Awatar użytkownika
Jakuboto
Nestor
Nestor
Posty: 6820
Rejestracja: 22 cze 2013, 10:23
Lokalizacja: Warszawa

Re: Tenis i emocje

Można postarać się odtworzyć wynik. Patrząc od tego czy serwis był na stronę równowagi czy przewagi.
Yonex Vcore 100
NTRP 3.14159265359
Awatar użytkownika
Gary
Baby do garów!
Baby do garów!
Posty: 9345
Rejestracja: 13 sie 2007, 14:36
Lokalizacja: Wieś przyklasztorna

Re: Tenis i emocje

Jakuboto pisze:Można postarać się odtworzyć wynik. Patrząc od tego czy serwis był na stronę równowagi czy przewagi.
Przecież czy gem, czy równowaga to i tak serwis był na tę samą stronę. :]
"The reason people use a crucifix against vampires is that vampires are allergic to bullshit." - Richard Pryor

"Nie jest dyshonorem przegrywać kiedy w grę wkłada się całe swoje serce." - Sir Matt Busby

"Pater postanowił zapytać swoją siostrzenicę o znaczenie wyrazu "real", który jemu samemu kojarzył się z przepłacanymi, narcystycznymi i metroseksualnymi piłkarzami ze stolicy Hiszpanii." - Krajewski, Czubaj, "Róże cmentarne"
Agent Dołu
Nowy
Nowy
Posty: 5
Rejestracja: 18 wrz 2017, 21:34

Re: Tenis i emocje

Dziękujemy Salomonowi. :)

I to też wydawało się nam najlepszym rozwiązaniem przy niemożności odtworzenia przebiegu dwóch piłek, które mogły decydować o właściwym stanie gema. Swoją drogą dziwne, ale zdarza nam się taka amnezja zwłaszcza gdy któraś z wcześniejszych wymian była na swój pokraczno amatorski sposób „spektakularna”. :)

Ad rem, tutaj sytuacja była "spokojna" gdyż z Kolegą jesteśmy ograni, gra towarzyska, a wynik pierwszego dawał nadzieję. Gorzej w sytuacji na styku i meczu o mniej towarzyskiej formie. Jakikolwiek błąd związany z liczeniem, klopsowym autem rozbija mi system i jak pisali koledzy powyżej punkt zaksięgowany w głowie…

O ile macie (jak ja) kompletny paraliż i odcięcie funkcjonujących uderzeń to jakich metod używacie, aby się od buchalterii uwolnić?
Awatar użytkownika
Gary
Baby do garów!
Baby do garów!
Posty: 9345
Rejestracja: 13 sie 2007, 14:36
Lokalizacja: Wieś przyklasztorna

Re: Tenis i emocje

Agent Dołu pisze: O ile macie (jak ja) kompletny paraliż i odcięcie funkcjonujących uderzeń to jakich metod używacie, aby się od buchalterii uwolnić?
Mnie rywalizacja generalnie napędza, więc nie wiem, czy jestem dobrym doradcą, nie każdy ma takie charakter jak ja, natomiast mnie w ważnych meczach na styku utrzymuje w koncentracji liczenie po każdej piłce punktów potrzebnych do wygrania seta/meczu. Jeśli zaś chodzi o sytuację kompletnego paraliżu, to ja w takich sytuacjach zaczynam przebijać lekko lecz balony na środek kortu. Potem, gdy przy takich zagraniach nie robię błędów (najlepiej, gdyby rywal psuł, ale jeśli mnie kończy, a nie ja popełniam błąd, to też jest ok w kontekście odzyskania pewności zagrań), to zaczynam grać te balony na boki i/lub głębiej. Gdy i to jest bezbłędne - obniżam piłkę i zaczynam przebijać bardziej płasko. Potem zaczynam przyspieszać. Wszystko stopniowo, bez spiny.
"The reason people use a crucifix against vampires is that vampires are allergic to bullshit." - Richard Pryor

"Nie jest dyshonorem przegrywać kiedy w grę wkłada się całe swoje serce." - Sir Matt Busby

