Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Tenis i emocje

Takie luźne spostrzeżenie z wczorajszej gry ...

Tenis, jak zawsze powtarzam, to gra umysłów, gra emocji. Zaraz, czy emocji? Nie, raczej ich braku.
Każda myśl jaka przychodzi nam do głowy niezwiązana z grą to przecież jakieś emocje, złe, dobre, nie ważne, ważne jest to, że są to zawsze jakieś emocje. To odbiera nam koncentrację, głowa nam "ucieka".
Zatem można powiedzieć, że tenis polega na tym by maksymalnie odsunąć emocje, oczyścić umysł.

A wracając do wczorajszej gry. Miałem w 2-gim secie 5:3, 40-15, własne dobrze funkcjonujące podanie. Przeciwnik już pogodzony z przegraną. I co się stało, że nie domknąłem seta przed końcem czasu?
Zagrały emocje, ale nie moje. To ja popełniłem błąd grając na emocjach przeciwnika.
W czasie naszych gier, gramy ze sobą od lat, sporo jest zawsze tzw. trash talking-u (nabijania się z siebie, dogadywania). Wiadomo, gramy na luzie, wygłupiamy się, jesteśmy kumplami z dystansem do siebie, nikt się nie obraża.
Przy tym 40-15 posłałem jakąś zaczepkę w stronę przeciwnika. I akurat trafiłem w "punkt". On się nie poczuł urażony, ale gdzieś się spiął, zawziął i zaczął walczyć. Ja grałem swoje, ale on podniósł poziom swojej gry i dociągnął do tych 5-4. Obudziłem w nim lwa (raczej lwicę, bo lwy to lenie co przychodzą na gotowe ;)).

Czy zatem na korcie warto być bezemocjonalnym zombie? I tak i nie. ;)
Warto, gdy nie potrafimy odpowiednio grać emocjami. Jeżeli natomiast potrafimy to może to być świetna broń.

Można tu mnożyć warianty i przykłady, ale nie chce mi się, jak zwykle. rotfl
Skupmy się zatem na tej najbardziej typowej sytuacji - gramy super piłkę, wygrywamy i okrzyk, "pompa", mina wściekłego Huna ;), ewentualnie kolesia z zatwardzeniem na klopie. rotfl
Czy to dobre rozwiązanie? Nie o tym zatwardzeniu mówię :P, mówię o tym uzewnętrznianiu radości. :)
Jeżeli nas to mocno nakręca, jest nam to potrzebne to oczywiście warto. Ale jeżeli nie jest to nam aż tak potrzebne, możemy to zdusić w sobie, zachować kamienną twarz, to warto. Dzięki temu unikamy zagrożeń i/lub dajemy przeciwnikowi do myślenia.

Czyli mamy:
1. Unikanie zagrożenia
2. Dekoncentracja przeciwnika

Ad. 1.
Większość z nas ogląda filmy. Jakieś sensacje. I taka typowa scena, element scenariusza. Ten zły dopada dobrego, dobry już jest prawie pokonany i ... tu następuje kluczowy błąd, ten zły zamiast bez ceregieli dobić tego dobrego zaczyna się nad nim pastwić czy wygłasza jakąś górnolotną mowę. W tym czasie coś się dzieje, ten dobry odzyskuje siły i zły bohater dostaje ostatecznie łupnia.
No klasyka. :)

Tak samo jest z tenisem i sportem w ogóle. Masz szansę to się nie baw, dobij. Jak masz przeciwnika w narożniku to go wykończ a nie rań go, nie celebruj przewagi tylko ją wykorzystaj. Ranny i zagoniony w róg rywal jest bardzo niebezpieczny.
Jak to się ma do sfery mentalnej i emocji? Tak jak u mnie we wspomnianym wczorajszym meczu. Przeciwnik już był pogodzony z przegraną, ale ja coś powiedziałem, ruszyło go, zaskoczył, w ułamku sekundy stwierdził, że będzie gryzł kort a mi nie odpuści. I tak naładowany zaczął mnie gonić ...
Dlatego jak mamy już mecz niby wygrany to nie warto uzewnętrzniać emocji. Jakiś okrzyk, pompa i możemy obudzić lwa za siatką ...
Trzeba zachować spokój, niech przeciwnik sobie "spokojnie" przegra, pozwólmy mu na to. ;)
Warto o tym pamiętać. ;)

Ad. 2.
Gramy super wymianę, pięknie kończymy. Okrzyk, pompa. Czy to się opłaca? Lepiej zachować kamienną twarz i jeszcze posłać jakiś tekst wskazujący, że nic się nie stało, norma.
Na czym polega ten taktyczny myk? Na tym, że przeciwnik zwyczajnie spodziewa się jakiegoś okrzyku, pompy itd.
Czyli w jego mniemaniu po czymś takim nic się nie stało, jest tak jak miało być, nie ma powodów do myślenia, nie ma czegoś co go zaskakuje. To prosta ścieżka - to co zaskakuje wywołuje emocje, emocje wywołują utratę koncentracji, a utrata koncentracji to gorsza gra.
Przeciwnika warto zaskakiwać nie tylko zagraniami, ale i zachowaniem, dawać mu do myślenia, odbierać koncentrację.
Jak po dobrym zagraniu zachowamy się przewidywalnie to nie tylko zapewniamy przeciwnikowi spokój bo reakcja jest taka jakiej oczekiwał. Dodatkowo dajemy mu pewność siebie, on myśli, OK, gość za siatką zagrał świetnie i daje temu wyraz, czyli na nim to też zrobiło wrażenie, nie jest więc jakiś super. Co na mnie robi wrażenie na nim też, zatem wszystko gra, udało mu się i tyle, gramy dalej.
Natomiast jak powstrzymamy emocje, udamy, że nic się nie stało to gość za siatką ma problem. Rodzą się wątpliwości i pytania - z kim ja gram, co to za gość, jaki dobry może jest itd.
Kilka razy już pisałem, że miałem grać z facetem, który patrząc z boku grał fajny, dobry tenis. Wyszedłem na kort i liczyłem, że przegram. On zaczynał, posłał mi serwis sezonu, a ja poszedłem w ciemno i dostał taki kończący return, że mu szczęka opadła.
A ja wtedy pełny luz, nonszalancja i tekst w stylu - Niezły serwis. We mnie się aż gotowało, ale wiedziałem, że muszę to wykorzystać i za wszelką cenę zachować spokój. Gość po tym jednym zagraniu rozsypał się totalnie mentalnie. Dostał szybki łomot, praktycznie bez walki. Rozmawialiśmy potem o tym meczu, on to przemyślał i sam zauważył, że właśnie tym tekstem i swoim zachowaniem po tym jego serwisie i moim returnie kompletnie go rozłożyłem. W tej jednej chwili poczuł, że za siatką stoi jakiś tytan i porażka jest nieunikniona. I mimo, że potem graliśmy dalej i widział, że wcale na tytana nie trafił to nie mógł się pozbierać.
Adam Królak kiedyś mi opowiadał, że grał z kolegą, nie szło Mu. Pod koniec drugiego seta, przy zmianie stron, powiedział koledze, że dziś nie jest w stanie nic mu zrobić. I kolega się posypał, Królak wygrał mecz ...

