Siła psychiki, czyli każdy chce być jak Iga Świątek

123

Jak debiutować to z przytupem. Iga Świątek rozpoczęła swoją przygodę z dorosłym turniejem im. Rolanda Garrosa w bardzo dobrym stylu. Po optymalnym okresie przygotowań w Warszawie oraz Académie Mondiale de Tennis Mouratoglou Tennis Academy Iga przystąpiła do zmagań w kompleksie Stade Roland Garros przygotowana, jak podkreślał jej sztab, pod każdym względem. Zaordynowano skrojony na nią cykl treningowy, podzielony na trzy aspekty. Pierwszym była oczywiście praca czysto tenisowa, gdzie pod okiem czarodzieja perswazji i technik wszech tenisowych Piotra Sierzputowskiego Polka wchodziła na jeszcze wyższy poziom tenisowego rzemiosła. Pomiędzy jednostkami treningu tenisowego aplikowane były także treningi motoryczne, gdzie pod okiem Jolanty Rusin -Krzepoty poprawiano wydolność i wytrzymałość organizmu. Częściej pracowano na wolnych ciężarach i własną masą ciała, aniżeli ze sztangą, czy hantlami w ręku. To pozwoliło Idze zyskać na szybkości i zwrotności.

Mój tenis zmienił się pod każdym poziomem. Jestem trochę szybsza, gram trochę mocniej, dokładniej, może zmieniłam coś w technice, ale szczerze to ciężko mi to ocenić. Dużo też się zmieniło jeżeli chodzi o rutyny między punktowe, to o o czym myślę na przerwach, bo kiedyś miałam wrażenie, że nie myślałam o niczym, a teraz staram się regenerować na przerwach i czerpać z tego jak najwięcej. Wszystko idzie powoli do przodu.

Kolejnym, a nie mniej ważnym aspektem, była praca mentalna. Tutaj na wysokości zadania stanęła Daria Abramowicz, która kilka miesięcy temu dołączyła do ekipy tzw. ?Teamu Świątek? i została przyjęta z otwartymi ramionami. Z Igą specjalistka niemal od razu znalazła współny język, a dzięki sile spokoju i prostemu przekazywaniu informacji od razu zaskarbiła sobie jej zaufanie.

Podoba mi się, że Daria wyjeżdża ze mną na turnieje, to już jest trzeci turniej od lutego na którym jesteśmy razem. Wcześniej nigdy nie współpracowałam z psychologiem na takim poziomie. To jest bardzo profesjonalne i ona poświęca bardzo dużo czasu, żeby w ogóle tu przyjechać, co doceniam. Podoba mi się to, że mamy super relację poza kortem i potrafimy to oddzielić od pracy. Powoli otwiera mi oczy na różne sprawy. Podoba mi się też to, jak mi tłumaczy niektóre rzeczy. To, że jest obecna na treningach w Warszawie. Tenis jest taką dyscypliną, gdzie poza kortowe sprawy też mają ogromny wpływ. Otwiera się dla mnie nowa furtka i nowa rzecz nad którą mogę pracować. Myślę, że ma to bardzo duży wpływ na mój tenis. To na pewno jest osoba, która mogłaby mi pomóc w przyszłości.

Jednak mimo tego całego przygotowania nie można zapominać, że choć Iga w karierze wygrała już wiele ważnych meczów w profesjonalnym tenisie, a w juniorkach nie znalazła sobie równych podczas Wimbledonu, to jednak wciąż ma tylko niespełna osiemnaście lat. Nic więc dziwnego, że kiedy wchodziła na kort numer jeden odczuwała pewien stopień stresu. Cóż z tego, że grała już w Paryżu kilkukrotnie. Przecież dopiero teraz zadebiutowała w zmaganiach dorosłych singlistek w jednym z czterech najważniejszych dla każdego tenisisty i tenisistki turnieju. Wydaje się, że nie miałaby tutaj znaczenia klasa rywalki, bardziej liczyła się tutaj waga samego spotkania i cały ładunek emocjonalny, który za sobą niósł. A ten był niemały, bo rywalizowała o II rundę Roland Garros.

