Jak pogodzić szkołę z tenisową karierą? Wywiad z Weroniką Foryś.

329

Rozpoczął się rok szkolny, a co oznacza młodzież ma mniej czasu na poświęcanie się swoim pasjom. Spotkałem się z Weroniką Foryś, obecnie dwunastą młodziczką Polski. Młoda tenisistka ma 13 lat, ale pierwsze sukcesy (o których więcej w samym wywiadzie) ma już za sobą. Warto dodać, że ostatnio Weronika zajęła 5. miejsce w prestiżowej imprezie Supermasters PZT 2012 w Inowrocławiu.

Jak się zaczęła Twoja przygoda z tenisem?

Na początku to była zabawa. Pewnego razu na wakacjach rodzice zaproponowali kolonie, do których dołączony był tenis. Podsumowując zaczęło się od zabawy.

Dlaczego zdecydowałeś się na tenis?

Zagrałam i ten sport zaczął mnie pociągać. Fajne było to przebijanie piłki, nie było nudne, jak np. pływanie, gdzie pływasz „od ściany do ściany” albo w lekkoatletyce, gdzie przeważnie zwyciężają statystyki. Spójrzmy na takiego Usaina Bolta, nie ma sobie równych, a w tenisie nawet Serena Williams może przegrać z nieznaną zawodniczką.

Jak wiadomo, tenis jest bardzo absorbującym sportem, jesteś zmuszana do wielu wyrzeczeń. Ile godzin dziennie poświęcasz na trening?

Do tej pory były to dwie godziny dziennie oraz dodatkowo 3 razy w tygodniu po godzinie zajęć  ogólnorozwojowych  To stosunkowo mało w porównaniu do moich rówieśniczek, które zakończyły niemalże szkoły i trenują po 20 godzin tygodniowo. Od tego roku szkolnego staram się o indywidualny tok nauczania i jestem na dobrej drodze, żeby go uzyskać.

Jak wiemy jesteś znad morza. Jak to się stało, że zaczęłaś grać w Warszawie?

Jak byłam mała moja mama dostała awans w pracy, co umożliwiło mi przyjazd do Warszawy. Na początku grałam w klubie Smecz, potem  Tie Break, a później mama zabrała mnie na konsultację do trenera Mario Trnovskiego i do dzisiaj z nim trenuję.

Powiedz mi w trzech zwrotach: tenis to …

Tenis to… rezygnacja, trud, ale i słodycz. Chodzi o rezygnację z wielu przyjemności, trud, a nawet czasami ból i cierpienie. No, ale też słodycz, jaką daje wygrana, czy dalej myśląc trzymanie w ręku pucharu, który był w rękach takich gwiazd, jak np. Rod Laver, Steffi Graff czy Serena Williams.

Jaki jest Twój największy sukces w Twoich oczach, najbliższy Twojemu sercu?

Najbliższe mojemu sercu jest wygranie turnieju dla małych dzieci (miałam wtedy 6 lub 7 lat), Grand Prix Piaseczna i Mysiadła. Graliśmy na kortach w Nowej Iwicznej cały sezon, a puchar był przechodni z turnieju na turniej. Ostatecznie, okazało się, że byłam najlepsza. To było dla mnie wyjątkowe.

Czy wiążesz swoją przyszłość z tenisem? A jeżeli nie tenis to, co chciałbyś robić w przyszłości?

Oczywiście, chciałabym zostać profesjonalną tenisistką, stanąć na podium olimpijskim lub wygrać np. Wimbledon, żeby moje nazwisko wygrawerowali na pucharze. A jeżeli nie wyjdzie, trzeba mieć „plan b”. Myślę, że wtedy chciałabym pójść albo na studia prawnicze albo w ślady rodziców, na medycynę. Chociaż bardziej skłaniam się ku prawu.

Marzenia tenisowe.

Kariera profesjonalna to moje największe marzenie. Jeżeli chodzi o konkretne zwycięstwo, to najbardziej chciałabym wygrać Wimbledon.

Tenisowy idol.

Roger Federer, chociaż ostatnio przeczytałam biografię Rafaela Nadala i w jakimś stopniu on również stał się moim idolem. Jeżeli chodzi o panie to Serena Williams i Maria Szarapowa. Byłam zaskoczona jak łatwo Amerykanka pokonała Szarapową w finale Igrzysk Olimpijskich.

Z jakim znanym tenisistą chciałabyś się spotkać na korcie?

