Iga Świątek: Trawa? Zaczynamy się lubić!

205

Iga Świątek awansowała do IV rundy wielkoszlemowego Wimbledonu w piorunująco imponującym stylu. Polka rozbiła Irinę-Camelię Begu 6:1, 6:0, co wiele mówi o dyspozycji Igi, bo Rumunka gra płaską, mocno bitą piłkę. Tylko że na naszej tenisistce piłki posyłane przez rywalkę nie robiły żadnego wrażenia. Polka konsekwentnie realizowała plan taktyczny ustalony wraz z Piotrem Sierzputowskim i nie pozwoliła rywalce ani na chwilę przejąć inicjatywy w tym spotkaniu. To niesamowite jak bardzo rozwinął się tenis Polki. Oczywistym było, że jej ofensywna i dynamiczna gra predestynuje ją do tego, aby odnosić wielkie sukcesy nie tylko na mączce, ale również na zielonej nawierzchni Wimbledonu. Co istotne, Iga jak na swój wzrost i siłę ognia potrafi świetnie poruszać się po korcie. Interesujące, że choć posiada narzędzia i bardzo szybko przewiduje poczynania rywalek, tak rzadko zdarza się jej korzystać z gry przy siatce. Iga jest przedstawicielką zupełnie niepodrabialnego stylu. Używa swojego repertuaru tak wszechstronnie, że każdą pojedynczą piłkę potrafi zagrać na kilka sposobów. To zasługa całego teamu Świątek, na czele z Piotrem Sierzputowskim, który wciąż wynajduje nowe sposoby i nowinki, byleby tylko jego podopieczna stawała się lepsza, a podczas meczu zawsze była krok, dwa, bądź trzy przed rywalkami. Podczas Wimbledonu 2017 ówczesny trener Agnieszki Radwańskiej Tomasz Wiktorowski wspominał o tym, że aby w tenisie wciąż się rozwijać i gonić najlepszych to trzeba poszukiwać, wielokanałowo, nowych wartości dodanych, wcześniej niedostrzegalnych, może na pierwszy rzut oka mało istotnych błahostek, które w ogólnym obrazie będą decydować o tym 1 procencie poprawy ogólnej, która na najwyższym poziomie często jest decydująca. I to właśnie, ciągłą poprawę, widać u Igi.

Dla zaledwie 20-letniej Polki to dopiero jedenaste (sic!) spotkanie na kortach trawiastych w całej karierze, wliczając w to oczywiście rywalizację juniorską. Nikt więc włącznie z samą Igą nie mógł od niej już, teraz oczekiwać, że znajdzie się w drugim tygodniu turnieju na Wimbledonie. A jednak treningi, praca u podstaw w Michałówku, budowanie pewności siebie, zdobywanie coraz większego ogrania pozwoliły pochodzącej z Raszyna tenisistce poczuć się na trawie komfortowo. Pamiętam, że gdy Iga wygrała Wimbledon juniorski, to dopiero po finale z Leonie Küng była skłonna przyznać, że być może z trawą się polubi. Rok później nie wszystko podczas spotkania z Viktoriją Golubić funkcjonowało dobrze, choć i tak pozytywnie zaskakiwać mógł drugi set tego spotkania, gdzie walecznie usposobiona Iga uległa ówcześnie znacznie bardziej doświadczonej w Tourze rywalce po tie-breaku.

W tym roku jednak Polka jest już tenisistką nie tylko zupełnie innego kalibru pod względem tenisowym. Ma za sobą również wiele spotkań z najlepszymi w swoim fachu dziewczynami, obyła się z atmosferą i otoczką wielkich turniejów i kortów, a także odnosiła sukcesy w finałach największych imprez. Dzięki temu emocjonalnie i pod względem temperamentu podchodzi do spotkań o wielką stawkę spokojniej, niż miało to miejsce kiedyś. Jeśli chodzi o aspekty taktyczne Polka, jak podkreśla trener Piotr Sierzputowski, zrealizowała wszystkie wcześniej obrane ustalenia.

