Katarzyna Kawa: Wciąż czekam na więcej!

129

Z finalistką turnieju w Jurmale Katarzyną Kawą rozmawiamy o jej największym sukcesie w karierze.

Całe spotkanie to była wojna na wyniszczenie. Obie grałyście z pełną determinacją, ale jak to zawsze na tym poziomie, zadecydowały pojedyncze piłki. 

Faktycznie, był to równy mecz.  W każdym momencie spotkania czułam, że wszystko się może zmienić na moją korzyść, czy też niekorzyść. Myślę, że było też bardzo dużo bliskich piłek, przy linii i wiele szczęścia. Zrobiłam co mogłam w tym meczu i z tego jestem bardzo zadowolona. Na pewno po analizie wyniosę porządną lekcję na przyszłość.

Uwierzyłaś w to, że możesz teraz wygrywać z teoretycznie lepszymi, wyżej klasyfikowanymi rywalkami?

Jak najbardziej, nie wiem, czy można to nazwać przełomowym turniejem, ale mam nadzieję, że to dopiero początek moich większych sukcesów w tenisie. Ale szczerze  to na pewno. Ja w to zawsze wierzyłam, ale może faktycznie potrzebowałam takiego potwierdzenia, tego, żeby to się stało. Żeby to nie było tylko po prostu wiarą, że dam radę, a naprawdę się wydarzyło. Fajnie, że gram w końcu z takimi dziewczynami, a nie tylko oglądam je w telewizji. To jest zupełnie inne doświadczenie i zupełnie nowa perspektywa dla mnie?

Mentalnie ciężko było to wszystko co się w wokół ciebie dzieje znieść?

Nie, ja staram się do tego podchodzić na spokojnie i z dystansem. Mi tenis sprawia cały czas wielką przyjemność, a nie jest przykrym obowiązkiem. I myślę, że właśnie takie podejście pozwala mi osiągać coraz lepsze rezultaty w tenisie. Nie mam oczekiwań tylko po prostu wychodzę na kort i robię to co mogę najlepiej w danym dniu.

Teraz chwila odpoczynku?

Dokładnie, bardzo tego potrzebuję! (śmiech). Muszę na pewno po tym turnieju chwilkę odpocząć. Będę przygotowywać się na kortach twardych do eliminacji US Open. Pod tym względem modyfikacja następuje taka, że nie zagram turnieju tuż przed eliminacjami US Open, tylko polecę bezpośrednio do Stanów. We wrześniu planuję turnieje w Azji, mam nadzieję, że wynik osiągnięty na Łotwie pozwoli mi na udział w niektórych turniejach już bezpośrednio w drabince głównej. W tych rangi WTA International będzie to dla mnie dużo lepsze, niż przebijanie się przez eliminacje, tak jak tutaj. Chcę odpocząć w domu, nie będę wyjeżdżać nigdzie dalej. Mam tyle wyjazdów w ciągu roku, a życie prowadzę praktycznie cały czas na walizkach, że z przyjemnością odpocznę u siebie. Najlepiej wypoczywam u siebie we własnym łóżku (śmiech).

Po tylu meczach w nogach czułaś to zmęczenie na finale, czy leciałaś na adrenalinie i o tym nie myślałaś?

Szczerze, to zmęczenie czułam już przed meczem (śmiech). Czułam je od paru dni. Natomiast tak wyglądają turnieje i gra na najwyższym poziomie i trzeba być na to gotowym. Zdaję sobie z tego sprawę, że jeżeli chce się przebijać wyżej, to muszę muszę jak najczęściej przekraczać swoje granice i wychodzić ze strefy komfortu i poziomu zmęczenia. Nauczyłam się już grać na dużym zmęczeniu i cieszę się, że tym razem również mogłam to pokazać, a mój organizm pozwolił mi grać na jak najwyższym poziomie.

W ogóle dotarło do Ciebie co osiągnęłaś, czy nadal jeszcze nie?

Nie wiem czy do mnie dotarło (śmiech). Na pewno bardzo się cieszę z tego, co osiągnęłam, ale do każdego turnieju podchodzę tak samo, na spokojnie, a po zakończeniu każdego z nich chcę być coraz lepsza i już myślę o kolejnym. To nie jest tak, że skoro osiągnęłam finał turnieju WTA to teraz będę się tylko z tego cieszyć i świętować przez kolejny miesiąc (śmiech). Teraz odpocznę i będę starała się poprawić kolejne aspekty mojej gry i chciałabym może wprowadzić kolejne pomysły. Dzięki temu chciałabym osiągać kolejne, coraz lepsze wyniki, bo to daje mi największą frajdę. Nie tyle jakieś konkretne sukcesy, a to, że czuję, że jestem coraz lepsza i wygrywam z coraz lepszymi zawodniczkami.

Rozmawiał: Piotr Dąbrowski