Hubert Hurkacz: Jestem zupełnie innym zawodnikiem niż kiedyś!

200

Tak się złożyło, że w turniejach wielkoszlemowych grałeś w I rundzie z Serbami. Novak Djokovic na Roland Garros, a Dusan Lajovic podczas Wimbledonu. Dwa zupełnie inne mecze?

Tak jak mówiłeś, jest zupełnie inaczej (śmiech). Cały czas staram się uczyć i myślę, że wszystko idzie do przodu. Na pewno jak wiadomo specyfika ziemi i trawy jest zupełnie inna. Ale nie ma co, są obaj z Serbii, ale to zupełnie inni zawodnicy. Z Dusanem każde moje zagranie było niezwykle istotne. A najistotniejsze były serwis i return. Wiadomo, że wybiera się trochę inne kierunki na trawie, inaczej się przygotowuje do uderzenia. Ale trzeba grać po prostu tak, jak na to pozwala nawierzchnia.

Mocno da się odczuć inne odbicie piłeczki przy wymianie i kick serwisie na trawie?

Jest inaczej, ale tak samo dla każdego po przeciwnej stronie siatki. Taka jest specyfika tej nawierzchni, że czasami piłka odbije się trochę inaczej niż by człowiek mógł się spodziewać, ale tak to wygląda i trzeba się z tym pogodzić i do tego przyzwyczaić.

Jakie względem zeszłego roku widzisz różnice i jak wiele zmieniło się od czasu tego spotkania z Tomiciem?

Myślę, że najbardziej zmieniło się to, że wzrosła moja wiedza i doświadczenie na temat tego jak powinienem postępować, jak odpowiednio się zachować w trudniejszych momentach spotkania. Dużo się wydarzyło od zeszłego roku,, Zdobyłem ogromne doświadczenie grając w tych wszystkich turniejach. To wszystko zawdzięczam z pewnością pomocy Craiga, którego rady naprawdę są fantastyczne i często bezcenne. Wiedza łączy się z doświadczeniem. Mam na myśli to, jak powinno się grać, co trzeba zrobić w tych ważnych momentach. Wiadomo, że zawsze może być jeszcze lepiej, ale myślę, że już powoli coraz lepiej zaczynam to wszystko czuć.

Ile potrzeba, żeby przystosować się do gry na trawie?

U każdego to działa zupełnie inaczej. Tak naprawdę to zawsze jest indywidualna sprawa, ale jeżeli o mnie chodzi to akurat ja mało w życiu grałem na trawie, bo w Polsce nie ma co do tego wielu okazji i to też jest zupełnie coś innego. Myślę, że teraz w tym roku coraz lepiej zaczynam grać na trawie i myślę, że dzięki temu wraz z upływem czasu w przyszłym roku będzie mi łatwiej.

Przed czterema laty występowałeś na Wimbledonie w roli juniora. Co powiedziałbyś 17-letniemu sobie wtedy, posiadając całą wiedzę, którą masz dzisiaj?

Na pewno byłoby tego naprawdę sporo. Dużo bym sobie podpowiedział co zmienić, jak poprawić, czy jak się zachować w danej sytuacji, bo wielu spraw nauczyłem się po czasie. Choć z drugiej strony aż tak dobrze nie pamiętam w jakim stanie emocjonalnym wtedy byłem, a minęły przecież cztery lata (śmiech).

Wimbledon to jedyny turniej, gdzie zawodnicy mogą liczyć na wyjątkowe przywileje. Np. mają oddzielną szatnię.

To faktycznie, jeszcze ich nie widziałem, ale słyszałem, że podobno ta dla rozstawionych tenisistów jest fajniejsza (śmiech). Poza tym mogą mieć więcej akredytacji i inne drobne rzeczy, które też są przyjemne. Jednak mimo wszystko to tylko przyjemne dodatki, które nie mogą i nie powinny mieć wpływu na dyspozycję, niezależnie z kim się gra. Tam już decyduje tylko tenis i umiejętności. Ale ogólnie to jeżeli się gra z legendą tenisa, tak jak z Djokovicem, to jest trochę inaczej niż gra z każdym innym zawodnikiem. Wiadomo, że jest ciężej go pokonać, ale istotne jest to, aby do każdego przeciwnika podchodzić na spokojnie. Trzeba wiedzieć co trzeba grać i tyle.

