Zapyziałość, którego to określenia nieszczęśliwie użyłem, odnosić należy nie tyle do tenisa (pod tym względem jest OK), co do infrastruktury ogólnej: dostępu do autostrady (najbliższa pod Toruniem chyba), obwodnic, sklepów porządnych (mamy 1 centrum handlowe typu mall i jest to cel pielgrzymek, swoiste axis mundi* miasta, żenada
; teraz zaczyna się budowa drugiego, bo naród się ściska w niedziele w nieszczęsnej Alfie), jedno kino (multiplex, reszta upadła, drugie wegetuje w postaci jakiegoś rachitycznego DKF-u); koncerty muzyczne odwołują, bo... nie ma chętnych na bilety w przedsprzedaży (sam byłem na 2 takich, które się nie odbyły
). Na starym mieście zamiast lokali, knajpek czy kafejek rozpychają się kolejne siedziby banków, przez co ulice wymierają wieczorem (banki pracują do 17). Jest uniwersytet, i chyba tylko dzięki temu jakoś się miasto trzyma, na szczęście. Mami się nas, że mamy za to piękne lasy i jeziora. Korzystam, jak najbardziej, ale u licha nie samymi grzybkami i czystym powietrzem człowiek żyje. Jeżdżę po Polsce, i widzę po prostu, że po niewłaściwej stronie Wisły ulokowało się moje rodzinne miasto, ot co. Przykład: wracałem kiedyś pociągiem z Berlina, spóźniłem się na przesiadkę w Poznaniu 4 minuty, a przełożyło się to na ...9 godzin czekania w Tczewie, bo w nocy pociągi nie docierają do byłego zaboru pruskiego. Najbliżej mamy do Kaliningradu, ostatnio nawet bez wiz, tylko za 30 Euro jakieś vauchery się kupuje
.
Ale tak w gruncie rzeczy to prawie cała Polska jest w tym sensie zapyziała... Jesteśmy do przodu chyba tylko w liczbie pomników w przeliczeniu na 1000 mieszkańców
.
* dosł. oś świata, centrum kosmosu; idealne centrum kulturowe