Roland Garros: Hiszpański finał!

39

ferrerDavid Ferrer (Hiszpania, 5) po nadspodziewanie łatwym meczu pokonał Francuza, Jo-Wilfrieda Tsongę (ATP 8) po trzech setach walki, 6:1, 7:6(3), 6:2. Dzięki tej wiktorii Hiszpan zapewnił sobie miejsce w wielkim finale wielkoszlemowego turnieju im. Rolanda Garrosa, który rozgrywany jest na czerwonej mączce w Paryżu (pula nagród 21,017,000 euro). Będzie to pierwszy w karierze występ Ferrera w finale turnieju rangi wielkoszlemowej. Co ciekawe,  ten niewątpliwy sukces odniósł dopiero w czterdziestym drugim starcie w zawodach tej rangi. Żaden inny tenisista nie potrzebował do awansu do decydującego meczu tak wielu występów.

 

Dla obu tenisistów półfinałowe spotkanie French Open było jednym z najważniejszych w ich całej zawodowej karierze. Ferrer, człowiek, który wiecznie jest w cieniu wielkiego Rafy Nadala, teraz będzie miał okazję udowodnić swoją prawdziwą wartość. Piąty zawodnik rankingu ATP pozbawił się także łatki wiecznego półfinalisty wielkich imprez, bez skrupułów niszcząc marzenia tysięcy francuskich kibiców o zwycięzcy Rolanda Garrosa z nad Sekwany. Dodać należy, że chociaż David zawsze był uznawany za zawodnika który bardzo dobrze spisuje się na mączce, to od dzisiaj należy go tytułować mianem specjalisty, stawiając w jednym szeregu z Nadalem. W walce o końcowy triumf Ferrer zmierzy się ze swoim rodakiem, Rafaelem Nadalem. To właśnie to wielkie tenisowe święto rozstrzygnie, do kogo należy obecnie prymat na mączce. Dotychczasowy niekwestionowany król kortów ziemnych, Rafa, w końcu znalazł godnego rywala, w osobie swojego rodaka.

 

I set przebiegał całkowicie po myśli 31-letniego Ferrera. Hiszpan w pełni kontrolował przebieg partii, nie pozwalając, sobie na chwilę dekoncentracji, z kolei rywalowi na pokazanie pełni umiejętności i rozwinięcie skrzydeł. Mimo, że wynik wydaje się jednostronny to właśnie w I secie Tsonga toczył najbardziej wyrównany bój z pewnym swego Hiszpanem. Pewne jest, że niesiony dopingiem niemal piętnastu tysięcy Francuzów Jo-Wilfried, mógł się pokusić o wygranie kilku gemów więcej. Na szczęście dla Hiszpana Francuz nie był tak regularny i dokładny jak miało to miejsce w jego poprzednich meczach. Mylił się jednak nie tylko z powodu błędów własnych. Nie, to Ferrer swoją agresywną, pełną porywczości, ale i pasji grą zapędzał Tsongę na skraj możliwości, gdzie często już zrezygnowany i niepewny Francuz poddawał się tracąc kolejne niezwykle istotne punkty. Nie wytrzymujący tempa rywala Tsonga, mimo, że walczył jak na reprezentanta Francji przystało, nic nie mógł poradzić, grając przeciwko wybitnie tego dnia dysponowanemu Davidowi.

 

Już pierwsze gemy pokazały, że to nie będzie dla Francuza łatwe i przyjemne spotkanie. Tsonga jeszcze się nawet porządnie nie rozgrzał, a już schodził na przerwę z bagażem utraty własnego podania. Kolejne dwa gemy pokazały, kto tego dnia ma większą ochotę na występ przeciwko Rafaelowi Nadalowi. Niezwykle zdeterminowany i umotywowany Ferrer z wielką pewnością wygrywał kolejne punkty doprowadzając do tego, że naprawdę nie mający dziś szczęścia Tsonga mógł tylko patrzeć na kolejne idealnie zagrywane przez Hiszpana piłki. Dość powiedzieć, że pierwszego gema Francuz  na swoje konto mógł zapisać dopiero po kilkunastu minutach gry, kiedy to przegrywał już 5:0. Nawet wygrany serwis nie podbudował 28-latka, który wyraźnie nie wierząc już w możliwość zwycięstwa w tej partii  oddał seta do piętnastu, po trzydziestu czterech minutach spotkania.

