Serwis, część pierwsza

522

To jak to było z tym bekhendem?… Że niby trudny on?.. No to dzisiaj porozmawiamy o prawdziwie trudnym uderzeniu.

Chociaż… Niektórzy twierdzą, że nie ma trudnych uderzeń. Że są uderzenia, które się czuje albo nie… Nazwijmy zatem serwis uderzeniem złożonym.

Co do tego bowiem nie ma żadnych wątpliwości. Elementów (a i zarazem pułapek) technicznych jest bowiem tu sporo:
– wyrzut piłki,
– balans ciała,
– „pętla” ramienia i rakiety,
– precyzyjna synchronizacja (timing) w momencie uderzenia piłki,
– praca nóg.

Uff, chyba tyle. Na oko nie jest powyższa lista dużo bardziej skomplikowana niż w przypadku innych uderzeń. Wystarczy jednak zatrzymać się już przy pierwszym elemencie,  by zrozumieć, jaki ogrom pracy czeka początkującego adepta tenisa, by serwować swobodnie i skutecznie.

Prawidłowy wyrzut wymaga sporo ćwiczeń, a z drugiej strony jest warunkiem koniecznym (choć nie wystarczającym, jak mawiają matematycy) udanego serwisu. Pamiętaj, że podczas meczu możesz wyrzut powtórzyć, w żadnym wypadku nie próbuj zatem uderzać źle wyrzuconej piłki.

Jak ćwiczyć wyrzut? Na początek można śmiało bez użycia rakiety. Przyjmijmy prawidłową pozycję do serwisu:
– stajemy w pobliżu środka linii końcowej kortu, jeżeli serwujemy na stronę forhendową – zróbmy krok w prawo, jeżeli na bekhendową – w lewo.
– lewą stopę postawmy bezpośrednio za linią końcową, pod kątem, mniej więcej, 45% (i nie przesuwamy jej aż do momentu uderzenia!). Niektórzy wolą nieco bardziej równolegle, co pogłębia boczne ustawienie ciała, jednak jako punkt wyjściowy do treningu – kąt 45% jest dobrym pomysłem,
– stoimy, jak już zdążyłem wspomnieć, bokiem do przeciwnika, lewy bark (osoby leworęczne tradycyjnie proszę o stosowną korektę opisu) skierowany w kierunku siatki.

Jak ocenić, czy wyrzut jest prawidłowy? Piłka oczywiście powinna osiągnąć pewien zamierzony pułap, nie mniejszy niż odległość od czubka stopy do wierzchołka ramy rakiety WYCIĄGNIĘTEGO W GÓRĘ i WYPROSTOWANEGO NICZYM STRUNA serwującego.
Nie może być niższy, bowiem w tym miejscu będziemy uderzać piłkę… Noo, może minimalnie niżej, uderzamy przecież piłkę tzw. sweet spotem na powierzchni naciągu, nie ramą. I niech taki kompromis wystarczy!
Uderzanie niżej to marnotrastwo Twojego wzrostu, zasięgu ramion, a także znacząco mniejsza szansa na satysfakcjonujące uderzenie. Ot, czysta fizyka.

Ale wróćmy do wyrzutu. Można wyrzucać wyżej, tak, by piłka spadła nam „na rakietę” z odpowiednim opóźnieniem, potrzebnym do wykonania pełnej pętli rakietą. Nie radzę jednak wyrzucać piłki przesadnie wysoko. Oczywiście, im wyższy wyrzut, tym więcej czasu, by zebrac w sobie siłę do uderzenia i wykonać prawidłowy ruch. Ale i większy margines błędu, więcej szans, by słońce zdążyło oślepić serwującego przed uderzeniem, większa też podatność piłki na siłę wiatru. Pamiętajmy poza tym, że piłka spadająca z dużej wysokości nabiera sporej szybkości i wówczas trzebą ów pęd odpowiednio skierować w pożądanym przez nas kierunku.

Tyle wywodów na temat wysokości, teraz sprawa chyba najważniejsza, bo i (jak uczy praktyka) wbrew pozorom bardzo trudna do swobodnej realizacji – pożądane miejsce opadnięcia piłki na kort w sytuacji, gdy uderzenie nie jest wykonywane. Proponuję niewielki obszar (wielkości, powiedzmy, pokrowca od rakiety tenisowej) w odległości pół metra w prawo i pół metra w przód. Najlepiej – w takim miejscu połóżmy rzeczony pokrowiec i ćwiczmy tak często, jak się da. Niekoniecznie na korcie, kawałek placu przed domem wystarczy.

Załóżmy, że na tym ćwiczeniu chwilowo zakończę omawianie podstaw wyrzutu, bo przecież ten temat wcale nie został wyczerpany.
Ilość spostrzeżeń, którymi chciałbym się z Wami podzielić na okoliczność serwisu jest tak duża, że będę o tym uderzeniu pisał w kilku odcinkach, przechodząc w odpowiednim momencie do kategorii treningowej.