Wszystko, co ustaliliśmy z Igą przed meczem, zostało zrealizowane. Trzeba też pamiętać o tym, że na trawie tych ustaleń jest sporo mniej. Gra jest dużo szybsza, dużo więcej trzeba się dopasowywać i improwizować. Jest mniej planowania, mniej wybierania słabych punktów przeciwniczek, poza oczywiście podstawowymi, najważniejszymi rzeczami. Wszystko to o czym rozmawiamy już od pierwszej rundy działa. Wszystkie informacje, jakie otrzymała, wykorzystała w stu procentach.

Sama Polka również była zadowolona ze swojej dyspozycji, zauważając przy tym, że w końcu zaczyna czuć się komfortowo na kortach All England Clubu.

Czuję, że gram coraz lepiej w każdym kolejnym spotkaniu. Im dużej jestem na korcie, tym więcej zdobywam pewności siebie. Teraz bardzo dużo trenowałam, znacznie lepiej czuję nawierzchnię, niż na początku turnieju, czy wcześniej w Eastbourne. Łatwiej jest mi też wdrożyć założenia taktyczne, których nie byłam w stanie wdrożyć, kiedy nie czułam się komfortowo. To mi pomaga i dzięki temu jest mi łatwiej być agresywną na korcie i pozostać cały czas skupioną.

Patrząc na to, jak niewielkim doświadczeniem, jeśli chodzi o grę na trawie, przed rozpoczęciem Wimbledonu dysponowała Iga, tym więcej słów uznania jej się należy. Przejmowała inicjatywę, nieprzerwanie była pod grą, ani na chwilę nie pozwalając przeciwniczkom spróbować grać swój tenis. To Iga dominowała pod każdym względem tenisowego rzemiosła. Bardzo wiele Polce pomaga jej niesamowity serwis, Szybki, czasem kąśliwy, cięty, a innym razem płaski, czy z kickiem.

Ciężko mi powiedzieć, czy to jest najlepszy mecz, jaki zagrałam na trawie. Większość meczów, które grałam to były jeszcze w czasach juniorskich. Ale teraz w tym turnieju myślę, że był na pewno najbardziej solidny. Nie miałam takiego przestoju, który miałam w meczu II rundy i w drugim secie nie dałam przeciwniczce przestrzeni, by zaczęła grać coś korzystniejszego dla niej. Był to na pewno najbardziej solidny mecz na trawie, jaki zagrałam, ale nie wiem, czy najlepszy.

Statystycy Wimbledonu wyliczyli, że warszawianka posłała do tej pory 10 asów, najszybszą piłkę z pierwszego podania posyłając z prędkością 184 km/h. To stawia ją w absolutnej czołówce pod tym względem, obok takich zawodniczek jak Sabalenka, czy Barty. Podobne przemyślenia co do pierwszego podania ma Iga, a jeśli chodzi o grę przy siatce, zauważa, że nie zawsze jest niezbędna.

Jeśli chodzi o grę przy siatce, to nie chodzę do niej zbyt często, ponieważ bardziej skupiam się na odpowiednim ustawieniu do piłki. Chcę grać szybko, wybierając jak najlepsze kierunki. Czasem po prostu nie potrzeba chodzić do siatki, ponieważ można skończyć piłkę wcześniej (śmiech). Oczywiście serwis też jest bardzo ważnym aspektem mojej gry. Jak na razie czuję, że poje podanie ma za sobą naprawdę dobry tydzień.

Na spore doświadczenie zebrane przez swoją podopieczną zwraca także uwagę Sierzputowski, który uwypukla to, jak istotne jest zbieranie doświadczenia na nawierzchni, na której z reguły rywalizuje się przez miesiąc w sezonie.

