledonu. Choć nie odbyła z nim treningu, jak w przypadku Rafaela Nadala podczas Roland Garros, to każda rada i wymiana doświadczeń z tak obytym z trawą zawodnikiem jest na wagę złota.

Właściwie rozmawialiśmy tylko przez sekundę, bo oboje szliśmy tą samą drogą na
trening. Zażartowałam, że może idziemy na ten sam. Zakładam, że jest dość zajęty. Granie z dziewczyną prawdopodobnie byłoby pewnego rodzaju stratą czasu dla niego, ponieważ, on jest dużo silniejszy i z pewnością woli grać z facetami. Nie chciałam mu przeszkadzać, zwłaszcza przed Wimbledonem – opowiada skromna Polka.

Iga przyzwyczaiła już, że przykłada wielką wagę do detali. Trening tenisowy, ćwiczenia motoryczne, praca nad wydolnością, opieka fizjoterapeuty, psychologa i oddzielenie tenisa od życia prywatnego. To wszystko u Polki funkcjonuje imponująco. Ta jednak ani na chwilę nie przestaje się rozwijać i szuka kolejnych obszarów, w których może poprawić się, chociaż o kilka procent. Na najwyższym poziomie o zwycięstwie decydują absolutne detale i Świątek w każdym aspekcie stara się zmaksymalizować swoje szanse na pomyślny wynik. Po zaangażowaniu Darii Abramowicz jako psychologa, a także Tomasza Jaszczuka odpowiedzialnego za opiekę fizjoterapeutyczną i dietę, teraz Polka zadbała o odpowiedni bank informacji i statystyk, by jeszcze lepiej poznać swoje ograniczenia i dowiedzieć się co jeszcze należy doszlifować, a co znaczniej poprawić. Taka osoba jest także przydatna przy rozpracowywaniu poszczególnych przeciwniczek, by jeszcze lepiej poznać ich mocne i słabe strony.

Pracujemy z osobą, która analizuje dla nas mecze i przygotowuje wszystkie statystyki. Zaczęliśmy współpracę na początku sezonu 2020. Tym aspektem zajmuje się zwykle mój trener (Piotr Sierzputowski – przyp. Red.) Ten pomysł wyszedł z jego inicjatywy i wydaje mi się to naprawdę ważne, ponieważ jestem typem osoby, która potrzebuje kogoś, kto zamieni wszystkie informacje statystyczne na zrozumiały przekaz, a w konsekwencji, skuteczne rady. Wydaje mi się, że funkcjonuje to naprawdę dobrze. W tenisie jest to w pewnym stopniu coś nowego, choć w innych dyscyplinach działa to od dłuższego czasu. Szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałam, że to możliwe i że są osoby, które się tym zajmują. Dobrze mieć wszystkie informacje, jakie tylko można uzyskać, by później właściwie je wykorzystać w praktyce.

Świątek w Wimbledonie rozstawiona jest z numerem siódmym i po Jadwidze Jędrzejowskiej oraz Agnieszce Radwańskiej (obie mogły liczyć na rozstawienie z numerem 2.) jest najwyżej klasyfikowaną Polką w historii turnieju. Na Idze jednak nie robi to żadnego wrażenia, będąc jedynie potwierdzeniem dobrze wykonanej pracy na korcie.

Ja po prostu w zasadzie nie patrzę na rankingi. Nawet jeśli jestem na siódmym miejscu, nie wywieram na sobie większej presji, bo wiem, że nie mam doświadczenia. Staram się po prostu nauczyć jak najwięcej. Jestem świadoma, że nie trenowałam na trawie wiele, ponieważ grałam w finale debla na Roland Garros. To ważna część sezonu, ale ważniejsza jest dla mnie nauka, a nie jakieś wielkie wyniki, bo myślę, że praca, którą tutaj wykonam, da efekty za kilka lat. Potrzebuję po prostu doświadczenia. W sumie to jest miłe, bo mogę grać bez żadnych oczekiwań. Po tym całym zamieszaniu, które było wokół mnie podczas sezonu na clayu, podczas Roland Garros, kiedy broniłam tytułu, to teraz jest po prostu łatwiej. Po prostu cieszę się grą. Może mój tenis nie będzie tak dobry, jak na innych turniejach, ale czuję się świetnie i jestem bardzo szczęśliwa, że mogę tutaj być.

Mecz Polki w I rundzie wielkoszlemowego Wimbledonu około godziny 18:30 czasu polskiego.

 

Rozmawiał i notował dla TenisNET: Piotr Dąbrowski