Dlatego grając ja bardzo rzadko daję upust emocjom, koledzy o tym wiedzą. I nie wynika to wcale z tego, że mam rekreacyjny stosunek do tenisa, no może nie tylko z tego. ;) :P

I to na tyle przemyśleń niedzielnych ... rotfl
Ostatnio zmieniony 26 lut 2017, 19:01 przez Vivid, łącznie zmieniany 1 raz.
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
Roger
Weteran
Weteran
Posty: 1248
Rejestracja: 14 lut 2016, 18:41

Re: Tenis i emocje

Ale miałeś wenę twórczą w niedzielę nad ranem!
Jak opowiem jutro na deblu Markowi, że fakt, że uniemożliwił Ci domknięcie meczu doprowadził do Takiej erupcji pisarskiej, to będzie bardzo dumny... i może nie zostanie leszczem w rozbójniku deblowym...

Ale poruszony przez Ciebie temat jest bardzo ciekawy.
Odnośnie 1 punktu, to pamiętam taką sytuację gdzieś 2 lub 3 lata temu na turnieju w Zgierzu. Grałem z niejakim Jackiem B. Kompletnie mi nie szło, a przeciwnik grał bardzo dobrze. Niewiele ponad pół godziny i było 6:1, 5:0 dla niego. Byłem już pogodzony z porażką, nic mi nie szło, było strasznie gorąco i na dodatek odczuwałem skutki imprezy integracyjnej po pracy poprzedniego dnia. W głowie kołatało kończmy te męki, na rowerze nie odjadę itp.

Przed rozpoczęciem ostatniego gema Jacek wyciągnął komórkę i dzwoni do jakiegoś gościa, żeby już przyjeżdżał na umówiony wcześniej mecz na kortach Startu w Łodzi, bo on już kończy za góra 5 minut mecz turniejowy, w ogóle się nie zmęczył i od razu jak dojedzie może grać z nim. Dawno mnie tak nikt nie w....ł.

Powiedziałem sobie w duchu, że będę gryzł glebę, zagram najbardziej obrzydliwy tenis cały czas lobami na koniec kortu i zamęczę dziada na śmierć, ale nie zagra na tym Starcie! Tak się stało. Graliśmy od stanu 0:5 w drugim secie jeszcze ponad godzinę. Biegałem jak szalony do każdej piłki i szufla w górę na koniec kortu. Jacek się wściekał, ale nie mógł nijak z tego skończyć.
Wymiany ciągnęły się w nieskończoność. Doprowadziłem do tiebreka, który ostatecznie przegrałem 9:11.

Jacek był wycieńczony i ledwo powlókł się do samochodu. Oczywiście nie był już w stanie pojechać na ten Start i jeszcze się musiał tłumaczyć gościowi, z którym był umówiony, że go wystawił! A wystarczyło, gdyby przy stanie 5:0 w drugim secie nie wyciągnął komórki i za 5 minut byłoby po meczu... Inna sytuacja mentalna.

Kilka lat temu grałem w pierwszej rundzie Spartakiady Prawników z nieznanym mi wcześniej kolegą bodajże z Wrocławia. Na rozgrzewce odnosiłem wrażenie, że będzie strasznie ciężko cokolwiek ugrać. Gość wydawał się świetnie wyszkolony technicznie, wszystkie uderzenia grał płynnie, stylowo i na dużym luzie. Jak przyszło do gry na punkty dostał totalnego hebla. Psuł niemiłosiernie, strasznie się na siebie złościł i dość szybko zrobiło się 6:0, 5:0 dla mnie. Zrobiło mi się żal chłopaka. Wydawał się sympatycznym gościem.

Mecz oglądała spora grupka jego znajomych, z których część obśmiewała się z niego bezlitośnie. Miałem swój serwis i celowo palnąłem parę piłek metr za linię końcową. Chłopak tego nie docenił i totalnie się odblokował. Zaczął grać jak na rozgrzewce, mocno i celnie pod linię końcową, ganiał mnie strasznie. Ze stanu 1:5 zrobiło się 6:5 dla niego. Ostatecznie nadludzkim wysiłkiem doprowadziłem do tiebreaka, którego wygrałem.

Byłem zły na siebie i strasznie zmęczony. Dwie godziny później grałem mecz drugiej rundy z gościem absolutnie w moim zasięgu, ale niestety nie wytrzymałem fizycznie po trudach tamtego spotkania, które było ( do czasu) lekkie, łatwe i przyjemne....
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Tenis i emocje

Roger pisze:Mecz oglądała spora grupka jego znajomych, z których część obśmiewała się z niego bezlitośnie. Miałem swój serwis i celowo palnąłem parę piłek metr za linię końcową. Chłopak tego nie docenił i totalnie się odblokował. Zaczął grać jak na rozgrzewce, mocno i celnie pod linię końcową, ganiał mnie strasznie. Ze stanu 1:5 zrobiło się 6:5 dla niego. Ostatecznie nadludzkim wysiłkiem doprowadziłem do tiebreaka, którego wygrałem.

