„RP”- Radwańska: w Stanach się umęczyłam

87

Dziwna sprawa: nawierzchnia w Charleston była nawet wolniejsza, niż mączka w Polsce, do tego dochodziły miękkie piłki, po dwóch gemach jakby pęknięte i jeszcze deszcz. Umęczyłam się – powiedziała Agnieszka Radwańska.

Udało się to sześciotygodniowe amerykańskie tourne??

Trzeba oceniać prosto: ćwierćfinał w Indian Wells dobrze, start w Miami niestety nie. Kiedy przyjechałam na Florydę, ?le mi się grało. Nie czułam kortu, może tam była trochę inna nawierzchnia, ale tak czy siak, powinnam była zagrać lepiej. W dwóch turniejach na amerykańskich zielonych kortach ziemnych też było ciężko. Dziwna sprawa: nawierzchnia w Charleston była nawet wolniejsza, niż mączka w Polsce, do tego dochodziły miękkie piłki, po dwóch gemach jakby pęknięte i jeszcze deszcz. Umęczyłam się.

Przed panią turnieje na kortach ziemnych – Berlin, Rzym i Stambuł, a potem Roland Garros, a wcześniej Suzuki Warsaw Masters w stolicy. Lubi pani pokazówki?

Grałam jedną, w Holandii z Michaellą Krajicek. Odbijałyśmy piłki pod nogami, pokazywałyśmy różne triki, z poważnym meczem nie miało to nic wspólnego. Na końcu miałam przegrać, bo to było u niej. Wszystko pod publikę, żeby był show. Ta w Warszawie będzie bardziej na serio, taki poważny trening i dobrze, bo poza treningami w Krakowie jeszcze nie miałam okazji zagrać prawdziwego meczu na czerwonej mączce. A czy lubię? To jest mała część tego co robię i z czego żyję. Myślę, że to jest wydarzenie przede wszystkim dla polskich kibiców, żeby mieli okazję wreszcie zobaczyć nas na żywo i żeby nie zapomnieli o warszawskim turnieju.

Zbojkotuje pani igrzyska olimpijskie w Pekinie?

Nie zamierzam.

Z kim zagra pani debla?

Sprawa nie jest jasna. Przepisy kwalifikacji dają możliwość różnej interpretacji, ale zasada ogólna jest taka, że jeśli zakwalifikują się dwie singlistki z danego kraju, to automatycznie powinny zagrać w deblu. Marta Domachowska jeszcze nie jest pewna awansu, Ula jest dość daleko w rankingu, więc jej szansa na start nie jest duża. Istnieje inna furtka – tenisistki z pierwszej dziesiątki rankingu WTA mogą sobie dobrać krajowe partnerki, ale ten przywilej jeszcze trudniej wywalczyć. Poczekajmy do zakończenia Wielkiego Szlema w Paryżu, po nim wszystko będzie jasne.

„Rzeczpospolita”