Wreszcie zwlokłem się z tapczanu i mogę coś skrobnąć. TF zaczął się od mocnego akcentu, gdy zobaczyłem na kogo trafiłem w pierwszej rundzie- Szuma
Zlał mnie ostatnio 6:0. Zaczęło się masakrycznie od 0:3 i nieliczni kibice opuścili nasz kort przewidując szybkie 6:0. Chciałem zdobyć gema, zawsze to kilka punktów, a chciałem podgonić Garego w punktacji więc każdy punkt na wagę złota. Jak zdobyłem pierwszego, to pomyślałem o następnym i tak do 4:4. Dziewiątego gema graliśmy chyba 20 min., okazał się przełomowym ponieważ po wygraniu go następny przy moim serwisie poszedł gładko 6:4. Miny forumowiczów gdy wynik poszedł w świat bezcenne
. Następni przeciwnicy o bardzo podobnym bezkompromisowym stylu z naciskiem na mocny FH, czyli ESP i Piter. Gdy trafiali byłem bezradny, ale gdy przetrzymywałem początek wymiany sytuacja się odwracała, wyniki były bliźniacze 6:1
. W półfinale trafiłem znowu na grającego silnym FH Bęckiego, Daroos zmęczył go wcześniej, bo powalczył ze stanu 1:5 na 3:5 i był bliski odrobienia kolejnego gema. W tym etapie turnieju każdy wyrównany gem odczuwa się w nogach. Było to widać w naszym meczu, który wygrałem 6:1, ale podziwiałem ambicje przeciwnika, który goniąc za piłkami kilka razy zdemolowałby balon
. Tajemnica mojego sukcesu było to, że prócz momentu gdy zjadłem dwie kiełbaski, nie siadałem tylko ciągle byłem w ruchu. To dzięki granym debelkom, dzięki chłopaki za przednią zabawę. W finale JCz zlał mnie do zera. Sukces dnia uczciliśmy z Vividem w McDonaldzie
.