Byłem zły na siebie i strasznie zmęczony. Dwie godziny później grałem mecz drugiej rundy z gościem absolutnie w moim zasięgu, ale niestety nie wytrzymałem fizycznie po trudach tamtego spotkania, które było ( do czasu) lekkie, łatwe i przyjemne....
Myślę, że on mógł tego nie odebrać jako pozwolenie mu na wyjście z twarzą. Mógł to albo odebrać jako Twój kryzys i odzyskał pewność gry, albo mógł to odebrać jako lekceważenie i wstąpił w niego gniew. Nie miał nic do stracenia i zaczął na luzie trafiać. Prawie byś się sam na własne życzenie załatwił. :)
Jak już chce się komuś coś odpuścić to najlepiej gdzieś w połowie 2-giego seta, ale nie w końcówce meczu. A tak w ogóle to tak jak napisałem - lepiej nie odpuszczać jak faktycznie chce się wygrać.

Z takich sytuacji to też taka jaką opisywałem - miałem kumpla, z którym wiele razy graliśmy zaciekłe tie-breaki. I kiedyś mu powiedziałem na początku tie-breaka, żartem, że ma uważać bo w tie-breaku nie jest jak w secie, nie gra się każdego gema od 0-0 i każda piłka się tu liczy. Od tej pory Bogdan nie wygrał ze mną w tie-breakach więcej niż chyba 2 punkty. O_O
A z innymi grał i wygrywał bez problemu. Też o tym gadaliśmy. Mówił, że tak mu się to w psychikę wryło, że jak widzi mnie za siatką i ma grać tie-breaka to dostaje strasznego hebla. A przecież wcześniej grał dobrze bo w końcu skądś się to 6:6 wzięło żeby doszło do tie-breaka ...

Dawno temu będąc na urlopie nad morzem Rodzice namówili mnie na jakiś lokalny turniej. Byliśmy tam w sumie przejazdem (Kołobrzeg (???)). Tak na zasadzie - zapisz się, zagraj rundę żeby się poruszać, najwyżej dwie rundy i spadamy.
Pomyślałem, że może i fajny pomysł. Na korty przyszedłem z założeniem, że zagram jeden mecz. Jak przeciwnik będzie lepszy to mnie ogra i po problemie. A jak ja będę lepszy to się podłożę czy skreczuję pod koniec meczu żeby mógł grać dalej i żeby nie psuć mu zabawy. Okazało się, że tenisowo akurat tam była ekipa zdecydowanie poniżej mojego ówczesnego poziomu. Dziś też bym z nimi większego problemu nie miał. :P
Wszedłem na kort, Ojciec skoczył po sprzęt, gość zmierzył mnie wzrokiem (jakiś T-Shirt, szorty, Crocsy), uznał mnie za jakiegoś niedzielnego grajka i zaczął bezceremonialnie umawiać się z kolegą na kolejną rudę jeszcze spoglądając na mnie z lekką pogardą.
Uczciwie się do tego meczu przyłożyłem, nawet mnie Ojciec prosił w trakcie gry żebym gościa aż tak nie dewastował. :)
Skasowałem go 6:0 6:0 i schodząc z kortu rzuciłem do kolejnego przeciwnika coś w stylu - kolegę potraktowałem treningowo, z tobą zagram turniejowo! Mina gościa bezcenna rotfl
A przecież gdyby się gość nie zachował jak idiota ... to by mecz wygrał. ;)

Jak widać pewnie większość, może i wszyscy, z nas, jak się dobrze zastanowimy, znajdziemy w swojej przeszłości tenisowej takie przypadki gdzie swoim zachowaniem sami sprowadziliśmy na siebie kłopoty w wygranym teoretycznie już meczu. ;)
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
TomPL
Nestor
Nestor
Posty: 6729
Rejestracja: 5 paź 2012, 13:17
Lokalizacja: Warmia

Re: Tenis i emocje

Normalnie - wątek roku. :D :::gd:::
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Tenis i emocje

TomPL pisze:Normalnie - wątek roku. :D :::gd:::
Dlatego że nic o drwalach nie ma? :P

W temacie to można i coś z naszego podwórka. ;)

Zanim ruszyły TF-y to spory czas nie znaliśmy się i pisaliśmy tylko na forum. Trochę na kortach już spędziłem i trochę o tym sporcie wiem ;) Często dzieliłem się i dzielę swoimi uwagami, doświadczeniami, przemyśleniami i spostrzeżeniami. Stałem się relatywnie rozpoznawalnym członkiem naszej społeczności.
I potem miałem w sumie niezły ubaw (tak wewnętrznie, nie okazywałem tego :P) jak zaczęły się TF-y i widziałem jak wielu z Was wychodziło na mecz ze mną zdrowo niepewnych, spiętych, może nawet lekko wypłoszonych. ;)
A potem graliśmy i się okazywało, że Vivid jednak nie taki straszny jakby się może komuś wydawało. rotfl
Umysł ludzki jest wybiórczy, jakoś nikt nie zwracał uwagi na moje deklaracje, że ja gram rekreacyjnie, nie gram lig, turniejów, nie mam ogrania, nie jestem zatem jakimś super trudnym rywalem. Raczej było myślenie, że Vivid swoje wie, coś potrafi i można oberwać. Był respekt. ;)
Pierwszy mecz w ogóle na TF-ie grałem chyba z Akademikiem. Trener, grający po turniejach. Człowiek ograny i doświadczony.
Miałem straszny ubaw bo widziałem jak Leszek był strasznie spięty, jakby miał zaraz przewalić do zera bez wygrania choćby jednej piłki :P Jak wygrałem pierwszego gema, Jego serwis, to schodził do ławki i widziałem strach w Jego oczach, normalna panika.
A w efekcie o ile pamiętam to ja wygrałem w tym meczu tylko jednego czy dwa gemy :D , zaraz na początku.
Leszek szybko ochłonął i ocenił sytuację. Jego ogranie wzięło górę.