"Pater postanowił zapytać swoją siostrzenicę o znaczenie wyrazu "real", który jemu samemu kojarzył się z przepłacanymi, narcystycznymi i metroseksualnymi piłkarzami ze stolicy Hiszpanii." - Krajewski, Czubaj, "Róże cmentarne"
Awatar użytkownika
RoTTeN
Weteran
Weteran
Posty: 1765
Rejestracja: 14 paź 2012, 10:05
Lokalizacja: Miasteczko
Kontakt: Strona WWW

Re: Tenis i emocje

Gary pisze: (...) najlepiej, gdyby rywal psuł, ale jeśli mnie kończy, a nie ja popełniam błąd, to też jest ok w kontekście odzyskania pewności zagrań (...)
To jest mądrość, do której dochodziłem 5 lat. Nie ma co próbować grać więcej niż się potrafi. Trzeba umieć (a jest to bardzo trudne) pozwolić rywalowi na uderzenia kończące. Co z tego, że będę naparzał jak dziki bojąc się, że moje zbyt łatwe piłki będą kończone, skoro będę oddawał punkty niewymuszonymi błędami.

Skoro rywal jest ode mnie lepszy, to będzie mnie kończył, mecz będzie mu się podobał, umówi się jeszcze raz (gdy ja będę kończył niewymuszonymi to się już nie umówi ;) ). A czasami, rzadko lecz jednak... może się zdarzyć, że próbując mnie kończyć zacznie popełniać proste błędy, zacznie się spinać gdyż mój brak niewymuszonych zacznie mu wadzić i z boską pomocą można dokonać niemożliwego.

Próby grania ponad umiejętności zawsze kończą się klęską. Za to czasem "normal is enough".
„Gdy cię mają wieszać, poproś o wodę.
Nie wiadomo, co się zdarzy, zanim przyniosą.”
-
Vesemir
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Tenis i emocje

Jeżeli "gubimy" jakieś zagranie to:
- o ile to możliwe - ukrywać to.
- nie panikować i nic na "pałę". Zwolnić grę, wrócić do płynności ruchu i starannego ustawiania się, poświęcając na to 2-3 gemy (trudno).
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Agent Dołu
Nowy
Nowy
Posty: 5
Rejestracja: 18 wrz 2017, 21:34

Re: Tenis i emocje

Dzięki!
Gary pisze:Mnie rywalizacja generalnie napędza, więc nie wiem, czy jestem dobrym doradcą, nie każdy ma takie charakter jak ja, natomiast mnie w ważnych meczach na styku utrzymuje w koncentracji liczenie po każdej piłce punktów potrzebnych do wygrania seta/meczu. Jeśli zaś chodzi o sytuację kompletnego paraliżu, to ja w takich sytuacjach zaczynam przebijać lekko lecz balony na środek kortu. Potem, gdy przy takich zagraniach nie robię błędów (najlepiej, gdyby rywal psuł, ale jeśli mnie kończy, a nie ja popełniam błąd, to też jest ok w kontekście odzyskania pewności zagrań), to zaczynam grać te balony na boki i/lub głębiej. Gdy i to jest bezbłędne - obniżam piłkę i zaczynam przebijać bardziej płasko. Potem zaczynam przyspieszać. Wszystko stopniowo, bez spiny.
Gary, również jestem zwierzęciem punktowym, lecz Twój sposób jest o tyle dla mnie trudny, że w normalnej grze na nie gram pod górę, nie jest to dla mnie naturalne zagranie, a w sytuacji "hebla" być może nie gwarantowałaby sukcesu... chociaż spróbować powinienem, ludzie przyzwyczajeni do topsa bądź płaskiej gry na widok balona mogliby zgłupieć i jak pisali mądrzejsi taką piłkę pięknie spartolić. :)
Vivid pisze:Jeżeli "gubimy" jakieś zagranie to:
- o ile to możliwe - ukrywać to.
- nie panikować i nic na "pałę". Zwolnić grę, wrócić do płynności ruchu i starannego ustawiania się, poświęcając na to 2-3 gemy (trudno).
Vivid, pkt 1 nie działa. :) Absolutnie nie potrafię ukryć jak nagle skracam otwarcie i uderzam jakby emocje ucięły mi przedramię, a został kikut wyrastający z barku. :)