Naprawdę nie ma do czego się przyczepić. Jak na doświadczenie, które ma na trawie i ilość meczów w życiu na niej zagranych to naprawdę jakościowo gra bardzo dobrze. I ta jakość w zupełności wystarczy, żeby takie mecze wygrywać. Trzeba wziąć pod uwagę to, że jakby nie patrzeć to Iga jest już zawodniczką ze ścisłego czuba rankingu. Są mecze, które nawet w słabszym dniu trzeba wygrywać. Jeśli nie rywalizuje z dziewczynami, które aktualnie ocierają się o czołówkę, to Iga jest w tych meczach faworytką. Niezależnie od nawierzchni powinna grać dobrze. Pierwsza runda była trochę ?tricky?, to był trudny mecz, ale kolejne mecze były pod kontrolą. Iga pokazuje, że nie istnieje tylko jedna droga do sukcesu i podążając różnymi ścieżkami, można osiągnąć swoje cele. To jest naprawdę super. W pozostałych dwóch wiadomym jest, że z tymi dziewczynami można przegrać, jeżeli będzie się miało nieco słabszy dzień. To już były dziewczyny doświadczone na trawie, takie, które grały już kilkadziesiąt Szlemów, szczególnie Zwonariewa. Ona wiedziała jak do tego meczu podejść i w momencie, kiedy da się im przestrzeń, to mogą zdominować rywalkę. Ale kluczem jest tutaj powtarzalność i trzymanie równego, pewnego poziomu. To pewnego rodzaju „obietnica marki”. Wyjść, walczyć i robić to, co potrafi najlepiej. Na razie to przynosi spodziewane rezultaty. Nie zawsze gra przekłada się na wynik. Natomiast w tym wypadku na razie się przekłada.

Zanim Świątek udała się do poprzedzającego Wimbledon Eastbourne, odbyła cztery bloki treningowe pod okiem Sierzputowskiego na najlepiej przygotowanych kortach trawiastych w Polsce – w Michałówku. Oczywiście, ich charakterystyka dość znacznie różni się od tych na Wimbledonie, ale i tak cały sztab Świątek mógł liczyć na naprawdę komfortowe warunki pracy.

Zazwyczaj na samych turniejach to, co jest robione przede wszystkim to granie punktów. Ostatnie dni przed wyjazdem pracowaliśmy w Michałówku u Pana Wojtka Pietrzaka. Zrobiliśmy wtedy cztery treningi i popracowaliśmy nad podstawami, po to, by dać Idze odrobinę pewności siebie, co i tak złapała dopiero teraz. Po kilku tygodniach zaczyna przyzwyczajać się do nawierzchni i już nie sprawia jej takich problemów i nie zaskakuje jej. Wiadomo, że nie jest jeszcze na tyle doświadczoną zawodniczką i nic jej nie zaskoczy, tylko jest tych zaskoczeń kilka. Ale to już jest dla niej coś normalnego. Wszystko zaczyna naprawdę fajnie wyglądać, a co najważniejsze działać – opowiada Sierzputowski.

Sama zawodniczka w Londynie przebywa zaledwie z 2/3 stanu osobowego Teamu. Sierzputowski pozostał z powodów osobistych w Warszawie, choć tak Iga, jak i Piotrek zauważają, że ?zdalna? praca nad rozpracowywaniem przeciwniczek i ustalanie taktyki na poszczególny mecz odbywa się bez uszczerbku na przygotowaniu Świątek. Co więcej, oboje zauważają, że treningów czysto tenisowych podczas takiego turnieju jest niewiele, gdyż inne dziewczyny po przeprowadzeniu samej rozgrzewki zwykle chcą od razu przejść do gry na punkty.

Trener dał mi pełną swobodę, jeśli chodzi o dni treningowe, choć prawda jest też taka, że często te treningi wyglądają tak samo. Zawodniczki po rozgrzewce chcą od razu grać punkty, więc tutaj nie ma zbyt dużych kombinacji. Ale faktycznie. Przed meczem siedzimy na telefonie i konsultujemy się, ustalamy taktykę, więc to jest właściwie ta najważniejsza część. Mimo że jest w Polsce, to trener codziennie pracuje i ogląda mecze moich przeciwniczek, żeby pomóc mi z taktyką, bo w trakcie turnieju to już jest najważniejsze. Pewnie, jeśli mielibyśmy więcej czasu na trenowanie, to pewnie odczułabym brak trenera, ale jak gram mecze co dwa dni to mamy już swoje rutyny, sposoby na podtrzymanie formy i wiemy co mamy robić. Trochę więcej obowiązków spadło pewnie na mnie i na Darię ze względów organizacyjnych, ale nie jest źle. Mamy już swój rytm od Eastbourne, więc nie jest źle. Nieobecność trenera nie przeszkadza jakoś bardzo, ale chociaż trener został w Polsce z nieprzyjemnych powodów, to możemy mieć też trochę przerwy od siebie, bo sezon jest długi, a będziemy ze sobą podróżować do końca roku i myślę, że to też pozwoli nam nieco od siebie odpocząć, bo w każdym zespole zawsze przychodzi lekkie zmęczenie materiału, a może dzięki temu tego unikniemy.