Sam też się przecież w chyba zeszłym roku "załatwiłem" na takim wybiórczym myśleniu. :)
Miałem pierwszą rundę wolną, Zlosliwy Gnom grał mecz i ja czekałem na jego zwycięzcę.
ZG wygrał swój mecz po zaciętym pojedynku.
Wyszedłem na mecz z ZG z nastawieniem, że samo się wygra ...
Przecież ma ciężki mecz (set angielski) w nogach, ja jestem na świeżo. Przecież nigdy z Nim meczu nie przegrałem.
I mimo, że mam doświadczenie i myślę to jakoś totalnie zignorowałem, że:
Przecież meczu nie przegrałem, ale sety już z Nim przegrywałem.
Przecież On jest może zmęczony, ale już rozegrany i wgrany w kort, a ja jestem zasiedziały i nie ograny z tym kortem (zgodziłem się grać na tym samym korcie, na którym ZG grał).
Przecież ja potrzebuję się rozgrzać, a na rozgrzewce olałem niestabilność forhendową.
Popełniłem wręcz szkolne błędy ... :twisted:
No i ZG to wykorzystał perfekcyjnie. Przegrałem ten mecz. Oczywiście jest to zasługa dobrej dyspozycji ZG i tego, że szybko wyłapał moją niepewność forhendową i to doskonale taktycznie "wyeksploatował". Niemniej nie zmienia to faktu, że i ja się do tego przyłożyłem. Trzeba się było ciut rozruszać po kilku godzinach czekania na mecz. Trzeba było nie zgadzać się na grę na tym korcie jaki ZG znał a ja nie. Trzeba było przyłożyć się do rozgrzewki i ustawić forhend zamiast to olać bo i tak się wygra ...
No i trzeba było mieć na uwadze, że mecz zawsze można przegrać, a tym bardziej wyłapać, że to nie mecz a set angielski i wcale nie jest mu bliżej do meczu niż do seta, a sety przecież przegrywałem z ZG.
Jak zatem widać pokpiłem sprawę nie wychodząc nawet na kort. :P
Ostatnio zmieniony 27 lut 2017, 05:26 przez Vivid, łącznie zmieniany 1 raz.
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
Gary
Baby do garów!
Baby do garów!
Posty: 9345
Rejestracja: 13 sie 2007, 14:36
Lokalizacja: Wieś przyklasztorna

Re: Tenis i emocje

Vivid pisze:A potem graliśmy i się okazywało, że Vivid jednak nie taki straszny jakby się może komuś wydawało.
Umysł ludzki jest wybiórczy, jakoś nikt nie zwracał uwagi na moje deklaracje, że ja gram rekreacyjnie, nie gram lig, turniejów, nie mam ogrania, nie jestem zatem jakimś super trudnym rywalem. Raczej było myślenie, że Vivid swoje wie, coś potrafi i można oberwać. Był respekt.
Ja trochę respektu miałem, ale też chciałem się odegrać za te wszystkie ostrzeżenia na forum i dlatego byłem skoncentrowany maksymalnie i grałem na jak najwyższy wynik. Tu też zagrały emocje, w moim przypadku zagrały pozytywnie.
"The reason people use a crucifix against vampires is that vampires are allergic to bullshit." - Richard Pryor

"Nie jest dyshonorem przegrywać kiedy w grę wkłada się całe swoje serce." - Sir Matt Busby

"Pater postanowił zapytać swoją siostrzenicę o znaczenie wyrazu "real", który jemu samemu kojarzył się z przepłacanymi, narcystycznymi i metroseksualnymi piłkarzami ze stolicy Hiszpanii." - Krajewski, Czubaj, "Róże cmentarne"
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Tenis i emocje

Gary, u Ciebie przede wszystkim wygrało ogranie i styl gry.
Jak z Tobą wygrać zostało opisane, przeze mnie ;) W skrócie każdy wie - nie ma innej opcji, trzeba się nabiegać. Masz kondycję i jesteś szybki, a do tego nieźle czytasz grę. To nie jest gra z kimś wolnym i ociężałym kogo ruszysz przyzwoicie w jeden róg i potem już w drugi to formalność. Trzeba dość dokładnie i całkiem dynamicznie zagrać te 2-3-4 piłki żeby kogoś takiego jak Ty ustawić sobie do odstrzału. A i ten odstrzał to też nie jakaś formalność.
Jak już też nie raz pisaliśmy na forum - u nas amatorów wydolność i kondycja jest jednym z kluczowych czynników decydujących o wygranej lub przegranej.
Można się śmiać, ale Twój styl gry to taki tenisowy taktyczno-techniczny "skunks" rotfl
Czyli w sumie wiadomo co trzeba zrobić, ale każdy się zastanawia czy wytrzyma fizycznie i psychicznie i czy w ogóle mu się chce? Już od samego myślenia o tym się ... odechciewa :P i wielu woli obejść bokiem ;)