Pkt 2 ok, to jest to do czego powinienem dążyć, albo najlepiej wrócić do luźnego przebijania. ;)
Na tą chwilę zwierzę w klatce nie potrafi zwolnić tylko mocniej rzuca się na pręty...
RoTTeN pisze:To jest mądrość, do której dochodziłem 5 lat. ...
RoTTen, dla niektórych pięć lat to za mało. :)
Awatar użytkownika
koza
Forumowicz
Forumowicz
Posty: 169
Rejestracja: 25 lut 2012, 13:45
Lokalizacja: Kraków

Re: Tenis i emocje

RoTTeN pisze:Próby grania ponad umiejętności zawsze kończą się klęską.
Warto dodać, że na umiejętności należy patrzeć z perspektywy danego dnia, a nie poprzedniego. Bardzo łatwo o spadek formy po zagraniu "meczu życia". W głowie siedzi jakie cuda grało się ostatnio i podświadomie chcę się grać je znowu. A tu się nie da. Myślę, że to działa nawet u zawodników: ktoś z zaplecza po dniu konia i wyeliminowaniu faworyta często odpada w kolejnym meczu po kiepskiej grze.
Awatar użytkownika
Gary
Baby do garów!
Baby do garów!
Posty: 9345
Rejestracja: 13 sie 2007, 14:36
Lokalizacja: Wieś przyklasztorna

Re: Tenis i emocje

koza pisze:
RoTTeN pisze:Próby grania ponad umiejętności zawsze kończą się klęską.
Warto dodać, że na umiejętności należy patrzeć z perspektywy danego dnia, a nie poprzedniego. Bardzo łatwo o spadek formy po zagraniu "meczu życia". W głowie siedzi jakie cuda grało się ostatnio i podświadomie chcę się grać je znowu. A tu się nie da.
Podpisuję się pod tym obiema rękoma. Pamiętam kilka takich meczów, gdy po cudownej grze dnia poprzedniego - następnego już tak dobrze nie szło. Na szczęście dość szybko nauczyłem się, co w takiej sytuacji robić i nie napalałem się na grę ponad stan, wracałem do grania tego, co grałem zazwyczaj, bez dnia konia.
Agent Dołu pisze:
Gary pisze:Mnie rywalizacja generalnie napędza, więc nie wiem, czy jestem dobrym doradcą, nie każdy ma takie charakter jak ja, natomiast mnie w ważnych meczach na styku utrzymuje w koncentracji liczenie po każdej piłce punktów potrzebnych do wygrania seta/meczu. Jeśli zaś chodzi o sytuację kompletnego paraliżu, to ja w takich sytuacjach zaczynam przebijać lekko lecz balony na środek kortu. Potem, gdy przy takich zagraniach nie robię błędów (najlepiej, gdyby rywal psuł, ale jeśli mnie kończy, a nie ja popełniam błąd, to też jest ok w kontekście odzyskania pewności zagrań), to zaczynam grać te balony na boki i/lub głębiej. Gdy i to jest bezbłędne - obniżam piłkę i zaczynam przebijać bardziej płasko. Potem zaczynam przyspieszać. Wszystko stopniowo, bez spiny.
Gary, również jestem zwierzęciem punktowym, lecz Twój sposób jest o tyle dla mnie trudny, że w normalnej grze na nie gram pod górę, nie jest to dla mnie naturalne zagranie, a w sytuacji "hebla" być może nie gwarantowałaby sukcesu... chociaż spróbować powinienem, ludzie przyzwyczajeni do topsa bądź płaskiej gry na widok balona mogliby zgłupieć i jak pisali mądrzejsi taką piłkę pięknie spartolić. :)
U mnie balon jest naturalnym zagraniem, więc o tym napisałem, natomiast generalnie miałem na myśli, żebyś spróbował grać to, co jesteś w stanie zagrać w danej chwili w kort ze skutecznością 99% - jeśli dla Ciebie będzie to zagranie płaskie, a nie balon - graj lekkie płaskie szmaty. Ważne, żeby się uspokoić mimo rozkładu uderzeń i wydłużyć wymiany (żeby odzyskać pewność uderzeń musisz przecież parę razy odbić w kort) oraz wyeliminować na chwilę błędy własne, niech to rywal kończy.
Natomiast rzeczywiście, balona też warto spróbować, tak w ramach urozmaicenia. Bo jak ktoś nieprzyzwyczajony, to głupieje.
"The reason people use a crucifix against vampires is that vampires are allergic to bullshit." - Richard Pryor

