Tłumaczenie Querrey’a

88

Sam Querrey w rozmowie dla „Sports Ilustrated” mówi zamieszeniu w Petersburgu o którym pisaliśmy wczoraj. 

Przed startem turnieju ja i moja żona mieliśmy pozytywny wynik testu. Poddaliśmy się kwarantannie. Przez dwa dni obsługa hotelu dostarczała pod nasze drzwi posiłki w pudełkach i świeże prześcieradła.

Około godz. 20:00 zadzwonił do mnie przedstawiciel ATP i powiedział: „Nie jesteście już mile widziani w hotelu. Do twojego pokoju o godz. 22:00 przyjdzie dwóch lekarzy oraz pediatra dla waszego dziecka. Ustalą, czy macie objawy. Jeśli tak, cała wasza trójka trafi do szpitala na co najmniej dwa tygodnie”.

Skontaktowałem się z prywatną firmą lotniczą i zapytałem, czy dostanę samolot z Petersburga do Londynu. Dali mi go. Wcześnie rano wyszliśmy z hotelu, udaliśmy się do prywatnego terminalu odrzutowców i wylecieliśmy do Londynu. Podczas podróży wraz z żoną mieliśmy maski medyczne N-95, których nie zdjęliśmy. Po wylądowaniu udaliśmy do wynajętego przez mnie Airbnb, gdzie przez dwa tygodnie byliśmy w kwarantannie.

Jako mąż i ojciec musiałem zrobić to, co uznawałem za słuszne. Nie chciałem pozwolić, by nasza rodzina na dwa tygodnie trafiła do szpitala.

Uważałem, że ta historia nie została sprawiedliwie przedstawiona. Nie odmówiliśmy lekarzom, gdy byli już pod naszymi drzwiami. Po prostu poprosiliśmy, by przyszli kilka godzin później, na co się zgodzili. Czytałem, że zaoferowano nam luksusowy apartament na czas kwarantanny, ale to nieprawda. Moim zdaniem nikogo nie narażaliśmy na niebezpieczeństwo. Podczas podróży mieliśmy po dwie maski i minimalizowaliśmy kontakt z kimkolwiek.

Mam dobre relacje z ATP. Próbowaliśmy do nich dotrzeć, aby nam pomogli, ale mówili, że to decyzje władz lokalnych – odniósł się do działań władz męskiego tenisa -podsumował Amerykanin