Natomiast ciekawszym pojęciem z punktu widzenia tego wątku jest to tzw. ogranie.
Ludzie często nie do końca prawidłowo je nie tyle interpretują co rozumieją.
Wielu ludzi uważa, że ogranie = doświadczenie.
W pewnym zakresie tak, ale nie jest to całość. Prosty przykład - ktoś gra 10 lat, potem nie gra kilka lat i wraca.
Doświadczenie ma, trudno mu tego odmówić, ale skoro stawiamy znak równości to czy ma też ogranie? Nie ma ... :)
Ja bym bardziej postawił na ogranie = rutyna. To też nie jest takie idealne do końca, ale już bliższe prawdzie :P
To jest tak jakbyśmy skonfrontowali człowieka początkującego z gościem, który trenował i gra latami.
Jak trener zagra piłkę z kosza na rakietę to całkiem możliwe, że tę jedną piłkę żółtodziób przebije lepiej niż ten doświadczony gracz.
Natomiast polegnie jak będzie trzeba ocenić przebicie całego koszyka, o grze bezpośredniej między sobą nie wspominając.
Tu też poza techniką właśnie znaczenie ma rutyna. Rutyna jako pewna machinalność, ale i jako pewne przyzwyczajenie i brak nieprzewidywalności, brak zaskoczenia.
I tu znów wracamy do tych emocji, a raczej ich eliminacji.
Ktoś kto sporo gra nie ma problemów z wychodzeniem na różne korty i na różnych przeciwników. Regularnie to przerabia i jest zwyczajnie do tego przyzwyczajony. Nie ma dodatkowych bodźców za każdym razem.
Natomiast ktoś kto gra w jednym klubie, z reguły na tym samym korcie i z góra 2-3 kolegami ma spory problem jak ma wyjść na kort w innym klubie i zagrać kilka spotkań pod rząd z nowymi dla siebie ludźmi. Musi ogarnąć i obiekt i człowieka za siatką. To sporo, utrata na jakości koncentracji jest ewidentna.
Do tego dołóżmy, że jak mamy grać kolejne mecze to jest trudniej bo tej rutyn/ogrania nie złapiemy po jednym meczu, natomiast po każdym kolejnym meczu łapiemy dodatkowe zmęczenie ...
Jest to zmęczenie tak fizyczne jak i mentalne. Nie są one wobec siebie odrębne, one się agregują wzajemnie.
Dlatego w kolejnych spotkaniach jest nam jeszcze trudniej o koncentrację.
W takim przypadku już na starcie mamy zdecydowanie bardziej pod górkę.
I tu też taki typowy błąd jaki ludzie popełniają - wychodzą i starają się koncentrować na grze od samego początku.
To duży błąd. Nie ma szans by tę koncentrację utrzymać. Jeżeli chcemy wygrać to przede wszystkim trzeba rozpoznać przeciwnika.
Jak jakiś cykor to warto przycisnąć, postraszyć go na początku a potem odpuścić i dociągnąć grę. Ale jak gość nie z tych co pęka lub taki, o którym nie mamy wiedzy to lepiej nie cisnąć. Przyciśniemy, potem odpuścimy, on uzna, że my wymiękamy, dociśnie i po nas ...
W takim przypadku lepiej przyjąć taktykę jak w kolarstwie szosowym czy w biegach długodystansowych. Trzeba się wieźć na plecach rywala.
W przypadku tenisa chodzi o to by tylko utrzymywać się w wyniku, wkładać tylko tyle koncentracji by grać gem za gem.
Nie chodzi o to by przycisnąć na wejściu, wygrać swój gem, przeciwnika, kolejny swój, mieć 3-0 i ... koniec paliwa.
3-0 nie wygrywa seta, a tym bardziej meczu. Z 3-0 może się zaraz zrobić 3-6 0-6 ...
Lepiej grać gem za gem do 4-4 czy 5-5 i zachować zasoby na końcówki. Przyciskać tylko chwilowo i tylko wtedy gdy jest to z punktu widzenia wyniku najbardziej efektywne.
Wtedy można wygrać nie tylko mecz, ale i zachować zapasy na kolejny.
To jest dość typowa ludzka reakcja, jak wiedzą, że mają niedobory to bez sensu rzucają od razu wszystkie karty na stół zamiast szanować zasoby jakie są w deficycie, ale jednak są ... ;)
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
TomPL
Nestor
Nestor
Posty: 6729
Rejestracja: 5 paź 2012, 13:17
Lokalizacja: Warmia

Re: Tenis i emocje

Ileż tu wieloletnich przemyśleń, życiowych prawd i serdecznych ostrzeżeń... Brawo, brawo, brawo. :::gd::: Powiem więcej - Vivid na ministra gospodarki i finansów!
P.S. Jakby co, weźmiesz mnie na doradcę ds. zarządzania (piłkami na korcie)?
Awatar użytkownika
koza
Forumowicz
Forumowicz
Posty: 169
Rejestracja: 25 lut 2012, 13:45
Lokalizacja: Kraków

Re: Tenis i emocje

Vivid pisze:I tu też taki typowy błąd jaki ludzie popełniają - wychodzą i starają się koncentrować na grze od samego początku.
O tak, najgorzej jak od początku meczu piłka siedzi i się wygra tego pierwszego seta 6:0 czy 6:1. Wtedy się wydaje, że piłka będzie posłuszna cały mecz, a jak wraz ze zmęczeniem psychicznym i fizycznym, kontrola i siła zaczynają spadać, to zaczyna się frustracja i kombinatoryka. W takiej sytuacji nawet chwilowe uspokojenie gry niewiele daje, bo jak przeciwnik nagle zacznie dostawać ciut łatwiejsze piłki, to momentalnie może się wstrzelić i pozamiatać.

To działa nawet w dłuższej perspektywie. Często po dobrym meczu (zagranym powyżej mojego normalnego poziomu) mam kilka tygodni takiego tenisowego kaca. Gdzieś z tyłu głowy siedzi, że potrafię zagrać jak w tym jednym udanym meczu i podświadomie staram się grać z taką siłą i kontrolą jak wtedy. Efekt łatwy do przewidzenia.
Awatar użytkownika
Jacek iREM
Weteran
Weteran
Posty: 1875
Rejestracja: 20 sie 2013, 09:20
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt: Strona WWW

Re: Tenis i emocje

Podłączę się ze swoją zabawną historyjką.
Turniej lokalny. System - do 7 wygranych gemów. Na dzień dobry mam baja (czego najbardziej nie znoszę), po "odsiedzeniu swojego na ławie" wpadam na kumpla, którego regularnie ogrywam. Generalnie znamy się jak łyse konie, gościu gra baloniki na końcową, nigdy nie kończy, serwis "takise", ale dobiega do wszystkiego. Już na rozgrzewce podchodzi do mnie lokalny miszczunio (prawie zawsze wygrywa te turnieje) i stwierdza na głos: O, FAJNIE, W KOŃCU Z TOBĄ ZAGRAM!

Ucieszyłem się, bo też zawsze chciałem się z nim sprawdzić.
A tu nagle zaczyna dmuchać wiatr i moje ataki wydmuchuje w niewielkie ale auty, a miszczunio z ławki: NO POSPIESZ SIĘ Z NIM, BO JUŻ MI SIĘ CHCE GRAĆ! A kolega konsekwentnie, balonik pod końcową i heja...
Pewność poooszła, hebelek i popłynąłem na 4:5. Byłem tak zirytowany, że przesrałem następnego gema.
4:6 i przeciwnik schodzi zwycięsko. Miszczunio wściekły, bo sobie nie pogra ze mną...