"Nie jest dyshonorem przegrywać kiedy w grę wkłada się całe swoje serce." - Sir Matt Busby

"Pater postanowił zapytać swoją siostrzenicę o znaczenie wyrazu "real", który jemu samemu kojarzył się z przepłacanymi, narcystycznymi i metroseksualnymi piłkarzami ze stolicy Hiszpanii." - Krajewski, Czubaj, "Róże cmentarne"
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Tenis i emocje

Powiem tak - jak ktoś ma płaską grę to granie balonów nic nie da, jeszcze pogarsza bo najczęściej jest to realizowane przez zwolnienie ruchu (znaczne) i odchylanie się do tyłu (lekko barkami i lekko na wysokości krzyża).
Generalnie można przyjąć, na podstawie tego co nagminnie widzę na kortach, że kłopoty z podstawowymi uderzeniami z głębi kortu to:
- niedostateczna rozgrzewka,
- zbyt mocna gra na rozgrzewce i na starcie meczu.
Efektem jest zrywanie ruchu. Potem jest "panika" i ... większe przyspieszanie, bo przecież piłka nie odchodzi i jest za krótka. No i pozamiatane ...
O ukrywaniu problemu mówię w tym kontekście by przeciwnik tego nie zauważył i nie zaczął słusznie "eksploatować" naszej słabości.
To ukrywanie nie musi zaraz oznaczać unikania takiego zagrania, bo zwyczajnie czasem się nie da ... Ale nie widzę powodu by po takich zagraniach robić kwaśną minę, czy, co gorsze, jeszcze na głos wyrażać niezadowolenie. Mądry przeciwnik to wykorzysta.
Natomiast co do zwolnienia gry - gramy nadal swoje (na tej samej wysokości piłki), ale zdejmujemy trochę z dynamiki by ustabilizować uderzenie, by odzyskać płynność. Do tego staramy się ciut wcześniej odprowadzić rakietę do tyłu (sztandarowy błąd w grze amatorskiej - za późne odprowadzanie rakiety do uderzeń). Tu kluczowe jest to "trochę". Nie zwalniamy o 50%. Ludzie właśnie tak czasem robią.
Wystarczy o 10%-15%, czyli tak "trochę". ;) Często jest tak, że takie zwolnienie faktycznie sprowadza nasze zagranie na jego normalne tempo (bo zaczęliśmy za szybko).
Oczywiście trzeba też poradzić sobie ze swoją głową. Grać przecież potrafimy, zatem logiczne, że problem tkwi ... w głowie.
Naturalnie jak nie idzie to człowiek się mentalnie spina, podświadomie usztywnia i zwalnia rękę. To też można pokonać, jest kilka trików, ale to ciut dłuższy wykład, ja go sobie daruję.
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Tenis i emocje

Dopadł mnie jakiś wirus, więc karnie kiszę w domu. :/

Taka kolejna prawda tenisa praktycznego ;) - nie z każdym da się wygrać "tenisowo", ktoś ma lepszą wydolność, technikę, doświadczenie, w sumie brak nam na pierwszy rzut oka argumentów. No cóż, jak chcemy wygrać to trzeba odwołać się do "szarej strefy"". ;)
Może nie z każdym da się wygrać "tenisowo", ale z każdym można wygrać w jego głowie. :twisted:
Oczywiście nie do końca jest to fair, ale przynajmniej zgodnie z przepisami :P, bo nie pochwalam ordynarnego oszukiwania przy liczeniu punktów, czy wywoływania "lewych" autów.

