Awatar użytkownika
YOGItheBEAR
Senior
Senior
Posty: 3135
Rejestracja: 23 sie 2006, 17:04
Lokalizacja: Леминград

Re: Tenis a życie rodzinne

Rany... i ja mam w tym swój udział... :twisted: Naciąg podpasił?
Jeśli chcesz - znajdziesz sposób, jeśli nie chcesz - znajdziesz powód. (Autor nieznany)
Nie mów "inni tak robią", ale pomyśl, czy przystoi aby tak robili. (Demostenes)
Firmware version 3.8; Powered by Obrazek; NIEDŹWIEDŹ™ inside®
Awatar użytkownika
PitS
PATHFINDER
PATHFINDER
Posty: 13064
Rejestracja: 9 sie 2007, 22:21
Lokalizacja: Kielce/Opoczno
Kontakt: Strona WWW

Re: Tenis a życie rodzinne

YOGItheBEAR pisze:Rany... i ja mam w tym swój udział... :twisted: Naciąg podpasił?
I to jak! Tatusiowi też, jak młoda popuści na chwilę rakietę z ręki to tatuś przetestuje i w odpowiednim miejscu skrobnie reckę.
Każdy ma prawo do wolnej, nieskrepowanej wypowiedzi, a granice dobrego smaku - zakładamy, że - każdy potrafi sobie postawić sam. Spór jest naturalną esencją forum internetowego, a różnice poglądów jego paliwem. Ważne jest jednak, aby nadmiar paliwa nie zdusił dyskusji. - YtB
Awatar użytkownika
Gary
Baby do garów!
Baby do garów!
Posty: 9345
Rejestracja: 13 sie 2007, 14:36
Lokalizacja: Wieś przyklasztorna

Re: Tenis a życie rodzinne

Tak mnie coś naszło na odświeżenie tematu... W tenisa zacząłem grać jeszcze w podstawówce za sprawą rodziców, którzy zapisali mnie na treningi. Po skończeniu podstawówki przeprowadzka sprawiła, że straciłem kontakt ze swoim trenerem, a także (niestety) z kortem. Po 2 latach rodzice stwierdzili, że powinienem wziąć się za jakiś sport bardziej poważnie (grałem wtedy czasem w piłkę i co tydzień pływałem). Zaproponowali sekcję pływacką, ale ja odrzekłem, że wolałbym wrócić do tenisa. Rodzice sfinansowali mi treningi. Już po miesiącu czułem, że to jest ten sport, który chcę uprawiać. Po roku zacząłem się domagać zwiększenia ilości treningów w tygodniu, ale żeby osiągnąć cel, musiałem mieć odpowiednią średnią w szkole. To mi się udało i liczba treningów wzrosła do 2 tygodniowo. W tym czasie zacząłem też grać w turniejach dla młodzieży z klubu. Rodzice patrzyli na to przychylnie i nie robili problemów. A ja stawałem się coraz bardziej uzależniony.

Problemy zaczęły się w klasie maturalnej, gdy zapisałem się do Challengera, w którym co tydzień grałem mecz. Na więcej nie pozwalali rodzice twierdząc, że muszę się uczyć. I tak czasem zamiast iść na lekcje, z których nie zdawałem matury, grałem mecz w tenisa. :twisted: Prawdziwe problemy zaczęły się, gdy postanowiłem sprawdzić się na turniejach GPWA. Teraz co tydzień słyszę narzekanie mama, że rodzina nie może razem zjeść obiadu, bo ja jadę na turniej. Ale w wakacje, gdy razem gdzieś jedziemy, to mama chce, żebym ją uczył grać. Dodatkowo, w ramach odchudzania, mój młodszy brat (wersja druga, pogorszona :wink: ) został zapisany na treningi. Gra słabo, ale ważne, że się rusza. Mam nadzieję, że w końcu uzależni się tak, jak ja. :P Będę miał sparingpartnera. :P

A ja, żeby nie denerwować rodziców staram się ukrywać to, ile razy w tygodniu gram. Sparingi grywam w godzinach ich pracy (w okienkach na uczelni), ale z turniejami nic się nie da zrobić. Ma ktoś jakiś pomysł? :wink:
"The reason people use a crucifix against vampires is that vampires are allergic to bullshit." - Richard Pryor

"Nie jest dyshonorem przegrywać kiedy w grę wkłada się całe swoje serce." - Sir Matt Busby