A teraz – niespodzianka!:-)
Serwis step by step, gdzie opisuję po kolei szczegóły mojego serwisu, podpierając się świetnymi zdjęciami autorstwa p. Janusza Kuczyńskiego (dzięki za fotki i zgodę na publikację!). Następnie wrzucę kilka filmików szkoleniowych z netu tak, byście mieli okazję do porównań.

1. Wyrzut (znowu…)

Patrzcie, udało mi się stanąć tak, jak to wcześniej opisałem :D W momencie wyrzutu ciążar ciała przeniosłem na nogę zakroczną. Wróci oczywiście na nogę wykroczną w momencie uderzenia. Piłka za momencik straci kontakt z opuszkami palców lewej ręki i … się zacznie :-) Rakieta rozpoczyna pętlę, ale na potrzeby pierwszych (a i nastepnych też) ćwiczeń serwisu możecie luźno zarzucić rakietę na plecy przed wyrzutem i wykonywać tylko ostatnią fazę ruchu. Oszczędzi Wam to nieco problemów koordynacyjnych na początku.
Aha, jeszcze jedna istotna rzecz – uchwyt „bekhendowy”, czyli górna krawędź główki przekrzywiona „na godzinę pierwszą”.

2. Przeniesienie ciężaru ciała na nogę wykroczną.

Piłka opuściła już dłoń i wzlatuje w górę, noga wykroczna zaczyna przejmować ciężar ciała i za chwilę wykona nielekką pracę, by wystrzelić mój zadek w górę :-) Główka rakiety „idzie w górę”, za chwilę wykona pętlę za plecami.

3. Pętla.

Łokieć wznosi się ku górze, ciężar ciała nabierą pędu do przodu. Już nie ma odwrotu! Będzie atomowy serwis, po którym wskoczę głęboko w kort (bo tak trzeba!) i pomknę do siatki (bo to ujęcie z gry deblowej).

4. Uderzenie.

Czy to zdjęcie wystarczająco dobitnie pokazuje, w jakiej pozycji należy uderzać? Wierzcie mi, dokladnie na taki pułap uderzenia pozwala mi moje 180 centymetrów (niektóre urządzenia pomiarowe sugerują, ze 180 „z hakiem” :-)).
Stopa nogi wykrocznej nie wchodzi w kort zbyt wcześnie, nie warto narażać się  na wywołanie foot fault, czyli błedu stóp, dyskwalifikującego serwis.

5/6/7. Końcowe fazy uderzenia.

Główka rakiety ląduje w okolicach lewego kolana (w okolicy… w samo kolano uderzać nie polecam), wzrok skoncentrowany (a jakże) na piłce. Pierwszy krok w kort nogą zakroczną obowiązkowy, pozostałe – w zależności od obranej strategii.

Teraz obiecane youtubowe instruktaże, wszak po to internet daje pełną swobodę multimedialną, by z niej pełnymi garściami czerpać.

Na koniec, jeżeli zdążyłem zasiać w Tobie niechęć do serwisu moimi przydługimi wywodami, spieszę naprawić sytuację kilkoma powodami, dla serwis może okazać się nawet bardziej przyjaznym uderzeniem od pozostałych:
– to jedyne uderzenie, na które nie ma wpływu przeciwnik. Innymi słowy, tylko od Ciebie zależy, w jaki sposób je wykonasz. Oczywiście istnieją niuanse w zachowaniu odbierającego, które mogą wpłynąć na Twoją taktykę
serwowania, ale to raczej na zasadzie wykorzystania dodatkowo nadarzających się okazji, niż faktycznego zaburzenia uderzenia.
– Fakt, że serwisem rozpoczynasz grę pozwala Tobie na wybór taktyki na całą wymianę, a sam sposób serwowania możesz dopasować tak, by wybraną taktykę jak najbardziej efektywnie realizować.
– no i masz prawo powtórzyć serwis, jako jedyne z istniejących uderzeń. Prawo to, w połączeniu z możliwością rezygnacji z uderzenia po słabym wyrzucie, daje Tobie olbrzymie możliwości zyskania inicjatywy w wymianie. Wykorzystaj je!

Poza tym, jeżeli jesteś facetem – od efektownego serwisu zwyczajnie nie masz ucieczki. Po pierwsze – w męskim tenisie bez ofensywnego serwisu ani rusz (u kobiet maskować ten brak można nieco dłużej). Po drugie – zaryzykuję opinię, że nie ma
bardziej „męskiego” uderzenia w oczach widowni płci pięknej :-)

Aa..aha, teraz głodny kolejnych informacji? Ok, here you go.

No, dobrze, jeszcze dorzucę podania z najwyższej półki. I to już będzie naprawdę koniec na dziś. Miłego trenowania!

Sławek Mróz