Sierzputowski zgadza się ze swoją podopieczną, dodając nie mniej istotny aspekt adaptacji do nowych dla zawodnika, wcześniej niewystępujących warunków.

Trzeba po prostu jak najwięcej grać na trawie. To jest klucz. My mamy oczywiście pewne rzeczy do zrobienia, które odłożyliśmy w czasie przez to, że mnie nie ma. Pewnymi rzeczami chciałbym się zająć, lecz na razie nie jestem w stanie. Ale na tym polega sport. Zmuszamy zawodnika do adaptacji, przekraczania własnych granic. Ona trenując z najlepszymi dziewczynami na świecie, jest właśnie do tego zmuszona. Jeśli na ten moment nie jest najlepsza na trawie i ma jeszcze dużo do zrobienia to grając z tymi, którzy są od niej lepsze, adaptuje się do ich gry i z dnia na dzień gra coraz lepiej, chociaż sama Iga tego może nie czuć, bo te zmiany są niewielkie. Wiadomo, że brak normalnego treningu to też nie jest rozwiązanie, bo jako zawodnik można sobie wiele rzeczy popsuć, bo nie ma tego trzeciego oka i spojrzenia z zewnątrz, które powie: ?Słuchaj, nie rób tego. Spróbuj tak?. Iga odkąd pojechała, to jeszcze w Eastbourne czuła się niepewnie, mimo że te dwa rozegrane mecze zagrała naprawdę nieźle. I mimo że przegrała ten mecz z Kasatkiną, to uważam, że pierwszy set i do 0:3 w drugim to było bardzo dobre spotkanie w jej wykonaniu. Uważam, że świetnie to przetrenowała. Tam czuła się jeszcze nieco niepewnie, a teraz widać jak z meczu na mecz ona czuje się coraz pewniej. Przystosowanie się do nawierzchni i grania na najwyższym poziomie zaczyna następować samoczynnie. Iga wykonuje świetną pracę, na bieżąco szukając rozwiązań z prostych wskazówek, wykorzystując to ostatecznie na meczach. To jest kluczem treningu, gdy mnie nie ma. Oczywiście, moglibyśmy dokonywać poprawek, szykując się na kolejne turnieje, bo tak naprawdę tak to wygląda. Coś, czego dotykamy dzisiaj, wcale nie działa jutro tylko za miesiąc, za dwa, czy za trzy. Nie mamy tutaj podejścia pod rozwój długoterminowy, jest tylko to, co się dzieje na miejscu. Krótkoterminowe sprawy adaptacyjne, przyzwyczajanie się, szukanie komfortu, a to też jest bardzo ważne i w przyszłości zaprocentuje. Dobrze wiemy, że sezon na trawie trwa krótko. Ale tego się nie zapomina i w następnym roku startuje się z poziomu ciut wyżej. Oczywiście, dopóki nie dojdzie się do pewnego rodzaju limitów.

W 2016 roku, czy na początku Wimbledonu 2018, jeszcze w czasach juniorskich, Iga opowiadała, że na razie nie polubiła się z zieloną nawierzchnią kortów All England Clubu. Potrzebowała czasu na zebranie doświadczenia nabrania pewności ruchów, sposobu poruszania się po charakterystycznych i jedynych w swoim rodzaju kortach, a także innego spojrzenia i podejścia do rywalizacji na trawie, co pozwoliło jej zrozumieć, że z gry na trawie również można czerpać wiele radości. Iga dodaje również, że musiała zmienić się mentalnie jako zawodniczka.

Jeśli chodzi o moje podejście do trawy, to zmieniało się ono na przestrzeni lat. Ale ja po prostu cały czas rozwijam się jako zawodniczka i ciężko jest mi porównać do ubiegłych lat, kiedy grałam na trawie, ponieważ w 2019 roku byłam słabsza fizycznie, moja gra nie była tak urozmaicona, jak jest teraz. Nie miałam wielu opcji na korcie i tak szczerze mówiąc nie za bardzo miałam pomysł jak grać na trawie. Tym razem znacznie, znacznie lepiej. Rozwinęłam się pod każdym względem. Moje umiejętności znacznie wzrosły i jest mi po prostu łatwiej dostosować się do jakiejkolwiek nawierzchni i jestem też ogólnie lepszą tenisistką. Dorosłam także mentalnie i lepiej potrafię radzić sobie ze wszystkimi wyzwaniami, które przede mną stoją.