"Pater postanowił zapytać swoją siostrzenicę o znaczenie wyrazu "real", który jemu samemu kojarzył się z przepłacanymi, narcystycznymi i metroseksualnymi piłkarzami ze stolicy Hiszpanii." - Krajewski, Czubaj, "Róże cmentarne"
Awatar użytkownika
PitS
PATHFINDER
PATHFINDER
Posty: 13064
Rejestracja: 9 sie 2007, 22:21
Lokalizacja: Kielce/Opoczno
Kontakt: Strona WWW

Re: Tenis a życie rodzinne

Przy każdym wyjściu na teniska w domu jest DEFCON 1* i trwa ze trzy kolejne dni :) To się już robi tak oklepane, że kiedyś zapomnę zabrać "walizki z kodami do rakiet". Zignorowanie takiej sytuacji działa najlepiej, natomiast czujnym trzeba zacząć być kiedy "wróg" stara sie być nadmiernie miły lub co gorsza po dwóch latach walki z tenisem i tenisistami postanowił się przyłączyć :)

DEFCON - od 5 do jednego 1 opisuje stan zagrożenia (i gotowości bojowej) konfliktem jądrowym (globalnym)
Każdy ma prawo do wolnej, nieskrepowanej wypowiedzi, a granice dobrego smaku - zakładamy, że - każdy potrafi sobie postawić sam. Spór jest naturalną esencją forum internetowego, a różnice poglądów jego paliwem. Ważne jest jednak, aby nadmiar paliwa nie zdusił dyskusji. - YtB
Awatar użytkownika
YOGItheBEAR
Senior
Senior
Posty: 3135
Rejestracja: 23 sie 2006, 17:04
Lokalizacja: Леминград

Re: Tenis a życie rodzinne

PitS pisze:..."wróg" stara się być nadmiernie miły lub co gorsza po dwóch latach walki z tenisem i tenisistami postanowił się przyłączyć :)
Czekaj, czekaj... gdzieś już o tym czytałem... taki wierszyk... dość długi... taki znany pismak go napisał... Muskiewicz? Markiewicz... nieważne... taki tytuł... a... "Konrad Wallenrod"... :twisted:

Niemen rozdziela Litwinów od wrogów:
Po jednej stronie błyszczą świątyń szczyty
I szumią lasy, pomieszkania bogów;
Po drugiej stronie, na pagórku wbity
Krzyż, godło Niemców, czoło kryje w niebie,
Groźne ku Litwie wyciąga ramiona,
Jak gdyby wszystkie ziemie Palemona
Chciał z góry objąć i garnąć pod siebie.
(...)
O Niemnie i wkrótce runą do twych brodów
Śmierć i pożogą niosące szeregi,
I twoje dotąd szanowane brzegi
Topór z zielonych ogołoci wianków,
Huk dział wystraszy słowiki z ogrodów.
Co przyrodzenia związał łańcuch złoty,
Wszystko rozerwie nienawiść narodów;
Wszystko rozerwie; - lecz serca kochanków
Złączą się znowu w pieśniach wajdeloty.

Konrad Wallenrod; A. Mickiewicz
Jeśli chcesz - znajdziesz sposób, jeśli nie chcesz - znajdziesz powód. (Autor nieznany)
Nie mów "inni tak robią", ale pomyśl, czy przystoi aby tak robili. (Demostenes)
Firmware version 3.8; Powered by Obrazek; NIEDŹWIEDŹ™ inside®
Awatar użytkownika
PitS
PATHFINDER
PATHFINDER
Posty: 13064
Rejestracja: 9 sie 2007, 22:21
Lokalizacja: Kielce/Opoczno
Kontakt: Strona WWW

Re: Tenis a życie rodzinne

Ty na pewno jesteś ekonomistą ? 8)
Każdy ma prawo do wolnej, nieskrepowanej wypowiedzi, a granice dobrego smaku - zakładamy, że - każdy potrafi sobie postawić sam. Spór jest naturalną esencją forum internetowego, a różnice poglądów jego paliwem. Ważne jest jednak, aby nadmiar paliwa nie zdusił dyskusji. - YtB
Awatar użytkownika
YOGItheBEAR
Senior
Senior
Posty: 3135
Rejestracja: 23 sie 2006, 17:04
Lokalizacja: Леминград