U zawodowców jest z tym problem bo praktycznie nie wchodzą ze sobą w interakcję, nawet niewerbalną. U amatorów jest inaczej, nagminnie rozmawia się ze sobą podczas zmiany strony. I ten fakt można niecnie wykorzystać. rotfl

Są przykładowo dwie możliwości - skorzystać z faktycznego problemu lub wykreować problem.
Zanim jakieś przykłady to drobna, acz istotna uwaga - temat poruszamy nie schodząc z kortu na zmianę stron, a jak już się po tej zmianie rozchodzimy. Tak, by to było to ostatnie zdanie i by przeciwnik idąc na kort właśnie je miał w głowie.
Sposobów jest oczywiście wiele, ale podam po jednym dla zobrazowania. ;)

Wykorzystanie faktycznego problemu:
Jeżeli widzimy, że przeciwnik ma z jakimś uderzeniem dziś problem to trzeba mu o tym wyraźnie powiedzieć. :)
- O, widzę że dziś to ci .... nie bardzo siedzi, spinasz się, rotacja mniejsza, dokładność słaba, dynamika mniejsza itd. itp.
Niby niewinna uwaga, ale ... ;) Jak przeciwnik sam to zauważył to pewnie woli byśmy my tego nie widzieli. Jak dajemy mu jasny przekaz, że wiemy to on ma dodatkową presję i większy kłopot z koncentracją. Poza tym można u niego podświadomie wywołać większą spinkę na tym zagraniu. A z kolei jak przeciwnik nie do końca jest może świadomy to jak mu to powiemy to się odpowiednio pospina bo to do niego dotrze.

Wykreowanie problemu:
Jeżeli gramy z kimś doświadczonym i świadomym swojej gry to trochę ryzykownym jest wciskanie mu kitu, że jakieś uderzenie mu nie siedzi skoro to lipa. Raczej tego nie kupi, a jeszcze pomyśli, że my mamy cykora i kombinujemy. :P
Wtedy trzeba się odwołać do czegoś innego. Weźmy na przykład ... buty (będę się odnosił do kortu ziemnego).
Patrzymy na jego buty i:
- jak są wyraźnie używanie to można powiedzieć - Oj, widzę, że buty już masz wyjechane bo łapiesz uślizgi i jakoś sztywno biegasz, nie trzymają stóp, nie ma pewności na nich. I co z tego, że to lipa? A kto o tym myśli? Ale jak ktoś mu to powie tak "mimochodem" to się zacznie zastanawiać. A w efekcie znów podświadomie zacznie uważać, trochę zwolni, usztywni krok, nie będzie już taki zwinny i szybki. To nam wystarczy. :P
- jak są to buty praktycznie nowe to można powiedzieć - Oj, buty jeszcze niedotarte, sztywno biegasz, uwierają, przytrzymują stopę, nie chcą się swobodnie ślizgać. I tu znowu mamy lipę, ale znowu - co z tego? Przeciwnik zaczyna mieć "świadomość" problemu i na niego reagować, bingo!
To jest ten sam mechanizm jak w marketingu, oczywiście można wyjść na przeciw popytowi (przykład pierwszy), ale można też go wykreować (przykład drugi).

Metodą "na buty" załatwiłem Hohvara na ostatnim (może przed ostatnim) TF-ie ;), skutecznie. :P
Zaczął dość ochoczo, to Mu po pierwszym gemie zasugerowałem, że buty ma wytarte, do tego ze podeszwą na hard, że widzę niestabilność, uślizgi itd. Powiedziałem to z kamienną, pełną szczerości twarzą i jeszcze z pewną nutą sugerującą troskę o Jego zdrowie. :P Ewidentnie zwolnił i usztywnił nogi, a mnie pozostało tylko grać dokładnie, nie mocno, by musiał biegać. Nie chodzi o to by nie dobiegał, wystarczy by wtedy wolniejszy ruch i usztywnione nieco nogi powodowały, że zagrania były wolniejsze, krótsze, mniej dokładne, często aut/siatka.

Takich "zagrywek" na psychikę rywala jest sporo, ważne by dobrze zidentyfikować przeciwnika i potem dobrać metodę. Nie jest to, jak już na wstępie wspomniałem, do końca fair, ale w końcu przepisów nie łamiemy, a skoro chcemy wygrać mecz to nie powinno się mieć oporów. :P
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
TomPL
Nestor
Nestor
Posty: 6729
Rejestracja: 5 paź 2012, 13:17
Lokalizacja: Warmia

Re: Tenis i emocje

No i hohvar kupił nowe buty. Ciekawe, czy zasugerowałeś mu w którym sklepie mają najlepsze i ile ci za to odpalili? ;)
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Tenis i emocje

Nikt mi nic nie odpala, to plotki, a wręcz ordynarne pomówienia. :P
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
koza
Forumowicz
Forumowicz
Posty: 169
Rejestracja: 25 lut 2012, 13:45
Lokalizacja: Kraków

Re: Tenis i emocje

W miarę się sprawdza pochwalenie danego elementu gry. "Ale Ci forhend siedzi, normalnie co dotkniesz to zabijasz" i często przeciwnik zaczyna się coraz bardziej popisywać tym zagraniem, a jak już się popisze kilkumetrowym autem, to zaczyna się spinać i kombinować.