Inna sprawa z kim. Jej rywalką była zaledwie 16-letnia Selena Janicijevic, która we Francji nazywana jest diamentem równym Amelie Mauresmo, a zapytana o nią Kristina Mladenovic najpierw zdziwiła się co to za dziewczyna z dziwnym nazwiskiem, a później nie mogła przestać się jej nachwalić. Podobnie jak Iga zadebiutowała w Roland Garros.

To w ogóle ciekawa osobowość. Jej matka jest Serbką, ojciec Francuzem. Gdy stanęła obok mnie wrażenie może robić jej ze wszech miar słuszny wzrost (byliśmy niemal równi, a ja do najniższych(chyba) nie należę ;)

Ale co tam te 183 cm wzrostu. Gdy już wygodnie usadowiliśmy się w kolistych fotelach młoda serbsko-francuska, albo raczej francusko-serbska tenisistka nie ma problemu z niemalże natychmiastowym przeskokiem między francuskim, serbskim, a angielskim, a na koniec, po uprzednim zaciągnięciu krótkiej lekcji polskiego pożegnała się dziarskim ?Cześć!?. Po prostu poliglotka!

Jednak nie odchodząc od tenisa wróćmy na chwilę na główną arenę zmagań. To też nie jest taka oczywista sprawa, bowiem najpierw mecz Polki został wyznaczony na kort numer siedem. Jednak z powodu przedłużającego się spektaklu zaserwowanego francuskim kibicom przez Fernando Verdasco organizatorzy zdecydowali o przeniesieniu spotkania na kort numer jeden. Tam stawiła się porządna reprezentacja Polski. Poza sztabem Igi (Tercet Piotr Sierzputowski ? Jolanta Rusin-Krzepota ? Daria Abramowicz) w boxie Polki obecny był także kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Federacji Dawid Celt, najlepsza polska tenisistka w historii Agnieszka Radwańska oraz Wojciech Fibak, który wspaniale zapisał się na kartach historii paryskiego turnieju.

Pierwszy set? Szczerze mówiąc tylko w nim Francuzka miała szansę załapać się na grę i powalczyć o coś więcej niż kilka wygranych punktów w gemie. – Mimo wszystko to był jej pierwszy turniej profesjonalny w karierze więc w sumie rozumiem jeśli nie grała swojego najlepszego tenisa.

Paryżanka właśnie w pierwszej partii pokazała przebłyski dobrej gry, czasem była w stanie utrzymać tempo wymiany, a piłkę w korcie, ale kiedy Polka podchodziła nieco tylko bardziej ofensywnie ta kapitulowała. Wrażenie na pewno mógł robić doping Francuzów, którzy chóralnie śpiewali ?La, La, La, Allez Selena!?. Kibicom 16-latki wiary nie zabrakło. Jej pod koniec meczu trochę już jednak tak.

Polka, choć na początku nieco stremowana i jak sama później przyznała zestresowana tym spotkaniem, po pierwszej partii zaczęła spokojnie realizować wszystkie założenia nakreślone przez sztab. Trzymała się tego wszystkiego co miało jej przynieść końcowy sukces.

Mam wrażenie, że rozkręcałam się z gema na gem. Mimo tego niepokoju, który miałam przez pierwsze kilkanaście minut później wszystko się dobrze potoczyło i miałam kontrolę nad całym meczem. Ja jestem na takim etapie, że wszystko trzeba szlifować. Zrobiliśmy fajny okres przygotowawczy w Mouratoglou Tennis Academy. To nie jest tak, że będziemy się teraz na jakiś dużych rzeczach się skupiać, ale zawsze trzeba poprawić jakieś drobiazgi. W mojej profesjonalnej karierze nie spotkałam się z taką sytuacją, żebym była faworytką jakiegoś spotkania. Jak zrobiłam kilka prostych błędów i publiczność zaczęła krzyczeć to do mnie dotarło, ale odcięłam się od tego, bo pracowałam nad tym z moją psycholog. I z gema na gem wyglądało to coraz lepiej.

Polka podkreśla, że nie łatwo było jej się zmierzyć z rolą faworytki, którą na turnieju tej rangi była tak naprawdę po raz pierwszy w życiu.