Re: Tenis a życie rodzinne

A co? Nieekonomicznie dużo piszę? Dawniej na tym właśnie polegała ekonomia. U Smith'a, Keynes'a, a nawet u Friedman'a - nie ma zbyt wielu całek... Bo nie o to tak naprawdę chodzi w ekonomii. Niestety teraz mamy próbę "uściślenia" czegoś, czego próbkę mamy w ostatnich dniach. A jak wzorem opisać ludzką histerię? Jako szóstą pochodną wścieklizny macicy? Ekonomia to nauka hunamistyczna, która dla dodania sobie piórek podpiera się wyszukaną matematyką. A pierwsza zasada statystyki jest taka, że mając odpowiednio dużo liczb można udowodnić dowolną tezę... ;)
Jeśli chcesz - znajdziesz sposób, jeśli nie chcesz - znajdziesz powód. (Autor nieznany)
Nie mów "inni tak robią", ale pomyśl, czy przystoi aby tak robili. (Demostenes)
Firmware version 3.8; Powered by Obrazek; NIEDŹWIEDŹ™ inside®
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Tenis a życie rodzinne

Ja tu czegoś nie rozumiem. Czytam Was i słucham żonatych kumpli na kortach, wszyscy (prawie) mają problem z tenisem w domu. Jednego mam tylko kumpla z normalną kobietą, zero "ale".
Z kim Wy się żenicie?! Ja nie jestem żonaty, fakt, ale moje kobiety nigdy nie miały nic do mojego tenisa. Jakby miały to byłyby zmienione a że to mądre bestie były to nie ryzykowały :)
Zasada - "najpierw rakieta potem kobieta" czy "Kobiety są i odchodzą, rakiety pozostają" obowiązywała.
Nawet obecna moja partnerka życiowa posunęła się ostatnio do tego, że mnie zjebutała za ... uwaga ... ODMOWĘ GRY...!!!
Tak, nie macie zaparowanych monitorów, za ODMOWĘ GRY. To ja musiałem się wykręcać że byliśmy umówieni i mi się nie chce, nie będę już jechał itd.
Byłem z Nią umówiony i zadzwonił kumpel to go spławiłem, w końcu jak się umawiam to nie robię sobie jaj. Przyjechałem do Niej i mówię, że właśnie na tenisa mnie ściągali to moje Słoneczko najpierw strzeliło karpia, a potem spytało to po co przyjechałem? Trzeba było zadzwonić, jechać pograć i wrócić po tenisie. Warunek był jeden, mam przyjechać do Niej potem ale jak jest okazja to grać.
Przecież nie tylko ja mam chyba mądrą kobietę? Może musicie do swoich jakoś przemówić, dotrzeć?
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
ppeter
Senior
Senior
Posty: 4949
Rejestracja: 18 gru 2006, 17:57
Lokalizacja: Rzeszów

Re: Tenis a życie rodzinne

Moja też wie, że człowiek musi, bo inaczej się udusi i też nie oponuje. ;)
Obrazek
Super G V1 Pro
NTRP - 4.0
Sam fakt istnienia prawa o ochronie uczuć religijnych jest najlepszym dowodem tego, że religie by nie przetrwały w warunkach prawdziwej wolności myśli i słowa.
"Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie?!".
Awatar użytkownika
Obiektyw
STRATEG
STRATEG
Posty: 6842
Rejestracja: 22 paź 2007, 15:10
Lokalizacja: Warszawa

Re: Tenis a życie rodzinne

Kolega opowiadał mi pewną anegdotę o jego kumplu, który w momencie zdarzenia miał już dobrze po trzydziestce i co i raz miał nową kobietę. Był oczywiście wielkim fanem tenisa.

Któregoś dnia mama zapytała go, po swoim kolejnym wywodzie na temat potrzeby ustatkowania się u boku jakiejś miłej i dobrej dziewczyny, czy traktuje swoją obecną partnerkę poważnie. Usłyszała:
- Mamo, przecież wiesz. W życiu poważnie, to ja traktuję tylko tenis.
Obrazek
Szacowane NTRP: 3.75 ... zrobiłem postęp
Załoga TenisNET
Awatar użytkownika
PitS
PATHFINDER
PATHFINDER
Posty: 13064
Rejestracja: 9 sie 2007, 22:21
Lokalizacja: Kielce/Opoczno
Kontakt: Strona WWW

