Jedną z najważniejszych ludzkich cech jest umiejętność podejmowania świadomych decyzji. Podejmujemy ich tysiące każdego dnia. Decyzja kryje się za każdym świadomym i często podświadomym ruchem naszego ciała. Decydujemy by otworzyć oczy, wstać z łóżka, postawić pierwszy krok w stronę łazienki, umyć zęby itd. Decyzje możemy podejmować z własnej woli lub możemy pozwalać aby decyzje innych kierowały naszym działaniem. Niektórzy ludzie, z racji wykonywanego zawodu muszą samodzielnie podejmować więcej decyzji niż inni. Takimi ludźmi są tenisiści.
Zawodnik rozgrywający mecz tenisowy musi podjąć kilka tysięcy decyzji. Każde uderzenie wymaga złożonej, wielopoziomowej decyzji związanej z kierunkiem, szybkością, głębokością, rotacją i wysokością zagrania. Aby podczas meczu nie przegrzać centralnego układu nerwowego tenisista wykształca na treningach zdolność do automatycznego podejmowania decyzji, bez nadmiernego udziału świadomości. Tenisista ma tym większą szansę na zwycięstwo, z im większym autorytetem i odwagą podejmuje właściwe decyzje na korcie.
Brzmi prosto, i jest to proste dla tych którzy ćwiczą się w podejmowaniu decyzji z wiarą i ufnością we własne możliwości. Trudności pojawiają się gdy zawodnik boi się podjąć jakiejkolwiek decyzji. Taki paraliż decyzyjny jest najczęstszą przyczyną końca wielu obiecujących karier, które jeszcze na dobrą sprawę się nie rozpoczęły.
Jakże często słyszałem u młodych zawodników stwierdzenia, że nie poradzą sobie, że to za trudne, że nie dadzą rady. Bali się spojrzeć mi w oczy i powiedzieć, że podjęli decyzję bycia wielkimi tenisistami, graczami pierwszej setki ATP lub WTA.
Zabawne jest to, że nikt od nich tej decyzji nie wymagał, ponieważ od nikogo nie można wymagać takiej decyzji.
Bycie wielkim tenisistą jest jedynie marzeniem, którego nie można się wstydzić ani bać. Decyzją natomiast, jest wypicie soku pomidorowego zamiast coli, zjedzenie ryżu zamiast frytek, przebiegnięcie 4 kilometrów w deszczowy poranek przed pójściem do szkoły, zagranie dobrze opartego, odwrotnego forehandu na pełnym wydechu po uprzednim perfekcyjnym wypracowaniu go nogami. Tych decyzji nie trzeba się bać, gdyż te decyzje, właściwe decyzje, mogą być bazą dla wielu następnych, podejmowanych już na znacznie wyższym poziomie i w nieco odmiennych okolicznościach. Świat kocha marzycieli, którzy nie boją się podejmować decyzji w drobnych codziennych kwestiach, mogących jednak prowadzić do realizacji nawet najśmielszych marzeń.
Być może boisz się podjąć decyzję by przespacerować się po księżycu. Nie dziwię ci się. Ale przecież nie boisz się decyzji o nauczeniu się dzisiaj dziesięciu słów po angielsku. Nie straszne jest ci również wykonanie 200 podrzutów do serwisu siedząc na kanapie we własnym pokoju. Obie decyzje mogą sprawić, że w nie długim czasie, dzięki znakomitemu serwisowi zdobędziesz punkty ATP lub WTA i z dobrą znajomością angielskiego dostaniesz stypendium sportowe w Purdue University, gdzie na wydziale aeronautyki zrobisz licencjat nauk ścisłych. Podobną drogę wybrał Neil Armstrong, pierwszy człowiek na księżycu. W czwartek 2 czerwca 1947 roku podjął decyzję by złożyć podanie o dostanie się na studia do Purdue University. Decyzje, które podjął każdego dnia w ciągu następnych 22 lat sprawiły, że w poniedziałek 21 lipca 1969 roku o godzinie 3.56 nad ranem czasu polskiego podjął decyzję o przespacerowaniu się po powierzchni srebrnego globu.
Ćwiczmy się w podejmowaniu właściwych decyzji. Jakie decyzje są właściwe? Te, które służą realizacji najśmielszych marzeń. Które decyzje służą realizacji twoich marzeń? Spytaj swojego trenera. Jeśli ma doświadczenie i jest tenisowym mędrcem to na pewno dobrze ci podpowie.
Krystian Pfeiffer