Dojechałem zły na siebie do domu i nagle EUREKA!!!! Jaaaaaa, przecież graliśmy do SIEDMIU!!!! A nie do sześciu!!!
Ale wtedy to już sobie mogłem... Frajer podwójny. Nie dość że przegrałem, to jeszcze liczyć nie umiem...
Aktualnie: Rehabilitacja po artro drugiego kolana
NTRP chwilowo zero | BLOG | ZABAWKI | USO 2005 | TENISpo50.
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Tenis i emocje

TomPL pisze:Ileż tu wieloletnich przemyśleń, życiowych prawd i serdecznych ostrzeżeń... Brawo, brawo, brawo. :::gd::: Powiem więcej - Vivid na ministra gospodarki i finansów!
P.S. Jakby co, weźmiesz mnie na doradcę ds. zarządzania (piłkami na korcie)?
Chcesz być moim Misiewiczem? :P No jestem wzruszony ;), szczerze :)
Jacek iREM pisze:Dojechałem zły na siebie do domu i nagle EUREKA!!!! Jaaaaaa, przecież graliśmy do SIEDMIU!!!! A nie do sześciu!!! Ale wtedy to już sobie mogłem... Frajer podwójny. Nie dość że przegrałem, to jeszcze liczyć nie umiem...
Wiesz, miałeś fiksa na set klasyczny do 6-ciu. W ferworze walki można zapomnieć. Mnie akurat to nie zdziwiło.
Ale faktycznie można się potem zagotować ;)
Niemniej śmieszne jest w sumie to, że przecież wszyscy wiemy, że mecz sam się nie wygra, trzeba podchodzić z pokorą, ale i tak mimo tej świadomości nie raz wychodziliśmy, wychodzimy i wyjdziemy na kort jak po swoje :) Czasem dostaniemy po nosie, a czasem nam się przyfarci :P

Są różne sytuacje z jakimi się spotykamy na korcie jakie są stereotypowe i jakie nas nieźle bawią, ale i dają nam wiele wiedzy o rywalu ... ;)
Też kiedyś pisałem, że mecz zaczyna się zdecydowanie przed wyjściem na kort. Ale nawet jak ktoś chce polemizować (nie chce mi się szukać wątku gdzie wyjaśniałem o co chodzi) to już nie ma co się spierać, że zaczyna się na rozgrzewce ;)
Ja kompletnie nie boję się kogoś kto wychodzi na rozgrzewkę i wali "winnery" po rogach. Od razu wiem, że o tym sporcie to on za wiele nie wie. I nawet jak coś potrafi to i tak zaraz go zagotuję i będzie pozamiatany. Bardziej obawiam się tego kto gra spokojnie, przebija przez środek, powoli z uderzenia na uderzenie przyspiesza, ale nigdy nie uderzy na 100%. Dla mnie taki gość ma pojęcie o tej grze i wiem, że jakimiś tanimi trikami go nie załatwię.
Tak jak w życiu - jak ktoś strasznie się wydziera to nie ma się co przejmować, frustrat co nic poza tym nie zrobi. Ale jak ktoś jest spokojny, lekko nawet uśmiechnięty, oj, będą kłopoty ...
Czyli w mocy stara prawda ludowa - krowa co dużo muczy mało mleka daje ;)

Z takimi mistrzami rozgrzewek można sobie fajnie przygrać :P
Podpuścić go trochę, porobić zdziwione miny, udawać, że się startuje ale niby nie ogarnia.
Gość się strasznie napompuje. A potem wychodzi się do meczu i na wejściu ustawia do pionu.
Mina zbitego psa, ewentualnie jakiś totalny foch bo przecież on już pokazał a ja wypłoszony byłem więc co to ma być, że ja go teraz kasuję?! Rozsypka głowy całkowita. A czy to panika czy foch to nie ma znaczenia, gość i tak załatwiony :P
Raz grałem z takim, sorry, ale niezłym dupkiem :P. I tak go podpuściłem na rozgrzewce. Potem dostał zdrowy łomot.
Strasznie się sfoszył. Jak schodziłem po grze to coś miał jeszcze do "powiedzenia". Uśmiechnąłem się i powiedziałem mu żeby wziął to za lekcję - rozgrzewka to piaskownica dla chłopców, a mecz to plac zabaw dla dorosłych facetów ...
Ale chyba tego nie zrozumiał rotfl
Do czego jest rozgrzewka i co trzeba na niej robić kiedyś całkiem szerzej opisałem.
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
Gary
Baby do garów!
Baby do garów!
Posty: 9345
Rejestracja: 13 sie 2007, 14:36
Lokalizacja: Wieś przyklasztorna

Re: Tenis i emocje

Nienawidzę mistrzów rozgrzewek. Strasznie mnie wkurza jak ktoś gra mi winnery na rozgrzewce, skróty, loby i jakieś mega rotacje też są niemile widziane. Generalnie w takich sytuacjach się nie spinam, tylko olewam takie zagrania, nawet do nich nie biegnę, co najwyżej sam raz na jakiś czas strzelę na odwal się, najczęściej kilometrowy aut.
Vivid pisze:Gary, u Ciebie przede wszystkim wygrało ogranie i styl gry.
Jak z Tobą wygrać zostało opisane, przeze mnie W skrócie każdy wie - nie ma innej opcji, trzeba się nabiegać. Masz kondycję i jesteś szybki, a do tego nieźle czytasz grę. To nie jest gra z kimś wolnym i ociężałym kogo ruszysz przyzwoicie w jeden róg i potem już w drugi to formalność. Trzeba dość dokładnie i całkiem dynamicznie zagrać te 2-3-4 piłki żeby kogoś takiego jak Ty ustawić sobie do odstrzału. A i ten odstrzał to też nie jakaś formalność.
Jak już też nie raz pisaliśmy na forum - u nas amatorów wydolność i kondycja jest jednym z kluczowych czynników decydujących o wygranej lub przegranej.
Można się śmiać, ale Twój styl gry to taki tenisowy taktyczno-techniczny "skunks"
Czyli w sumie wiadomo co trzeba zrobić, ale każdy się zastanawia czy wytrzyma fizycznie i psychicznie i czy w ogóle mu się chce? Już od samego myślenia o tym się ... odechciewa i wielu woli obejść bokiem
To wszystko prawda, ale wciąż nie zmienia to faktu, że nie podszedłbym do meczu tak nastawiony jak podszedłem, gdyby nie to, o czym napisałem w poprzednim poście.
"The reason people use a crucifix against vampires is that vampires are allergic to bullshit." - Richard Pryor