Re: Tenis a życie rodzinne

Vivid pisze:Ja tu czegoś nie rozumiem. Czytam Was i słucham żonatych kumpli na kortach, wszyscy (prawie) mają problem z tenisem w domu. Jednego mam tylko kumpla z normalną kobietą, zero "ale".
Z kim Wy się żenicie?! Ja nie jestem żonaty, fakt, ale moje kobiety nigdy nie miały nic do mojego tenisa. Jakby miały to byłyby zmienione a że to mądre bestie były to nie ryzykowały :)
"Z socjologią, co? Na ty."
Ano widzisz jak się żeniłem to:
a) Nie grałem w tenisa!
b) Przeciw sportowi który uprawiałem nic nie miała. Dlaczego?
Po pierwsze dla tego że spędzałem na boisku i treningach tyle czasu (student ma tyle czasu :) ) że miałem już przesyt i uciekałem od kumpli do kobiety, a nie odwrotnie :)
Po drugie czego wówczas jeszcze nie wiedziałem, bystra ta kobieta wiedziała, że grał będę póki nie skończę studiów bo siedmiu potrzeba do tej zabawy i to po jednej stronie boiska tylko. Na dodatek facet nie pływa, nie jeździ na nartach - cały mój! W tym myśleniu są jednak pewne luki. Facet może nauczyć się pływać i jeździć na nartach, lub zakochać się w jakimś innym sporcie, który nie wymaga 14 osób. Tego jednak kobieta która tego nie lubi, nie potrafi założyć że facet lubi.

No bo jak nie chodzi o pieniądze, to jaki motyw ludzi pcha do działania i pociąga? Władza!

A teraz podam kobiecą logikę z którą typowy facet z przebiegiem musi się zderzyć!

Założenie: Facet Mnie kocha...
Teza nr 1: To Ja jestem dla niego całym światem i niczego więcej mu do szczęścia nie potrzeba.
Teza nr 2. Ja nie lubię tenisa, a on by Mi nieba przychylił, więc nie może lubić tego głupiego sportu dla pedałów w białych skarpetkach, patrz Teza nr 1.

On idzie na kort - wniosek? Teza 2 jest nieprawdziwa, to Teza 1 też jest nieprawdziwa więc założenie też jest do d###. :)
Każdy ma prawo do wolnej, nieskrepowanej wypowiedzi, a granice dobrego smaku - zakładamy, że - każdy potrafi sobie postawić sam. Spór jest naturalną esencją forum internetowego, a różnice poglądów jego paliwem. Ważne jest jednak, aby nadmiar paliwa nie zdusił dyskusji. - YtB
lolita
Nowy
Nowy
Posty: 1
Rejestracja: 2 wrz 2008, 16:02

Re: Tenis a życie rodzinne

To może ja się wypowiem jako kobieta. I od razu mówię, że nie zamierzam trzymać strony tych dziewczyn, które nie pozwalają Wam grać, bo to głupota. Każdy ma w życiu jakieś pasje (a jak ich nie ma to jest nudny :wink: ) i zwyczajnie nie wolno ich nikomu odbierać. Kobiety są często strasznie egoistyczne i uważają że facet powinien dla nich robić wszystko i ze wszystkiego rezygnować, bo przez to udowadnia jak bardzo je kocha. Tylko problem jest w tym, że na dłuższą metę tak się nie da żyć. Poza tym, jeżeli kobieta naprawdę kocha to powinna właśnie wspierać swojego mężczyznę we wszystkim co robi, a przede wszystkim w jego pasjach.
Ale z drugiej strony nie może być tak że tenis będzie Wam przysłaniał wszystko i nic ani nikt poza tym się nie liczy, bo żonaci stanął się rozwodnikami a kawalerzy nimi pozostaną :wink: . Bo raczej żadna dziewczyna nie zniesie tego, że facet woli spędzać cały wolny czas na korcie a nie z nią. Trzeba znaleźć złoty środek. I uwierzcie mi że to możliwe bo wiem z doświadczenia :)
Awatar użytkownika
PitS
PATHFINDER
PATHFINDER
Posty: 13064
Rejestracja: 9 sie 2007, 22:21
Lokalizacja: Kielce/Opoczno
Kontakt: Strona WWW

