Napiszę więcej, prowadził nawet 6:2
. Ale żeby nie tracić sił przed ciekawie zapowiadającym się debelkiem, tudzież nie demoralizować swojego rywala, który miał zostać za kilka chwil partnerem - łaskawie pozwolił się ograć
.
Pomimo niezdecydowania organizatorów, którzy nie mogli się zdecydować czy gramy przy otwartym czy zamkniętym dachu, dzięki czemu co drugi gem był rozgrywany w innych warunkach, bardzo fajnie się grało. Tradycja została podtrzymana, przegrałem co miałem przegrać, na koniec nawet wygrałem co miałem przegrać
. Przy okazji przekonałem się, żeby nie wyskakiwać przed szereg i operować takim orężem, jaki jest nam przeznaczony.
Dzięki panowie za fajnie spędzony czas, jak zwykle zresztą . Na Was zawsze można liczyć
.
Polubiłem czerwone badziewie...