"Nie jest dyshonorem przegrywać kiedy w grę wkłada się całe swoje serce." - Sir Matt Busby

"Pater postanowił zapytać swoją siostrzenicę o znaczenie wyrazu "real", który jemu samemu kojarzył się z przepłacanymi, narcystycznymi i metroseksualnymi piłkarzami ze stolicy Hiszpanii." - Krajewski, Czubaj, "Róże cmentarne"
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Tenis i emocje

Gary pisze:Nienawidzę mistrzów rozgrzewek. Strasznie mnie wkurza jak ktoś gra mi winnery na rozgrzewce, skróty, loby i jakieś mega rotacje też są niemile widziane. Generalnie w takich sytuacjach się nie spinam, tylko olewam takie zagrania, nawet do nich nie biegnę, co najwyżej sam raz na jakiś czas strzelę na odwal się, najczęściej kilometrowy aut.
Też tego nie lubię, ale jakoś z tym nie walczę. Nie ma sensu z gościem dyskutować. Wtedy faktycznie nawet sam staram się szybko zaproponować już grę. Szkoda czasu bo z tej rozgrzewki i tak nic nie ma.
U nas amatorów o tyle jest z tym problem, że nie rozgrzewamy się jak zawodowcy, na bocznym korcie. Dlatego poza tymi taktycznymi aspektami (badanie możliwości i dyspozycji dnia przeciwnika), o jakich pisałem w innym wątku, rozgrzewka jest nam zwyczajnie potrzebna do rozruszania się i ustawienia sobie uderzeń.
Gary pisze:To wszystko prawda, ale wciąż nie zmienia to faktu, że nie podszedłbym do meczu tak nastawiony jak podszedłem, gdyby nie to, o czym napisałem w poprzednim poście.
Ale ja też podszedłem do tego meczu z założeniem gry otwartego tenisa, czyli grania jak mi pasuje a nie tak jak powinienem.
To wcale nie była jakaś moja przekora tylko trzeźwa ocena sytuacji i racjonalne podejście.
Fizycznie bym się zdrowo zabiegał, chcąc jeszcze coś pograć potem to byłby słaby pomysł. Do tego raczej nie wytrzymałbym mentalnie takiego rzeźbienia punkt po punkcie. To nie kwestia nawet cierpliwości bo ja ją wbrew pozorom mam ;), ale bardziej potrzebnej koncentracji i ogrania, tego trzymania dyscypliny taktycznej. Takie granie z Tobą wtedy według założeń taktycznych byłoby zwyczajnie nawet nie tyle zbyt kosztowne fizycznie i psychicznie, co nawet nie do zrealizowania dla mnie. Przegrałem do zera jak pamiętamy, ale obaj pograliśmy i w sumie to było, przynajmniej dla mnie, najlepsze rozwiązania.
Podobnie miałem jak grałem na jakimś TF-ie z Obim. Ja już miałem coś w nogach a Radek nie. On grał już wtedy zdecydowanie szybciej od Ciebie, ale jednak nadal był to styl oparty bardziej na przerzucie a nie ataku i chęci kończenia piłek.
Ja ten mecz przegrałem, chyba do 2-óch gemów. Ale nie wynik jest tu istotny tylko spostrzeżenia. Te 2 gemy wygrałem tylko dlatego, że zacząłem grać jak On, tylko dokładniej i dynamiczniej. I tu spokojnie swoje osiągałem. Niestety znów brakłoby mi siły i chęci by tak grać cały czas. Resztę grałem ofensywnie a Radek dobrze się porusza i wracało, częściej się myliłem niż wygrywałem, czysta arytmetyka kortowa. ;)
Natomiast przez te 2 gemy chciałem sprawdzić czy Go dam radę "wyrzeźbić" i na ile On sobie będzie radził. Radził sobie bardzo dobrze, akurat ja wygrałem te gemy, ale to nie było jakieś wielce przekonujące.

Tu też można powiedzieć o takich "pistoletach" co wychodzą na mecz i też od razu walą. I niech sobie walą. Trzeba dać im to robić.
Zysk dwojaki. Fizyczny - bo w końcu się wystrzelają i zaczynają psuć. Psychiczny - bo jak na początku pofikają to im ego rośnie i jak potem zaczynają psuć a my dociskamy to najczęściej jest foch :P, który jeszcze bardziej pogarsza ich grę bo z reguły zamiast ochłonąć to starają się cisnąć jeszcze bardziej, spirala się nakręca. :D
Tenis to nie boks, jak ktoś chce iść na "aferę" na początku to niech to robi solo, nie ma sensu starać się mu dorównać. To woda na jego młyn. We wspomnianym boksie coś zrobić trzeba, bo można zostać znokautowanym i koniec. Natomiast w tenisie jest inna specyfika, tu i tak żeby wygrać trzeba zagrać na pełnym dystansie przynajmniej dwóch setów. Nikt wcześniej nie skończy.
O tym też ludzie często zapominają czy nie myślą i gdzieś odruchowo starają się przeciwstawiać na siłę atakowi gdy sami przecież jeszcze nie są rozgrzani. Wtedy sami też rwiemy uderzenia i grę a to nam potem potrafi cały mecz "procentować".
Gdzie jest powiedziane, że jak ktoś jest Szybki Bill to ja nie mogę być Wolna Conchita? rotfl
I to się nie ma co śmiać, to się z reguły opłaca. Śpiesz się powoli czy co nagle to po diable - jak mawiają. ;)
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
Jakuboto
Nestor
Nestor
Posty: 6820
Rejestracja: 22 cze 2013, 10:23
Lokalizacja: Warszawa