Re: Tenis a życie rodzinne

To co napisałaś dowodzi że tenis nie ma tu nic do rzeczy. Jest tylko rzeczownikiem. Sprawa rozbija się o tolerancję dla innego człowieka dla jego odmiennych zapatrywań i zamiłowań! To równie dobrze może być modelarstwo czy łowiectwo. :)
Każdy ma prawo do wolnej, nieskrepowanej wypowiedzi, a granice dobrego smaku - zakładamy, że - każdy potrafi sobie postawić sam. Spór jest naturalną esencją forum internetowego, a różnice poglądów jego paliwem. Ważne jest jednak, aby nadmiar paliwa nie zdusił dyskusji. - YtB
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Tenis a życie rodzinne

Właśnie o ten poziom tolerancji u kobiet i umiaru u siebie chodzi.
Nie ubliżając Kolegom z "problemami", to trzeba było mądrą kobietę za żonę brać jak ma starczyć na całe życie :)
Jak nie, to może być ładna i głupia, potem się wymieni ale tu też nie jest tak różowo bo to bywa kosztowne ...
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
PitS
PATHFINDER
PATHFINDER
Posty: 13064
Rejestracja: 9 sie 2007, 22:21
Lokalizacja: Kielce/Opoczno
Kontakt: Strona WWW

Re: Tenis a życie rodzinne

Ja to w konwencji żartu traktuję. Za stary już jestem żeby mnie to wzruszało, bodziec z którym stykasz się nagminnie przestaje działać.
Mam lęk wysokości, mam też babcię która ma stary wysoki dom i przy nim rynny które trzeba było wymienić. Żebym popatrzył w górę musiałem wypić 1 piwo, za to jak kończyłem jedną ścianę drugiego dnia, zapominałem jak to wysoko.
Tak też działa nieprzerwany brak akceptacji, oswoiłem się, nie działa na mnie.
Każdy ma prawo do wolnej, nieskrepowanej wypowiedzi, a granice dobrego smaku - zakładamy, że - każdy potrafi sobie postawić sam. Spór jest naturalną esencją forum internetowego, a różnice poglądów jego paliwem. Ważne jest jednak, aby nadmiar paliwa nie zdusił dyskusji. - YtB
Awatar użytkownika
YOGItheBEAR
Senior
Senior
Posty: 3135
Rejestracja: 23 sie 2006, 17:04
Lokalizacja: Леминград

Re: Tenis a życie rodzinne

Vivid. Prawda jest taka, że gramy, co mówi samo za siebie - tak naprawdę "wolno nam". Rzecz w tym, że facet zawsze potrzebuje tego rysu bohaterstwa dla swojego działania. Więc czasem musimy sobie ponarzekać jak ciężko było, ale... w końcu - co to dla nas.

Prawda jest taka, że w związku nie chodzi o "pozwalanie / nie pozwalanie" tylko o wspólne ustalanie priorytetów w partnerskiej relacji dwóch osób. Tak to jest. Czasem musimy z czegoś zrezygnować lub zgodzić się na niewygodę w imię wspólnego dobra wyższego. Jeśli bazujemy na egoiźmie i własnym chciejstwie - ze związku nie będzie nic trwałego. Dziś ja ustępuję, jutro Ty, ale pojutrze oboje jesteśmy dalej i daje nam to więcej radości i satysfakcji niż bylibyśmy oddzielnie. Oczywiście rodzi to pewne małe dyskomforty, które następnie urastają do rangi legend. Taka nasza męska natura. Nasze ego karmi się legendami. Cały więc schemat jest jak najbardziej prawidłowy i naturalny, a nie ma żadnego musu, żeby w tym trwać. Robi się to tylko i wyłącznie ze względu na to "dobro wyższe", które jest podstawą związku. To daje dwojgu ludzi siłę i wolę do tego, aby wytrwać jedno z wadami drugiego na małej powierzchni przez lata.

Nie jest sztuką kochać na odległość. Tak łatwo kocha się wyidealizowany cień człowieka. Zrodzone z mgły poranka i odbitego w topieli blasku księżyca marzenie o tym jak mogłoby być. Sztuką jest kochać na wyciągnięcie ręki - wszystkie tak widoczne z bliska wady drugiego człowieka, gdy znika otulająca wyobrażona miękkość widoczna z oddali i trzeba dopasowywać się do sterczących na każdym kroku kantów. To wzajemne ustępowanie sobie, to wspólne docieranie się naszych granitów, marmurów, iłów i lessów tworzy geologię miłości i związku, której ciśnienie z czasem sprawia, iż rodzą się diamenty.

