Po raz kolejny nasze starcie tenisowe odbyliśmy na krytej mączce. Pierwsze spotkanie uznaliśmy raczej jako dłuższą rozgrzewkę - bowiem niewiele czasu mieliśmy na rozegranie meczu z rożnych względów techniczno-organizacyjnych. Natomiast ostatnia rywalizacja przyniosła trochę emocji i zakończyła się pociesznym dla mnie wynikiem 6-4 i 6-2.
Jednakże, jak dla mnie wynik nie odzwierciedla rzeczywistego przebiegu gry. Bowiem wskazać należy, że było kilka momentów kiedy to Mariusz przejmował inicjatywę i mógł pochwalić się lepszym sprytem oraz techniką. W pierwszej części gry bliższy wygrania seta był Mariusz bowiem prowadził ze mną bodajże 4:1. Jednak, w dużej mierze tak dobry rezultat zawdzięczał moim kulawym serwem - w trakcie meczu postanowiłem uczyć się prawidłowego wyrzutu oraz trzymania rakiety (chwytem kontynentalnym) do pierwszego serwisu płaskiego, - bowiem jest to jedyna okazja kiedy mogę robić to w okresie zimowym i każdą nadarzającą się okazję chciałbym wykorzystać na poprawianie swojej techniki - Jednak wola zwycięstwa wzięła górę nad rozsądkiem i odkręciłem troszkę rączkę rakiety, tak aby znalazła się w najgorszym technicznie (najlepszym praktycznie – na tamtą chwilę) położeniu tzn. chwycie forhendowym. Dzięki tak drobnemu ale jak że niezdrowemu zabiegowi, znów powróciła skuteczność pierwszego serwu. Zły ale jednak skuteczny element gry pozwolił mi na doprowadzenie do remisu a następnie przełamania mojego rywala i wygrania całego seta. Całego sukcesu nie będę przypisywał jednak serwowi, bowiem z upływem czasu przyszło rozluźnienie, a z nim skuteczny forhend. Dzięki takiemu obrotowi sprawy rozpocząłem umiejętnie rozprowadzać Mariusza po różnych częściach kortu. Wskazać należy, że Mariusz jest całkiem zwinny, szybki oraz wytrzymały. Dropszotów lepiej nie zagrywać, bo do wszystkich dojdzie . Generalnie dużo lepiej gra przy siatce wolejem jak i półwolejem ode mnie. Jednak nad tym również pracuje, co coraz częściej zaczyna owocować wygranymi piłkami.
Drugi set raczej odbywał się pod moje dyktando to za sprawą serwisu jak i dobrym regularnym uderzeniom forhendowym ale i coraz częściej poprawnym bekhendem – jednak pozostawiającym jeszcze wiele do życzenia (poprawy). Praktycznie nieistniejący slajs – może parę piłek udało się ugrać z tego uderzenia - kolejny element do wyćwiczenia.
Myślę, że przy następnych naszych spotkaniach będziemy starali się niwelować pojawiające się w naszej grze błędy, aż w końcu dojdziemy do etapu czerpania całkowitej satysfakcji z uprawiania tak pięknej dyscypliny sportu jaką jest tenis ziemny.
Do zobaczenia na korcie już w niedzielę!