Jak przegrywamy powiedzmy 2:5 w decydującym secie, to można rzucić "no to mnie dzisiaj załatwiłeś" albo stare, polskie "kończ waść wstydu oszczędź". Niejeden po czymś takim będzie chciał skończyć efektownie, a z każdym błędem presja będzie rosła.
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Tenis i emocje

koza pisze:Jak przegrywamy powiedzmy 2:5 w decydującym secie, to można rzucić "no to mnie dzisiaj załatwiłeś" albo stare, polskie "kończ waść wstydu oszczędź". Niejeden po czymś takim będzie chciał skończyć efektownie, a z każdym błędem presja będzie rosła.
Tak, ale raczej widzę tu inny mechanizm - gość wpada w stan błogości i wyluzowania, a wynik zaczyna uciekać, i wtedy włącza się panika.
O takim przypadku opowiadał mi p. Adam Królak, tak załatwił (ale nie celowo) kolegę, z którym mocno przegrywał. Po tekście - dziś to już mu nic nie jest w stanie zrobić, gość popłynął z kretesem.

Generalnie takie akcje nie mogą bazować na negatywno-agresywnym przekazie, bo to raczej szybciej da motywację ... ;)

Można też na podpuchę. ;) To że mnie pojedziesz to fakt, ale ciekawe czy dasz radę ...? I gość łapie spinkę, skupia się na "wyzwaniu", punkty zgubi, wyniku nie zrobi, może się posypać dalej.
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
Gary
Baby do garów!
Baby do garów!
Posty: 9345
Rejestracja: 13 sie 2007, 14:36
Lokalizacja: Wieś przyklasztorna

Re: Tenis i emocje

koza pisze:W miarę się sprawdza pochwalenie danego elementu gry. "Ale Ci forhend siedzi, normalnie co dotkniesz to zabijasz" i często przeciwnik zaczyna się coraz bardziej popisywać tym zagraniem, a jak już się popisze kilkumetrowym autem, to zaczyna się spinać i kombinować.
Jeszcze lepiej sprawdza się: "Masz wspaniały forehand, jak Ty to robisz (i tu pytanie o parę technicznych szczegółów - chwytu, prowadzenia ręki itp.)?" I wtedy rywal zamiast grać płynnie i naturalnie zaczyna się sam zastanawiać, jak dokładnie gra to uderzenie i przestaje to tak dobrze wyglądać.
"The reason people use a crucifix against vampires is that vampires are allergic to bullshit." - Richard Pryor

"Nie jest dyshonorem przegrywać kiedy w grę wkłada się całe swoje serce." - Sir Matt Busby

"Pater postanowił zapytać swoją siostrzenicę o znaczenie wyrazu "real", który jemu samemu kojarzył się z przepłacanymi, narcystycznymi i metroseksualnymi piłkarzami ze stolicy Hiszpanii." - Krajewski, Czubaj, "Róże cmentarne"
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Tenis i emocje

Gary pisze:
koza pisze:W miarę się sprawdza pochwalenie danego elementu gry. "Ale Ci forhend siedzi, normalnie co dotkniesz to zabijasz" i często przeciwnik zaczyna się coraz bardziej popisywać tym zagraniem, a jak już się popisze kilkumetrowym autem, to zaczyna się spinać i kombinować.
Jeszcze lepiej sprawdza się: "Masz wspaniały forehand, jak Ty to robisz (i tu pytanie o parę technicznych szczegółów - chwytu, prowadzenia ręki itp.)?" I wtedy rywal zamiast grać płynnie i naturalnie zaczyna się sam zastanawiać, jak dokładnie gra to uderzenie i przestaje to tak dobrze wyglądać.
Nie, to lepiej. ;) - Masz taki g... forhend, a tak ładnie w korcie siedzi. Jak ty to wszystko tak potrafisz spierd....? :P
Wtedy to już kompletnie się rozleci. rotfl
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
keteim
Młodszy Forumowicz
Młodszy Forumowicz
Posty: 111
Rejestracja: 11 maja 2017, 11:36

Re: Tenis i emocje

Odświeżę wątek.
Mam ostatnio problemy z emocjami (to znaczy zawsze je miałem, ale ostatnio się nasilają) - i nie do końca wiem jak sobie z nimi poradzić. Może ktoś podsunie jakiś patent na "głowę".