Miłość to sztuka dawania siebie bez ograniczeń. Jak to opisał PitS - "ona" zakłada więc, że jeśli są ograniczenia lub co gorsza pojawiają się nowe to... no właśnie. Można w tym miejscu strzelić długi wykład o relacjach damsko-męskich - zainteresowanych odsyłam jednak do marsjańsko-wenusjańskiej klasyki. Z pewnością inną relacją jest wolny związek, a czym innym wspólne życie. To też oddzielna bajka o podziwianiu wzlotów i dzieleniu upadków. Rzecz w tym, że całe to nasze narzekanie pozostaje w istotnym kontraście do tego, że trwamy w naszych związkach. A przecież po czynach nas osądzicie i po owocach poznacie... Prawda?

P.S.: Żona PitS'a nie loguje się sama na to Forum, nieprawdaż? To dlaczego w tej chwili uśmiecha się z lekkim przekąsem i kiwa głową? Czyżby pozostający w stanie wojny przerwanego delikatnym zawieszeniem broni PitS pozwalał jej przez ramię przelecieć wzrokiem tych kilka akapitów? I dlaczego Ona to robi? Przecież to Forum o znienawidzonym przez nią tenisie... :twisted:
Serdecznie pozdrawiam.
Jeśli chcesz - znajdziesz sposób, jeśli nie chcesz - znajdziesz powód. (Autor nieznany)
Nie mów "inni tak robią", ale pomyśl, czy przystoi aby tak robili. (Demostenes)
Firmware version 3.8; Powered by Obrazek; NIEDŹWIEDŹ™ inside®
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Tenis a życie rodzinne

I tak trzeba do tego podchodzić PitS. Jak nie możesz pokonać, przyłącz się. W praktyce oznacza to tyle, że wychodząc na kort posyłasz małżonce słowa poparcia jaki to ten tenis jest głupi i beznadziejny ;)

Yogi,
Ty masz zbyt filozoficzne podejscie i komplikujesz sprawę. Widocznie poddałeś się już indoktrynacji Żony, trudno.
Ja mam bardziej egoistyczny, konsumpcyjny i samczy stosunek do życia.
To jest moje hobby i od niego wara. Chodziłem na kort, chodzę i będę chodził o ile mi zdrowie i finanse pozwolą. Jak moja druga połowa ma swoje hobby to ja też nie zamierzam go ograniczać. Mam świadomość pewnych kompromisów we wspólnym życiu ale kompromis nie oznacza rezygnacji.
Zasadę mam prostą - albo się dogadamy albo tego kwiatu pół światu, znajdzie się inna. Na razie nie mam z tym problemu a jak się zestarzeję to pewnie musiałbym to trochę zrewidować. Ale to mnie na razie nie dotyczy.
Nie uważam że muszę sobie komplikować coś co jest dość proste. A co do związków to po prostu też mam do nich szacunek i uważam że raz a dobrze. Tylko by tak było nie można startować do kościoła czy USC po 2 tygodniach. Wszystko.

P.S.: Z tego co wiem to faktycznie Żona PitS-a tu zagląda, tak prewencyjnie. Mnie już nie lubi i nie wiem czemu? :)
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
PitS
PATHFINDER
PATHFINDER
Posty: 13064
Rejestracja: 9 sie 2007, 22:21
Lokalizacja: Kielce/Opoczno
Kontakt: Strona WWW

Re: Tenis a życie rodzinne

Buduję konsekwentnie w domu mit tenisa, jako sportu dla ludzi kulturalnych, ciepłych, i inteligentnych. W końcu to przecież szachy z tą różnicą że figury są dwie, a nie 32 i ich nie przesuwasz, a przesuwasz się sam. :)
To takie budowanie akceptowalnego wizerunku, cokolwiek bardziej sprawiedliwego od prezentowanego przeze mnie powyżej :) Dlatego czasami używam tekstów z forum do poparcia tej tezy, wtedy ja filtruję podawaną informację. I takie posty jak poprzedni Yogiego bardzo w tym pomagają. Nie sądzę żeby potrzebowała sama zaglądać :) Internet ją nie wciągnął.
Ludzie wnoszą do związku różne modele rodziny jakimi przesiąknęli, czasami diametralnie różne. Można powiedzieć, z tego nic nie będzie, a można próbować budować własny. Raczej model Yogiego jest mi bliższy.
Każdy ma prawo do wolnej, nieskrepowanej wypowiedzi, a granice dobrego smaku - zakładamy, że - każdy potrafi sobie postawić sam. Spór jest naturalną esencją forum internetowego, a różnice poglądów jego paliwem. Ważne jest jednak, aby nadmiar paliwa nie zdusił dyskusji. - YtB
Awatar użytkownika
YOGItheBEAR
Senior
Senior
Posty: 3135
Rejestracja: 23 sie 2006, 17:04
Lokalizacja: Леминград