Re: Tenis i emocje

Emocje mogą też zaślepić podczas gry. Chodzi mi o sytuację gdy zawodnik ślepo gra wyuczone schematy i jest zbyt rozemocjonowany i skupiony na sobie (czasem też gada do siebie), żeby zmienić coś w swojej grze. Grałem z leworęcznym i serwował mi 90% piłek do backhandu. Z kortu też większość do backhandu. Tylko jak by się na chłodno bez emocji zastanowił, to wszystko wracało solidnymi długimi piłkami. Z forehandu było słabiej i jak by przestawił taktykę to pewnie by wygrał mecz. Żeby takie coś zrobić to trzeba bardzo chłodną głowę zachować.
Yonex Vcore 100
NTRP 3.14159265359
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Tenis i emocje

Jakuboto pisze:Emocje mogą też zaślepić podczas gry. Chodzi mi o sytuację gdy zawodnik ślepo gra wyuczone schematy i jest zbyt rozemocjonowany i skupiony na sobie (czasem też gada do siebie), żeby zmienić coś w swojej grze. Grałem z leworęcznym i serwował mi 90% piłek do backhandu. Z kortu też większość do backhandu. Tylko jak by się na chłodno bez emocji zastanowił, to wszystko wracało solidnymi długimi piłkami. Z forehandu było słabiej i jak by przestawił taktykę to pewnie by wygrał mecz. Żeby takie coś zrobić to trzeba bardzo chłodną głowę zachować.
Niekoniecznie to kwestia emocji czy chłodnej głowy. Ja też o tym kiedyś pisałem (a o czym to ja nie pisałem? ... :P).
Niestety, szczególnie u amatorów, ale i u młodych zawodników też (sic!), kort kończy się na ... siatce.
Oni w czasie gry kompletnie nie analizują tego co się dzieje na stronie przeciwnika. Widzą obraz ale jakby go nie "rejestrują".
Grają w uproszczeniu mówiąc na zasadzie reakcji na to co robi przeciwnik.
Potem są takie sytuacje, że oglądam jakiś mecz, przez chwilę gość zaczyna wykorzystywać słabości rywala, łapie punkty i nagle cholera wie czemu przestaje? O_O
A potem się śmieję w duchu bo mi po meczu opowiada, że miał "moment" i jakoś potem nie poszło.
A ja tak sobie myślę - Gdybyś myślał Łosiu to byś wiedział i widział. :P
A tak to przez przypadek zrobiłeś co trzeba, ale że tego nie rozumiałeś to i przestałeś.
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
hohvar
Senior
Senior
Posty: 4343
Rejestracja: 17 gru 2011, 13:46
Lokalizacja: Baseline

Re: Tenis i emocje

Jakuboto pisze:Emocje mogą też zaślepić podczas gry. Chodzi mi o sytuację gdy zawodnik ślepo gra wyuczone schematy i jest zbyt rozemocjonowany i skupiony na sobie (czasem też gada do siebie), żeby zmienić coś w swojej grze. Grałem z leworęcznym i serwował mi 90% piłek do backhandu. Z kortu też większość do backhandu. Tylko jak by się na chłodno bez emocji zastanowił, to wszystko wracało solidnymi długimi piłkami. Z forehandu było słabiej i jak by przestawił taktykę to pewnie by wygrał mecz. Żeby takie coś zrobić to trzeba bardzo chłodną głowę zachować.
Znam takiego jednego.... Ciągle do siebie gada, opieprza się, coś tam podpowiada, coachuje wręcz.... a taki niby spokojny poza kortem. :angel:
Chaos również jest częścią gry (Rafael Nadal)
Grasz dobrze, ale niewłaściwie (Piotr Woźniacki)
Awatar użytkownika
Jakuboto
Nestor
Nestor
Posty: 6820
Rejestracja: 22 cze 2013, 10:23
Lokalizacja: Warszawa

Re: Tenis i emocje

hohvar pisze:
Jakuboto pisze:Emocje mogą też zaślepić podczas gry. Chodzi mi o sytuację gdy zawodnik ślepo gra wyuczone schematy i jest zbyt rozemocjonowany i skupiony na sobie (czasem też gada do siebie), żeby zmienić coś w swojej grze. Grałem z leworęcznym i serwował mi 90% piłek do backhandu. Z kortu też większość do backhandu. Tylko jak by się na chłodno bez emocji zastanowił, to wszystko wracało solidnymi długimi piłkami. Z forehandu było słabiej i jak by przestawił taktykę to pewnie by wygrał mecz. Żeby takie coś zrobić to trzeba bardzo chłodną głowę zachować.
Znam takiego jednego.... Ciągle do siebie gada, opieprza się, coś tam podpowiada, coachuje wręcz.... a taki niby spokojny poza kortem. :angel:
Tylko jednego takiego znasz rotfl ?
Yonex Vcore 100
NTRP 3.14159265359
Awatar użytkownika
TomPL
Nestor
Nestor
Posty: 6729
Rejestracja: 5 paź 2012, 13:17
Lokalizacja: Warmia

Re: Tenis i emocje

Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe. ;)
Awatar użytkownika
Vivid
Dynamiczny Geriatryczny
Dynamiczny Geriatryczny
Posty: 28703
Rejestracja: 15 sie 2006, 06:47
Lokalizacja: Menelowo

Re: Tenis i emocje

Wielu graczy strofuje się na korcie, czasem w iście "sportowych" ;) słowach. :P
To wcale nie jest złe. Jest tylko jedno "ale". Odradzam robienie tego jak widzimy, że przeciwnik jest w dołku, czy niezbyt pewnie gra.
Wtedy może złapać pewność bo uzna, że wy się rozsypujecie.
Oczywiście nie dotyczy przeciwników jacy nas już dobrze znają, oni akurat wiedzą, że my lubimy pogadać. :)

To TomPL taki na korcie wygadany? ;)
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi :)
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać ;)
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja :P
Awatar użytkownika
hohvar
Senior
Senior
Posty: 4343
Rejestracja: 17 gru 2011, 13:46
Lokalizacja: Baseline

Re: Tenis i emocje

Vivid pisze: To TomPL taki na korcie wygadany? ;)
Elokwentny znaczy.... :]
Chaos również jest częścią gry (Rafael Nadal)
Grasz dobrze, ale niewłaściwie (Piotr Woźniacki)

Wróć do „Technika, taktyka, trening”