Opis "przypadku":
Ogólnie pisząc jestem totalnym samoukiem, grającym na raczej średnim poziomie.
Kilka ważnych meczy ligowych przegrałem, mając zdecydowaną przewagę - zarówno w punktach jak i w grze. I niestety po jednym - dwóch słabych zagraniach potrafiłem całkowicie oddać mecz, grając z każdą piłką coraz gorzej.
Nie byłoby to dla mnie problemem, gdyby nie przełożyło się na grę deblową. Niby gramy dla przyjemności. Niby tylko sparingi, i tyko z dobrymi znajomymi. A jednak nie wiadomo czemu potrafię tak się zagotować, ze zaczyna mnie łapać klasyczny hebel. Frustracja rośnie - jej przyczyny to albo moja słaba postawa, albo czyjaś (życzliwa z pewnością) uwaga. Czasem słabsza postawa partnera prowokuje mnie do gry na jeden strzał i w efekcie totalny dołek formy.
Najgorszym dla mnie jest to, że ostatnio grywałem nieregularnie, co przekładało się na to, że zmienni partnerzy ciągle mnie ustawiali, zmieniali mój styl gry, każdy z nich oczekiwał innej taktyki. Efekt - usztywnienie, gra znacznie poniżej (i tak niewysokich) umiejętności.
Dla mnie osobiście największym problemem nie jest przegrana. Bardziej frustrujące są dla mnie poszczególne zepsute zagrania. No i świadomość, że być może zepsułem innym poziom gry. Przynajmniej ja tak to czuję. Doszło do tego, że poważnie rozważam zakończenie gry deblowej, by nie stresować się opiniami kolegów (nawet tymi nie wypowiedzianymi). Strasznie mi żal, ale chyba tak będzie lepiej dla moich kolegów.
Do niedawna ofiarami mojej frustracji padały niestety rakiety (w ilości sztuk trzy - połamane) oraz naciągi (ilość bliżej nieznana - celowy demontaż na słupku od siatki - pękają bardzo dobrze). Na szczęście udało mi się powstrzymać dalsze akty destrukcyjne sprzętu.

No i teraz prośba - czy ktoś ma pomysł jak pokonać u siebie chorą ambicję by grać zawsze tylko dobrze? I by nie podchodzić do gry tak ambicjonalnie? Często wracając do domu mam koszmarny humor, wiem, że nie tędy droga, ale nie za bardzo mogę sobie z tym poradzić.
Jakieś sugestie kolegi dostałem, ale może ktoś ma podobny problem lub wie jak sobie z nim poradzić?
Bardzo lubię debla, ale jeśli nie będę w stanie uporać się z moim koszmarem, to chyba lepiej będzie odpuścić (na razie podjąłem postanowienie o dłuższych wakacjach od tenisa, w szczególności debla).

Będę wdzięczny za wszelkie uwagi, dyskusje, konstruktywną radę a nawet krytykę.

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
rafbat
Weteran
Weteran
Posty: 1331
Rejestracja: 11 sty 2014, 18:18
Lokalizacja: Sokołów Podlaski

Re: Tenis i emocje

Nie wiem, co Ci fachowo doradzić, bo tak na szybko i krótko to nie bardzo się da ;)

Jednakże, prosta rzecz - tenis ma Ci dawać radość. Kiedyś wpadłem w taką pułapkę, kiedy satysfakcję sprawiało mi wygrywanie, a nie samo granie w tenisa. Najważniejszy zawsze był wynik. Teraz jest zupełnie odwrotnie. Być może nawet trochę opuściłem się sportowo, ale wreszcie jestem szczęśliwy, kiedy stoję na korcie. Nie wiem też, czemu miałbyś nie robić tego, co kochasz - tylko dlatego, że ubzdurałeś sobie, że psujesz grę kolegom? Uspokój głowę, przestań rozwalać rakiety i naciągi, bo 12 lat już dawno nie masz i ciesz się grą. Jak będą mieli Cię dość to myślę, że sami to powiedzą albo chociaż zasugerują! :P

