„Polska Times”: Śladami Fibaka

51

Wojciech Fibak Wikipedia.plJerzy Janowicz idzie śladami Wojciecha Fibaka? A właściwie jakie to ślady? – pyta i stara się odpowiedzieć w swoim artykule dziennikarz „Polska Times” Hubert Zdankiewicz.

No właśnie, nazwisko tego drugiego znają chyba wszyscy w naszym kraju. Nawet ci, którzy na co dzień niespecjalnie interesują się białym sportem. Słyszeliśmy o finale Masters, przegranym – jak mówi legenda – z powodu przemowy słynnego aktora Kirka Douglasa. O współpracy z Ivanem Lendlem, którego doprowadził do pozycji numer jeden na świecie. Obrazach, bo swojego czasu miał ich największą prywatną kolekcję w Polsce. Albo o przyjaźni z nie mniej słynnym od Douglasa Robertem De Niro.

Nie każdy wie za to, jak Fibak do tego doszedł. Jakim cudem chłopak z kraju uchodzącego za tenisową prowincję przebił się aż tak wysoko. „Życzliwi” – na których nasi sławni rodacy zawsze mogą liczyć – powiedzą, żeby nie przesadzać z tą wysokością. Przypomną, że sam nigdy nie został numerem jeden. Z oficjalnych statystyk (na stronie federacji ATP) wynika, że nigdy nie awansował powyżej dziesiątego miejsca.

To jednak tylko pół prawdy, bo przecież był w elicie. Wygrywał z najlepszymi, z Borgiem, Connorsem, Vilasem…

Cały artykuł na stronach Polska Times