Z Federerem, ale wiem, że to trochę niemożliwe, chyba że byłby to sparing. Ale tak „face to face” na turnieju chciałabym się spotkać na pewno z Agnieszką Radwańską i pokazać jej, że teraz nadszedł mój czas. Chciałabym się też spotkać z Sereną Williams, żeby jej  pokazać, że jestem od niej lepsza.

Gdybyś miała możliwość rozegrania meczu miksta z każdym tenisistą, to z kim chciałabyś zagrać w parze i przeciwko komu?

W parze z Rogerem [Federerem] przeciwko Serenie [Williams] i Nadalowi.

Odnosisz dobre wyniki zarówno w singlu, jak i w deblu. Chociaż ostatnio to singiel jest Twoim ?kluczem do zwycięstwa?. Czy osobiście wolisz singla?

Singiel jest dla mnie. Jak mam średni dzień, to nie umiem pracować w parze. Raczej jestem indywidualistką i wolę robić wszystko sama. Jedyne, co lubię robić zawsze z kimś, to gra w podchody. Debel to dla mnie bardziej zabawa. Jeżeli chodzi o profesjonalną karierę, to w debla też czasami będę grała, bo wtedy można popróbować różnych zagrań, nauczyć się lepiej pewnych elementów gry (np. wolej).

Patrząc na listy PZT zauważyłem, że ostatnio jesteś na topie. Odnosisz coraz większe sukcesy. Czy jest coś, co wpłynęło na Ciebie, że Twoje wyniki są coraz lepsze? Podejrzewam, że Twój trener zasugerowałby, że związane to jest ze zmianą rakiety?

Myślę, że jest to oparte  na tym, że coraz bardziej rozumiem, po co są treningi. Moje podejście i ciężka praca zaczynają dawać efekty. Bardzo duży wpływ ma na to też głowa, która jest ważna w tenisie. Co prawda zmieniłam niedawno rakietę z Wilsona na Donnay, ale Wilsonem również wygrywałam. To co widzę, że daje mi nowa rakieta to lżejsza główka. Jeżeli muszę coś wyliftować, zagrać topspina, czy trudny wolej, to rakieta nie może ciążyć.

Jakie to uczucie trenować pod okiem trenera jednej z najlepszych polskich tenisistek (Mario Trnovsky, trener Klaudii Jans – Ignacik) oraz okazyjnie z innymi polskimi gwiazdami? Czy miałaś też okazję trenować z samą Klaudią?

Bardzo się cieszę, że mam takiego trenera. Motywuje mnie do dalszej pracy. Czuję przed nim respekt, czasami mogę wręcz stwierdzić, że jest dla mnie tenisowym guru. Miałam parę treningów z Klaudią i na tych treningach muszę być bardzo skoncentrowana i  pilnować każdego kroczku. Staram się jak najwięcej podglądać, co robi Klaudia. Później staram się odtworzyć w głowie, to w jaki sposób porusza się, biega i skacze. Można powiedzieć, że jest dla mnie wzorem do naśladowania.

Słyszałem, że kiedyś zaliczyłaś nietypowy trening. Możesz powiedzieć, o co chodzi?

Nie zdarza się każdemu moja głupota. Byłam kiedyś wściekła i rzuciłam rakietę do góry, po czym jej nie złapałam i ukucnęłam. Podbiegła do mnie koleżanka i powiedziała „Weronika, nic się nie stało”, a okazało się, że rozcięłam sobie łuk brwiowy, a krew mi leciała po twarzy. Nie polecam nikomu tego zagrania (śmiech). Jeszcze kiedyś miałam nietypowy problem na treningu z rakietami. Trenowałam wtedy z Kacprem Żukiem i jego tatą. W pierwszej rakiecie  pękł naciąg, w drugiej po chwili było to samo,  trzecia rakietka się złamała prawie na pół i naciąg  również w niej poszedł. Musiałam wziąć Kacpra rakietę, która zaczęła … trzeszczeć  (śmiech). Ale przynaje, że graliśmy „ile fabryka dała” (śmiech).

Co lubisz robić w czasie wolnym? Poza tenisem.

Moją pasją jest fotografia oraz czytanie książek , szczególnie z rodzaju „fantasy”. Pokazałabym nawet swoje zdjęcia, ale akurat telefon mam w naprawie

Uwierz mi, myślę, że będzie do tego okazja. Gramy na tych samych kortach. Czy zachęcałabyś do uprawiania tenisa?

Rekreacyjnie gorąco polecam, a wyczynowo to już  jest ogromne wyrzeczenie i nie każdy je podejmie.