Oczywiście są dwie strony medalu. Z jednej dobrze jest przyjechać na turniej ze zmniejszoną dozą oczekiwań, bowiem wtedy w poczynania wkrada się nieco luzu, pozwala to zwolnić rękę, czy dzięki temu nie myśli się o niczym więcej, aniżeli swojej grze.

Z drugiej strony, na co zwraca uwagę trener Sierzputowski, sportowcy na najwyższym poziomie zawsze muszą wyznaczać sobie cele i robić wszystko, by je realizować. Choć na Wimbledon Iga przyjechała ze spokojem ducha to jednak z pewnością, jak każdy zawodowy sportowiec, chce po prostu wygrywać, niezależnie od wszystkiego.

Nie można powiedzieć, że nie ma oczekiwań. Jeśli komuś się wydaje, że zawodnik wychodzi nie mając praktycznie żadnych oczekiwań to jest to po prostu niemożliwe. Wiadomo, że jest w stanie w jakiś sposób tymi oczekiwaniami zarządzać, jedni lepiej inni gorzej, ale myślę, że na tym poziomie, jeśli zawodnik nie miałby oczekiwań wobec samego siebie to nie byłby tam gdzie jest. Jeżeli ktoś powie, że Iga podeszła do tego bez stresu, na luzie i dlatego tak idzie to ja go muszę wyprowadzić z błędu, bo wiem, że to było i jest dla niej ogromne wyzwanie. Ale oczywiście, jeżeli mamy takie podejście to na pewno łatwiej jest znieść porażkę, a najbardziej paraliżuje nas nie sama porażka, a strach przed nią. Można tym zarządzać, po te też jest tam Daria. To, tak czy siak, nie jest to łatwe, to jest dalej element uczenia się. Iga wciąż jest młoda, ma temperament, jaki ma. Lubi emocje, które tam są. Jak wygrywała juniorski Wimbledon to każdy miał takie samo doświadczenie. Podobnie wtedy jechaliśmy z bardzo luźnym nastawieniem, na zasadzie, że jak się uda wygrać dwie pierwsze rundy to już będzie fajny wynik. Z tyłu głowy każdy zawsze jednak marzy i chce ten turniej wygrać. Po to tam się jest, gdyby nie mieli tego z tyłu głowy to by nie wygrywali. Zawsze są oczekiwania, zawsze jest chęć wygrania i zawsze jest walka do końca. Czasem się oczywiście zdarzą odstępstwa od reguły, ale aktualnie jest to na Tourze coraz rzadziej spotykane i tacy ludzie są szybko selekcjonowani, tak na korcie, jak i przez fanów. Kluczowe jest to, żeby po prostu dobrze grać w tenisa, bo to czy ktoś będzie miał oczekiwania, czy nie, jeden mecz zagra luźniej, drugi nieco bardziej spięty, to i tak trzeba przede wszystkim wygrywać.

Jak zauważa były legendarny tenisista Wojciech Fibak Polka pewności na kortach trawiastych nabiera po każdym kolejnym meczu.

Iga czuje się na nawierzchni trawiastej znakomicie. Świetnie się porusza, trafia tam gdzie chce. Bardzo mało występuje u niej nieczystych zagrań. Jej przeciwniczki wyglądają tak, jakby były jakieś niemrawe, jakby się nie ruszały zbyt szybko, lub coś im dolegało. Nie są precyzyjne, nie grają tak szybko, jak Iga. To trochę zaczyna wyglądać tak, jak grała turniej juniorski. Wtedy Iga grała na tle juniorek jak seniorka. Teraz podobnie, Iga dominuje swoje rywalki totalnie. Oczywiście, to się może zmienić w następnym meczu, ale inne tenisistki muszą się wspinać na absolutne granice swoich możliwości, żeby nawiązać walkę z Igą. Jestem optymistą i dalej twierdzę, że Iga gra najlepszy tenis na świecie, w co uwierzyli chyba również w końcu sceptycy, którzy w to nie wierzyli. Polka gra wspaniale, zachwyca swoim poruszaniem się. Jej precyzja i siła uderzeń serwisu, backhandu, forhendu robi wrażenie. W trudnych, nietypowych sytuacjach też się nie gubi To coś pięknego. Wydawało się, że po Agnieszce będziemy długo czekać na to, aby inna Polka grała tenis najwyższej, światowej klasy. Okazuje się, że tak szybko po zakończeniu kariery przez Agnieszkę pokazała się Iga i sprawia nam tak wiele radości.