P.S. Żebyśmy się rozumieli - nie mam nic do wygrywania :D Zawsze po prostu zastanawiałem się, jaką satysfakcję z gry mają tenisiści-przebijacze. Nie umiałem tego zrozumieć, ale po przestawieniu myślenia wszystko stało się jasne. Mam jakiś tam pociąg do rywalizacji w dalszym ciągu - ot, chociażby w ten weekend jadę na Deblowe Mistrzostwa Ostrołęki, ale to już nie na tej samej zasadzie, jak kiedyś. Jak gram to nie ma już stresu, etc ;)
Wilson Pro Staff 97
Wilson Revolve 1.25/Babolat Pro Hurricane Tour 1.25 - 27/26 kG
----------------------------------------
Head Graphene 360+ Extreme Pro
Wilson Revolve 1.25 26,5/26 kG
Awatar użytkownika
Marcin_L
Senior
Senior
Posty: 4859
Rejestracja: 26 lis 2010, 08:05
Lokalizacja: Poznań

Re: Tenis i emocje

Gram stale, takie fazy też miałem. Odniosę się do tego, co i mnie się zdarzało/zdarza. Temat jest szeroki jak rzeka, bardziej na pogaduszki na TFie!!!
keteim pisze: I niestety po jednym - dwóch słabych zagraniach potrafiłem całkowicie oddać mecz, grając z każdą piłką coraz gorzej.
Zastanów się, na czym się koncentrujesz. Najwyraźniej rozpatrujesz to, co było, a nie "tu i teraz". Analiza gry to jedno (chłodne myślenie o tym jak grać), ale rozpamiętywanie, jaka z ciebie d..a, ukierunkowane jest tylko na ukaranie ego, a to nikomu nie wychodzi na dobre. Wniosek: myśl tylko o piłce nadchodzącej, patrz tylko na nią, tylko do niej się ustawiaj, a w chwilach kryzysu najlepiej zagraj na 80% mocy, a za to z najwyższą starannością.
keteim pisze: No i świadomość, że być może zepsułem innym poziom gry. Przynajmniej ja tak to czuję. Doszło do tego, że poważnie rozważam zakończenie gry deblowej, by nie stresować się opiniami kolegów (nawet tymi nie wypowiedzianymi). Strasznie mi żal, ale chyba tak będzie lepiej dla moich kolegów.
Dlatego nie gram w żadne gry zespołowe ani w debla. Zastanów się, jaki masz charakter, czy umiesz wyeliminować to myślenie o innych. Jeżeli jesteś w stanie się wyluzować (w luźnych meczykach na mnie latem dobrze działał mały browarek :oops:), to nie ma co dramatyzować, ale jak problem jest permanentny, to olej debel.
keteim pisze: Do niedawna ofiarami mojej frustracji padały niestety rakiety (w ilości sztuk trzy - połamane) oraz naciągi (ilość bliżej nieznana - celowy demontaż na słupku od siatki - pękają bardzo dobrze). Na szczęście udało mi się powstrzymać dalsze akty destrukcyjne sprzętu.
Złamałem 1 rakietę i do tej pory mi wstyd. Mam jednak kolegę, który regularnie łamał. Ale pracował nad cierpliwością i teraz już się nie podpala. Podstawą była jednak regularna praca nad stroną fizyczną i techniką. Kiedy wyeliminował słabość rodzącą frustrację - czyli ustalił pewne zagranie z BH, nabrał spokoju w grze, nie boi się dłuższych wymian i nie wkurza się.

[To ten facet, z którym 4 lata temu przegrywałem, potem przez 3 lata zawsze wygrywałem, a teraz mam z nim problem - to ten, co w ostatnim meczu ligowym wytargował ode mnie podarowanie mu seta, w którym prowadziłem 5:0 (:oops:).]

Wróć do „Technika, taktyka, trening”