Kamil Majchrzak w świetnym stylu awansował do III rundy wielkoszlemowego Wimbledonu. Polak opowiada o trudach spotkania i tym jak dobrze czuje się na zielonej nawierzchni.
Były to szybkie trzy sety, ale cały czas pozostawałeś skupiony.
W trzecim secie już też się trochę poddenerwowałem delikatnie, bo było blisko, plus też akurat wtedy rywal już nie miał absolutnie nic do stracenia i też trochę rozluźnił rękę i zaczął grać już w ogóle bardzo agresywnie, więc był to trudny set. Wcześniej w większości przypadków ja kontrolowałem większość akcji. On z kolei zaczął trochę więcej przyjmować inicjatywę i trochę bardziej mnie odpychać od linii i zmuszać do defensywy, więc był to trudny set, ale finalnie go domknąłem i jeszcze przełamaniem na koniec, żeby oszczędzić już trochę nerwów. Porównując pierwszą rundę i drugą też klasa rywala mimo wszystko jest zupełnie inna, też zwłaszcza po początku meczu udało się odczuć, że rywal był mocno poddenerwowany i nie wszedł najlepiej w mecz. Też oczywiście bardzo mu to utrudniałem moją dobrą grą, świetnie returnowałem w pierwszym secie, świetnie serwowałem, nie dałem mu absolutnie wejść w mecz, ale też było widać, że jest poddenerwowany, jakby gdzieś trochę od połowy drugiego seta zaczął grać lepiej, natomiast w dalszym ciągu ja wiedziałem co chcę robić i jak chcę grać ten mecz, widziałem też już na podstawie informacji zebranych w trakcie meczu co działa, co nie działa, więc starałem się po prostu być do bólu konsekwentnym w działaniach. Widziałem praktycznie cały mecz, jak grał pierwszą rundę tutaj, w tych warunkach, tymi piłkami i właśnie na tej podstawie tak naprawdę przygotowałem całą taktykę, mimo że jego przeciwnik z pierwszej rundy był leworęczny, to mimo wszystko dużo schematów gry się powtarzało, więc myślę, że byłem dobrze taktycznie przygotowany na spotkanie i myślę, że też bardzo konsekwentnie i efektywnie realizowałem to na korcie.
Kamil powiedz jak cenne jest dla Ciebie to, że wrócisz do pierwszej setki rankingu ATP?
Jeszcze nie sprawdzałem, natomiast też ten tydzień i przyszły jest o tyle ważny, że akurat będzie się zamykał cut-off do US Open, więc też byłem zgłoszony na challengera w drugim tygodniu na ziemi, w przypadku jakby tutaj nie poszło, żeby spróbować powalczyć o US Open. Teraz z tego co mówisz wejdę do setki, oczywiście jestem dalej tu w turnieju i nie zamierzam oddać meczu w piątek, natomiast musisz mi przypomnieć pytanie, przepraszam. Z drugiej strony miałem dość słabą serię w ostatnich dniach, w ostatnich miesiącach, przyjechałem tutaj bez wygranego meczu na trawie i też na ziemi, odkąd wygrałem challengera w Madrycie, nie wygrałem meczu, więc tak naprawdę myślę, że paradoksalnie to też mogło tyle pomóc, że te moje oczekiwania były naprawdę niskie i po prostu chciałem wyjść i zagrać dobre spotkanie i faktycznie zagrałem. Myślę, że z tej pierwszej rundy też bardzo dużo wyciągnąłem i pewności siebie i właśnie tego, czego mi brakowało w tamtych przegranych meczach, czyli trochę więcej zdecydowania, trochę więcej odwagi i to są niby minimalne różnice, bo to jest może 3%, 5%, 10%, ale to się potem przekłada na 2 metry długości i finalnie tego potem brakuje i mi brakowało tego w ostatnich turniejach, natomiast cieszę się, że tutaj znowu wróciłem do tej spokojnej wersji siebie, która wykorzystuje swoje mocne strony.
Czujesz, że możesz dotrzeć dalej?
Staram się być bardziej tu i teraz i czerpać z momentum i przygotowywać się do każdego kolejnego spotkania. Tak naprawdę w dalszym ciągu wygrałem dwa mecze, ale w następnych runach też mogę nie być faworytem i też to, że pokonałem teraz dwóch zawodników, no w dalszym ciągu muszę wyjść na kort, pracować, robić swoje, robić to co tutaj działa i starać się to wykorzystywać. Może ten rok póki co tego nie pokazywał, ale przez te trzy lata najbardziej czekałem na sezon na kortach trawiastych, oczywiście z wisienką na torcie w postaci Wimbledonu, ale tak naprawdę w tym roku, do tego turnieju oczywiście, zagrałem trzy mecze na trawie, trzy przegrałem na Challengerach, jeden na 250 w eliminacjach, więc tak naprawdę byłem bardzo rozczarowany już nawet nie tym, że przegrałem te mecze, no bo to się zawsze może zdarzyć, ale też poziomem jaki prezentowałem i stylem gry jaki prezentowałem, więc cieszę się, że tym Wimbledonem tak naprawdę nie tylko uratowałem ten sezon trawiasty, ale też przypomniałem sobie jak fajnie jest grać na trawie, jak inny to jest tenis i jak przyjemny to jest tenis, zwłaszcza tutaj w tym magicznym obiekcie.
Kamil mówiłeś, że jeżeli chodzi o nawierzchnię trawiastą, to każdy mecz się liczy w kontekście doświadczenia. Powiedziałbyś w swoim przypadku, że przez te lata nabrałeś większej pewności? Jak odróżniłbyś siebie sprzed tych kilku lat na trawie i dzisiaj? Jak różny to zawodnik?
Do Wimbledonu to miałem wrażenie, że za pierwszym razem grałem lepiej niż w tym sezonie, ale na pewno trawa o tyle mi sprzyja, że ja mam dość specyficznie płaski backhand i właśnie jak go dobrze wykorzystuję na trawie, to jest to naprawdę trudne i upierdliwe zagranie. Też trawa sama w sobie pomaga mojemu serwisowi, żeby zdobywać więcej punktów w nim, żeby więcej przewagi nim budować. Też nieźle returnuję, nieźle się poruszam po korcie, więc jakby gdzieś z założenia ta trawa jest dobrą nawierzchnią na mnie. Też z trawą zawsze miałem dobre wspomnienia. Na trawie pierwszy raz przeszedłem eliminacje 250 w Antalyi. Na trawie wygrałem też mój pierwszy mecz w cyklu ATP, przegrałem z Seppim, a potem w Newport wygrałem pierwszy mecz w głównym cyklu, więc ja wygrywałem z dobrymi zawodnikami na trawie. Gdzieś zawsze w Challengerach dochodziłem do faz półfinałowych, finałowych. Niestety nigdy nie wygrałem w turnieju, ale zawsze tych meczów grałem naprawdę dużo, więc lubię ją, dobrze się na niej odnajduję i zawsze z przyjemnością trochę ominę mączki, żeby zagrać więcej na trawie.
Rozmawiał i notował w Londynie: Piotr Dąbrowski