Re: Tenis a życie rodzinne

Chyba nie do końca zostałem zrozumiany. Czy ja gdziekolwiek napisałem, że związek wymaga rezygnacji? Nie. Napisałem o wspólnym ustalaniu priorytetów. Tak to już jest, że każdy człowiek ma potrzeby i że są one w zasadzie nieograniczone. To podstawowe założenie ekonomii. Najzabawniejsze jest to, że można mówić o czym takim jak "ekonomia miłości". Otóż człowiek cały czas z czegoś rezygnuje bo dysponuje ograniczonym zasobem czasu. Nie można mieć wszystkiego naraz. Nigdy. Dlatego trzeba ustalać priorytety.

W samodzielnym życiu jakoś nam to idzie. Ja chcę tego w tej chwili bardziej niż tamtego. Z czegoś rezygnuję na rzecz czegoś innego bo użyteczność* tego pierwszego jest niższa w danym momencie niż użyteczność tego drugiego. Rozważamy to w sobie i samodzielnie podejmujemy decyzję. Proste, naturalne, za błędy winimy samych siebie.

Nie mamy z tym także specjalnych problemów w relacjach społecznych od kiedy wynaleźliśmy pieniądz. Ot, każda ze stron wycenia swoją użyteczność i jeśli chęć posiadania u jednego jest więcej warta niż żal z powodu utraty u drugiego - dochodzi do wymierzonej w pieniądzu wymiany. Proste, łatwe, dla wielu przyjemne.

W związku dwojga ludzi robi nam się kłopot, bo musimy ocenić użyteczność "dla nas" oraz dokonać transakcji bez "wyceny w pieniądzu". Chcemy brać nie zabierając zbyt wiele, a jednocześnie dawać jak najwięcej bez narażania się na żal utraty. Najprościej zrezygnować z brania i oddawać wszystko. To jest ślepa miłość. Miłość szczenięca, niedojrzała, zauroczenie. Obiecująca niebo na wyciągnięcie ręki.
Lecz zawsze możesz zacząć spadać w dół,
A to już nie to samo...
Gdy mija pierwotna fascynacja, gdy opada pasja i pierwsze pożądanie zostaje poczucie, że daliśmy wszystko nie dostając niczego w zamian. Że nasze poświęcenie było jednostronne, że ciągłe dawanie wypaliło nas, staliśmy się puści i nie mamy już z czego dawać. Pojawia się obustronny żal do drugiej osoby, że nie dała nam tego czego pragnęliśmy mimo całego naszego poświęcenia. Związki rozpadają się lub trwają w zgorzknieniu karmiąc się wspomnieniem jak kiedyś było pięknie.

A przecież oboje chcieli, oboje dawali z siebie wszystko. Dojrzała miłość to sztuka dawania tego, czego druga strona potrzebuje bardziej niż my. Ale to wymaga rozmowy. Rozmowy, w której niestety dwie strony mówią różnymi językami. Znów można odesłać do klasyki Gray'a. Ja skupię się na tym, od czego zaczęła się nasza dyskusja. Kobiety swoje potrzeby komunikują językiem, który my odbieramy jako język narzekań.

Ona nie powie - potrzebuję, żebyś mnie przytulił i pokazał jaka jestem dla Ciebie ważna. Ona powie - znów wychodzisz na tego tenisa! Cały czas nie ma Cię w domu, a ja tu siedzę całymi dniami sama z całym tym bajzlem na głowie! Nienawidzę tego kretyńskiego przebijania i kompletnie nie rozumiem jak możesz tracić na to tyle czasu! (domyśl się dlaczego nie chcę, żebyś wychodził). On nie powie - Muszę wyjść na tenisa, powalczyć ze światem i swoimi słabościami, żeby poczuć się silnym i godnym Twojego uznania. Potrzebuję tego, żeby śmielej patrzyć na świat i czerpać z tego pewność siebie i wolę do walki o niebo, którego chcę Ci przychylić. On powie - Idę. (bo nie mogę słuchać Twojego gderania).