Polka ma teraz przed sobą czas wolny, bowiem rywalizacja na Wimbledonie, podobnie jak w 2016 roku, zatrzymuje się na jeden dzień, tzw. Middle Sunday. To czas na regenerację, ponowne przegrupowanie sił, poukładanie wszystkiego mentalnie, oraz odpoczynek, który zwykle polega na odcięciu się nieco od tenisa, by w Manic Monday przystąpić z jeszcze większym głodem gry.

Nie będę się jakoś specjalnie wynagradzać za awans do IV rundy, bo jedzenie na kortach i w hotelu jest na tyle dobre, że codziennie jakiś deserek wlatuje. Ale oczywiście bez przesady, bo trzeba się dobrze regenerować. Cieszę się, że mam teraz przerwę, bo to bardzo pomaga we wspomnianej regeneracji. Właściwie jest tak, że praktycznie codziennie mogę poczuć się tak, że mam trochę wolnego i czuję się swobodniej. Myślę, że skoncentrujemy się podczas tej przerwy na tym, żeby potrenować nad przygotowaniem fizycznym z Maćkiem Ryszczukiem. Poza tym, że jestem na turnieju i chodzi o to, żebym zagrała kolejny mecz dobrze to też niedługo będą igrzyska i musimy utrzymywać dobrą fizyczną formę, wzmacniać i budować różne parametry, abym jak najlepiej zagrała. Łączymy to czysto tenisowe przygotowanie z przygotowaniem, które ma przynieść swoje efekty za kilka tygodni. Poza treningiem raczej nie będę robić nic ciekawego. Może obejrzę jakiś film, cały czas czytam książki, chociaż właśnie skończyłam ?Dziwne losy Jane Eyre? i teraz za bardzo nie wiem co mam czytać. Zaczęłam nową pozycję Nicholasa Sparksa, ale to są lekkie książki i nie wiem, czy mnie wciągnie.

W pierwszym w karierze Igi Świątek meczu IV rundy Wimbledonu Polka stanie naprzeciw Ons Jabeur. To rywalka tyleż niewygodna, co nieprzewidywalna. Umiejętności techniczne, jak i motoryczne ma na najwyższym poziomie i jak podkreśla Iga nie będzie ona łatwą przeciwniczką.

Ons będzie niewygodną rywalką. Ma świetne czucie piłki i w bardzo mądry sposób potrafi z tego korzystać na trawie. Dla niej nie ma znaczenia rodzaj zagrania, potrafi zagrać dobrego slajsa, płaską piłkę, top spinową, więc można powiedzieć, że ma bardzo szeroki wachlarz możliwości. To na pewno będzie trudne spotkanie, przecież to IV runda Wimbledonu. Nie spodziewam się łatwej rywalizacji. Mam nadzieję, że to po prostu będzie dobry mecz z niezłą grą z mojej strony i spodoba się on kibicom (śmiech). Ten mecz, który wygrałam z Ons (Waszyngton 2019 ? przyp. Red.) był dwa lata temu i po walce wygrałam chyba w trzecim secie. Był bardzo wyrównany, na pewno nie wygrałam go gładko. Wszystko wokół nie ma znaczenia, jeśli skupię się na sobie i będę po prostu utrzymywała dobry poziom gry to myślę, że mogę wygrać. Oczywiście to też zależy od dyspozycji dnia, tego, jak się będę czuła, choć ciężko mi przewidzieć jak to będzie wtedy wyglądało.

Sama Ons Jabeur podkreśla siłę wspominanego wcześniej serwisu Igi.