Usztywniło mnie to, że byłam faworytką. To jest niespotykana dla mnie sytuacja. Na treningach grałam po prostu sto razy lepiej. Mam nadzieję, że tego nie było widać, bo taki jest mój cel. Ukrywanie tego. Czuję się super i po prostu pewna siebie. Nie spodziewałam się, że aż tak się zestresuję na początku. Ostatnie kilka dni byłam wyluzowana i doszłam do wniosku, że już czwarty raz gram na tym obiekcie. Nie czułam normalnego napięcia i to mnie to mnie trochę uderzyło w pierwszych minutach meczu. Tylko z tego jestem niezadowolona, ale to też nie jest jeszcze rzecz, którą potrafię skontrolować.

Co ciekawe Iga Świątek do Paryża ma stosunek wysoce ambiwalentny, wprost przeciwny do innej naszej czołowej tenisistki Magdy Linette.

Paryż mnie nie pociąga, w tym roku jeszcze nic nie widziałam. Myślę, że po turnieju na pewno znajdziemy czas, żeby coś zwiedzić, ale na razie to jest w ogóle na drugim planie. Turnieje wielkoszlemowe tak absorbują, że nie ma czasu.

Jednak mimo wszystko Świątek nie traci dobrego humoru, pewności siebie i jak zawsze twardo stąpa po ziemi.

Myślałam, że przez to, że czwarty raz tutaj gram to będę miała trochę mniej stresu, a tak się nie wydarzyło. Mam nadzieję, że za kilka lat Philipe Chatrier będzie dla mnie naturalnym środowiskiem, a Suzanne Lenglen będzie obca.

Co ciekawe niespełna osiemnastoletnia Świątek miała okazję porozmawiać i wymienić się uwagami dotyczącymi touru z Agnieszką Radwańską. Była wiceliderka rankingu WTA podzieliła się ze Świątek cennymi radami i anegdotami z tenisowego touru.

Kilka dni temu pierwszy raz miałyśmy okazję dłużej porozmawiać. Poznałyśmy się, bo wcześniej nie było możliwości. To byłoby dziwne, gdyby mnie nie znała, a już udzielała rad. Generalnie jest bardzo fajną osobą. Mogłam to ocenić sama, a nie przez to, co mówią o niej media. Cieszę się, że się poznałyśmy.

Jak wiadomo tenisiści mają swoje rutyny, tj. zachowania (często przesądne), których starają się trzymać, aby nie zaburzyć pewnego porządku, który w pewnym momencie przyniósł korzyści bądź zwycięstwa. Podczas tegorocznego Roland Garros takową rutyną można nazwać wspólne treningi Igi Świątek i Magdy Linette, które przez cztery kolejne dni wspólnie szlifowały umiejętności, aby jak najlepiej przygotować się do rywalizacji w kompleksie Stade Roland Garros.

My tego nie planowałyśmy, ale wyszło tak, że cztery dni z rzędu trenowałyśmy razem. Po prostu tak wyszło i mam nadzieję, że jeśli będziemy miały podobny plan w czwartek to może się razem rozgrzejemy.

Mecz Igi skończył się po równo godzinie. To w sumie tyle. Teraz głos oddajmy rywalce Polki, bo ta pięknie wysławiająca się młoda tenisistka nie szczędziła miłych słów w kierunku Igi.

Ona była wszędzie. Jasne, popełniła sporo błędów, ale popisała się wieloma potężnymi uderzeniami na które nijak nie mogłam znaleźć odpowiedzi. Starałam się mocno mieszać grę, ale ona też nie pozwalała na wiele. Mimo wszystko zagrałam świetny pierwszy set. Jest mi przykro, ale to był naprawdę wysoki poziom trudności. W drugim secie Świątek grała już znacznie lepiej, była bardzo pewna siebie i chyba trochę zdenerwowana, że przegrała I seta. Wtedy wszystko się dla mnie skomplikowało. To niesamowita zawodniczka, jako juniorka należała do najlepszych na świecie. Nic dziwnego, że już nie gra w juniorach, bo już przerasta wiele tenisistek z touru i w przyszłości może odnieść wiele sukcesów. Dziękuję publiczności, która tak mocno mnie wspierała. To było wspaniałe, była cała moja rodzina, tata, mama, trener. To było niezwykłe uczucie.

Polacy w Paryżu mają teraz dzień przerwy. Do rywalizacji powrócą 30 maja. Iga Świątek o III rundę mierzyć się będzie z rozstawioną z numerem 16. Chinką Qiang Wang.

 

Z Paryża dla TenisNET: Piotr Dąbrowski