Od wtorku Hubert Hurkacz rozpoczyna singlowe zmagania w turnieju ATP rozgrywanego na kortach twardych w Rotterdamie (pula nagród: 2 013 855 euro). Losowanie nie było łaskawe dla wrocławianina, ponieważ już na starcie zmierzy się z rozstawionym z numerem drugim Stefanosem Tsitsipasem (Grecja, 2).
Fortuna nie współpracowała z Polakiem i Felixem Augerem – Aliassime (Kanada) także przy rozlosowywaniu drabinki deblowej, ale mimo tego, że mieli przeciwko sobie wyżej notowanych przeciwników, a na dodatek reprezentanta gospodarzy, to bez straty seta zameldowali się w ćwierćfinale (czytaj więcej).
– To chyba nie było oczywiste zwycięstwo?
Hubert Hurkacz: Z moim rankingiem deblowym, to generalnie ciężko z kimkolwiek byłoby być faworytem, ale co by nie mówić Felix dobrze grał, obaj bardzo dobrze serwowaliśmy i myślę, że to nam bardzo pomogło w drodze do wygranej.
– Ty również bardzo dobrze się prezentowałeś. Widać było, że głowa pracowała przez cały mecz, ponieważ serwując na Mekticia często od razu korzystałeś z „dwójki”.
– Czasami zmiana na kick na backhand przynosiła sporo korzyści, ponieważ tutejsza nawierzchnia jest taka, że piłka przyjmuje rotacje i dodatkowo skacze.
– A jak oceniasz tę nawierzchnię? Wielu zawodników mówi, że jest nieco zbyt wolna.
– Nawierzchnia sama w sobie nie jest szybka, ale sama w sobie jest przyjemna do gry. Wiadomo, przy serwisie to zawsze na hali jest szybko, ale w trakcie wymiany, to można spokojnie kilka poprzebijać.
– Ze Stefanosem Tsitsipasem również odbędzie się na korcie centralny. W perspektywie singlowego starcia, dobrze było zagrać na centralnym debla, żeby „zaprzyjaźnić się” z kortem.
– Jasne, zagranie wcześniejsze meczu na pewno bardzo pomoże i myślę, że to dużo, ponieważ przyzwyczajanie się do warunków panujących na konkretnym korcie jest ważne.
– Los często was paruje, więc macie już kilka pojedynków za sobą. Czy spodziewasz się, żeby teraz Grek mógł zaskoczyć ciebie czymś nowym w swoim grze?
– Na pewno muszę zagrać bardzo dobry mecz, żeby pokonać Stefanosa, bo to znakomity zawodnik, który potrafi grać na wysokim poziomie.
– Jakaś tajna broń przygotowana?
– Nie przewiduję, żadnych tajnych broni.
– Obserwując twoje treningi i reakcje Craiga Boyntona (trener Huberta Hurkacza – przyp. red.), to ma się wrażenie, że tworzycie udany duet, bo uśmiechy podczas treningów nie schodzą wam z twarzy.
– Generalnie Craig na meczach i podczas turniejów stara się być spokojny, ale wiadomo, że po meczu, gdy jest z czegoś niezadowolony, to mówi prosto z mostu, nad czym musimy popracować. To jest naprawdę fantastyczny szkoleniowiec, dlatego cieszę się, że mogę z nim współpracować.
– Czyli czas na srogie lekcje przychodzi jedynie w okresach przygotowawczych?
– Może nie srogie. Cały czas się czegoś uczę, czy to na turniejach, czy na treningach. Jeżeli zdarza mi się robić coś nie tak, to od razu mówi mi o tym wprost, ale żadnych kar nie ma (śmiech).