To po tych wszystkich doświadczeniach, które nabyłeś w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy gdy wychodzisz na korty treningowe to po takim okresie znajomości możesz ich czymkolwiek zaskoczyć, bądź oni zaskakują Ciebie?

Mam nadzieję, choć najważniejsze zawsze chowam na mecz. Ale ogólnie to raczej się już wszyscy znamy, bo przecież jeździmy po tych samych turniejach przez cały rok.

Wimbledon to wielki turniej, ale na pewno są chwile kiedy nie chcesz w ogóle myśleć o tenisie. Co wtedy robisz?

Na pewno, ale to normalne. Trzeba się skupić na sobie i normalnie funkcjonować poza kortami. Wiadomo, jak jestem na kortach to robię wszystko to, co do mnie należy, ale poza kortem staram się do wszystkiego podchodzić bardzo spokojnie. Trzeba cieszyć się z tego, że ma się wspaniałych ludzi wokół siebie, świetny team i przede wszystkim cieszyć się życiem.

?Wyłączyć się? pomaga chyba także rodzina?

Na pewno to pomaga i to jest mega przyjemne i fajne.

Jak wchodzisz do domu to rozmawiacie o tenisie, czy staracie się nie poruszać tego tematu?

Z tym to bardzo różnie. Zależy od sytuacji. Ale fakt, zazwyczaj nie rozmawiamy, bo już tyle tego wokół się dzieje, że jest przecież także wiele innych rzeczy o których można porozmawiać.

U Ciebie tematem numer jeden poza tenisem są samochody i motoryzacja w ogóle, prawda?

Zdecydowanie! Od najmłodszych lat myślę, że się tym interesowałem, zawsze chciałem się na ten temat dowiedzieć jak najwięcej. A dziś przyjemnie jest pogadać z chłopakami na ten temat i się oderwać od wszystkiego i spędzić czas ze znajomymi.

Oglądasz jeszcze w ogóle jeszcze jakieś inne sporty?

Różnie, to zależy, ale ostatnio miałem okazję być na meczu reprezentacji Polski w piłce nożnej, kiedy grali z Izraelem. To było coś naprawdę fajnego. Wiadomo, nasze sporty mają ze sobą trochę wspólnego, widać te wspólne elementy, choć wiadomo, że istotne są zupełnie inne rzeczy, ale przyjemnie jest pooglądać i pokibicować innym.

Zazdrościsz chłopakom, że zapełniają Stadion Narodowy na maksa, czy też masz takie wrażenie, że za kilka lat, albo i nieco wcześniej, także tenisiści będą w stanie to zrobić?

Nie, na pewno nie, ale faktycznie atmosfera na Narodowym jest fantastyczna. Fenomenalnie, że przychodzi tylu wspaniałych kibiców. Na pewno dla nich to jest niesamowite. Ale myślę, że polski tenis się rozwija, jest nas coraz więcej na wielkich turniejach. Doszła Iga, która potrafi fenomenalnie grać. Myślę, że jak rozwinie jeszcze swoją grę to naprawdę może mieć niesamowite wyniki. Świetnie radzi sobie także Kamil, grał już w Australii z Nishikorim, debiutował w głównym na Wimbledonie i zaczyna grać coraz lepiej. Zaraz może awansować do pierwszej setki, może już nawet za dwa tygodnie, więc widać że wszystko idzie powoli do przodu.

Iga powiedziała, że jeszcze nie było okazji, żebyście usiedli wszyscy razem przy jednym stole wspólnie z Kamilem. Pewnie po prostu nie udało się zebrać w tym samym czasie?

Dokładnie. Czasami po prostu nie ma okazji na to wszystko, bo cały czas mamy coś do zrobienia. Każdy się przecież przygotowuje do kolejnego startu, czy następnego meczu. Mamy swoje zadania, trzeba zrobić trening i inne obowiązkowe sprawy. To wszystko po prostu czasem ciężko jest połączyć razem. Ale na pewno będzie jeszcze nie jedna okazja.

 

Rozmawiał w Londynie: Piotr Dąbrowski