Muszę przyznać, że ona ma bardzo dobry serwis. Kiedy ma czas przy forhendzie, to może być bardzo niebezpieczna. Trenowałam z nią kilkakrotnie, rozgrzewałyśmy się też wspólnie. Jest bardzo miłą osobą. Bardzo lubię przebywać w jej towarzystwie poza kortem, a także na nim podczas treningów. To będzie trudny mecz. Wiem, że jest bardzo mocna psychicznie. Nie odpuszcza żadnej piłki. Dam z siebie wszystko, by wygrać to spotkanie.

Polka względem 2019 roku zauważa jak mocno zmieniła się nie tylko jej gra, ale również ona sama. Wiadomo przecież, że dla zawodowej tenisistki, szczególnie tak młodej, jak Iga, nie tyle każdy rok, czy miesiąc ma znaczenie, ale nawet każdy dzień, bowiem w tym okresie młodzi tenisiści nadal nie są jeszcze w pełni ukształtowani, a zatem wciąż plastyczni i sztaby, na czele z trenerami, mogą pomóc się im rozwijać do granic możliwości modelując ich grę w zależności od okoliczności. I choć Polka zdaje sobie sprawę ze swoich niedostatków i wciąż pragnie nad sobą bezustannie pracować to jednak w sposób ciekawy i pokazujący interesującą perspektywę opisuje jak zmieniła się przez ostatnie dwa lata rywalizacji.

Obecnie czuję, że mogę mocniej naciskać na moje rywalki. Nie byłam w stanie tego robić, gdy byłam osiemdziesiąta, czy sześćdziesiąta na świecie. Czuję, że zaczynam z wyższego punktu, jeśli chodzi o umiejętności.

Dokładnie tym samym spostrzeżeniem wcześniej podzielił się Piotr Sierzputowski. Praca z dnia na dzień, szczególnie tak skumulowana na trawie, większy uzysk jakości pokazuje nie tyle na samym turnieju, co w przyszłości. A jeśli chodzi o teraźniejszość?

Teraz mogę po prostu zacząć wdrażać te wszystkie elementy, których nauczyłam się przez ostatnie kilka lat. Powiedziałabym, że praktycznie wszystko się zmieniło. Fizycznie się rozwinęłam, pod względem taktycznym mam znacznie więcej pomysłów na grę, a prędkość uderzenia jest jeszcze większa. Rozwinęłam się tak jak generalnie człowiek się rozwija w życiu. Na pewno łatwiej jest mi grać z takimi nowymi umiejętnościami. No i bez wątpienia ten występ z 2019 nie był moim najlepszym (śmiech). Tutaj jest inaczej, jestem skoncentrowana i obecna na korcie. Również mentalnie mogę udźwignąć to, że już jest połowa sezonu, a nadal mogę grać na bardzo wysokim poziomie i na razie bardzo dobrze to wychodzi. Teraz już nie mogę powiedzieć, że nie czuję trawy (śmiech). Faktycznie przez ostatnie kilka dni ją poczułam. Teraz wiem jakich uderzeń użyć w danych momentach i jak się dostosować do tego wszystkiego, jak reagować na to, jak gra moja przeciwniczka. Z pewnością mam o wiele lepsze czucie na tej nawierzchni.

Jeśli Iga awansowałaby do ćwierćfinału Wimbledonu stałaby się dopiero trzecią Polką w całej historii imprezy, która tego dokonała. Jako pierwsza w 1935 roku dokonała tego Jadwiga Jędrzejowska, która później jeszcze pięciokrotnie dokonywała tej sztuki, a 3 lipca 1937 roku była bardzo blisko triumfu w Londynie. Prowadziła z Brytyjką Dorothy Round 4:1 i 30:15 w decydującym secie, ale przegrała 2:6, 6:2, 5:7. 75 lat później w finale najważniejszego i najbardziej prestiżowego turnieju tenisowego świata grała Agnieszka Radwańska. Ogólnie jednak krakowianka wystąpiła, podobnie jak Jędrzejowska w pięciu ćwierćfinałach Wimbledonu.

Mecz rozstawionej w Wimbledonie z numerem siódmym Igi Świątek z Ons Jabeur w poniedziałek o dwunastej czasu polskiego. Areną zmagań będzie trzeci co do ważności obiekt All England Clubu ? kort numer dwa.

Rozmawiał i notował dla TenisNET: Piotr Dąbrowski