Nie daj Bóg on wda się w dyskusję, że nie "cały czas" nie ma go w domu! Przecież jej wcale nie o to chodziło! Ty mnie wcale nie rozumiesz! Jak to "wcale"? Nie znoszę tylko kiedy narzekasz! Daj już spokój, nie jestem psem na łańcuchu! Idę! - My mówimy językiem konkretów. Tu i teraz. Teraz wychodzę. Potem wrócę i będę z nią (o ile wytrzymam to gderanie). One mówią językiem emocji - zawsze Cię nie ma (nie ma Cię kiedy Cię potrzebuję), nigdy ze mną nie rozmawiasz (nie pogadałeś ze mną, gdy tego potrzebowałam)... I tak dalej i tak dalej.

Miłość dojrzała to słuchanie, i dawanie dokładnie tego, o co kochana osoba prosi, a co w danej chwili można jej dać. A gdy nie można dać, to prawo do odmowy w zamian rekompensatę, której użyteczność może stanowić dla drugiej strony akceptowalny ekwiwalent. Ale to wymaga rozmowy. Rozmowy, w której obie strony wyrażą swoje potrzeby w sposób wzajemnie zrozumiały. To umiejętność - a umiejętności trzeba się nauczyć, - umiejętność dawania tego, czego druga strona potrzebuje i proszenia o to, co jest nam potrzebne. Dojrzała miłość daje też prawo do odmowy czegoś, czego nie jesteśmy w stanie dać w zamian za stosowny ekwiwalent.
To sztuka, której trzeba się uczyć wciąż i na nowo, sztuka wymagająca ustępstw i kompromisów. Sztuka o sokratejskiej naturze, gdzie wiedząc więcej rozumiemy jak wiele nam jeszcze brakuje.

Aj... traktat mi wyszedł... Przepraszam, że przynudzam.

*Za użyteczność "dobra" ekonomia zwykła uważać subiektywną satysfakcję konsumenta z faktu jego posiadania lub konsumpcji. Warto zwrócić tu uwagę na jedną z fundamentalnych teorii ekonomii, mianowicie teorię malejącej krańcowej użyteczności, która wskazuje, iż użyteczność każdej kolejnej jednostki dobra jest niższa dla danego konsumenta niż użyteczność poprzedniej. Oznacza to, że w ekonomii zakładamy, że im więcej czegoś mamy tym kolejne otrzymywane porcje tego czegoś dają nam coraz mniej satysfakcji z faktu posiadania.
Jeśli chcesz - znajdziesz sposób, jeśli nie chcesz - znajdziesz powód. (Autor nieznany)
Nie mów "inni tak robią", ale pomyśl, czy przystoi aby tak robili. (Demostenes)
Firmware version 3.8; Powered by Obrazek; NIEDŹWIEDŹ™ inside®
Awatar użytkownika
yidam
Starszy Forumowicz
Starszy Forumowicz
Posty: 480
Rejestracja: 6 sie 2007, 17:09
Lokalizacja: Calgary, AB, Canada

Re: Tenis a życie rodzinne

Ja nie wiem w ogóle o jaki problem tutaj chodzi.

Rozwiązanie jest proste.
"Kochanie, idę na godzinkę tenisa, dzięki tej godzince będę żył o dwie godziny dłużej, a i na starość nie będziesz mi musiała basenu podawać, bo będę sprawny fizycznie".

Koniec bajki. Tak, tak, wiem, że nie z każdym jest tak łatwo.

Mnie do aktywności fizycznej motywuje żona. Rozumie, że czasem trzeba od siebie odpoczać. Poza tym jaka jest alternatywa? Siedzenie razem i oglądanie telewizji i zażeranie się słodyczami? Poza tym gdyby były jakieś "ale" to dostałaby raz na jakiś czas nową torebkę i jest spokój przynajmniej na miesiąc.
Wilson [K]Factor 6.1 Tour
"In government, the scum rises to the top." - Friederich Hayek

Wróć do „Różności tenisowe”