 

Kolejna partia to prawdziwy festiwal przełamań. Francuz, który najpewniej poczuł swoją wielką szansę na wyrównanie stanu spotkania rozpoczął prawdziwą batalię, pokazując wszystkie swoje atuty. Twarda gra zaowocowała pewnym i, wydawałoby się, spokojnym prowadzeniem trzy do zera. Jednak tenis kochamy właśnie dlatego, że jest to dyscyplina niezwykle nieprzewidywalna. Po świetnym początku Francuz nagle przyhamował, jakby chcąc nieco uspokoić grę i wypocząć po trudach pierwszego seta. Z drugiej strony mogło się także wydawać, że to Ferrer włączył kolejny bieg, nie chcąc dopuścić do niekomfortowej sytuacji i utraty, ciężko przecież wypracowanej, przewagi. Cierpliwość opłaciła się. Hiszpan nie tylko dogonił Tsongę dwukrotnie przełamując serwis 28-latka, ale co ważniejsze, wyszedł na prowadzenie. Nie zrażony słabszym okresem gry, Francuz, najwidoczniej wyczerpując limit niepowodzeń, doprowadził do wyrównania i mimo tego, że Ferrer miał już (w dziesiątym gemie) piłkę setową, Tsonga potrafił wyjść z opresji, doprowadzając do tie-breaka. Decydujące o losach seta siedem punktów, z niewielkimi problemami, ale jednak padły łupem bezsprzecznie lepszego dziś Hiszpana. Wygrywając tie-breaka do trzech Ferrera dzielił tylko set od pierwszego wielkoszlemowego finału w całej tenisowej karierze.

 

Ostatni set to koncert gry Ferrera, który pewny swojej wyższości za każdą piłką pokazywał Francuzowi jak wielka różnica dzieliła tego dnia obu tenisistów. Mimo, że nie była to może różnica klas to jednak Ferrer wygrał pewnie, praktycznie bez żadnych wątpliwości, notując dwa przełamania. Kluczem do zwycięstwa okazał się niewątpliwie jego pierwszy serwis, który pozwolił Hiszpanowi z łatwością rozprowadzać rywala i pewnie kończyć tak rozpoczęte akcje. Przy pierwszym podaniu Ferrer wygrał aż 3/4 piłek, notując przy tym aż 70% skuteczność własnego podania. W całym spotkaniu łupem Hiszpana padło aż 108 punktów, co przy liczbie 84 Francuza pokazuje nie tyle jaką Ferrer miał przewagę, tylko jak bardzo był on regularny i skuteczny, konsekwentnie realizując przyjętą na to starcie taktykę. Ostatecznie trwający dwie godziny i sześć minut mecz zakończył się wynikiem 6:1. 7:6(3), 6:2 i to właśnie zawodnika z Półwyspu Iberyjskiego zobaczymy w wielkim finale wielkoszlemowego Roland Garros.

 

Tam o wieczną chwałę i zapis na kartach historii Ferrer powalczy z Rafą Nadalem. Kto okaże się królem Paryża? Tego dowiemy się już jutro. Za dotarcie do finału French Open obaj panowie otrzymają po 1200 punktów do rankingu ATP i po 750 tys. euro. Taki obrót spraw oznacza, że w przyszłotygodniowym rankingu David Ferrer zajmie miejsce swojego rodaka z Majorki i to on będzie zajmował czwarte miejsce na światowych listach, spychając Rafaela Nadala na piątą pozycję.