rafbat pisze:Wielu trenerów starej daty obstaje przy tym, czego ich samych uczono XX lat temu i to miałem właśnie na myśli
Wprawdzie wielki offtop się tu zrobił ale dorzucę swoje 3 grosze jako osoba, która dopiero co zaczyna się uczyć a z różnych powodów w przeciągu trzech miesięcy ćwiczyłem z wieloma (7? 8?) różnymi trenerami - z niektórymi raz, z niektórymi wiele razy.
Po pierwsze: osoba dopiero co zaczynająca naukę nie jest w stanie skutecznie zweryfikować nauczyciela. Może gadać głupoty, nie mieć techniki lub mieć tak jak napisał rafbat techniki szkoleniowe z XX wieku - nie da rady tego zweryfikować, bo się nie ma żadnego punktu odniesienia. Mi się akurat tak przydarzyło, że pierwszy trener na jakiego trafiłem to akurat taki trochę dinozaur. Tak mnie nawykrzywiał, że nabawiłem się kontuzji a i za wiele funu z treningów nie miałem. Ale trenowałem bo myślałem, że to normalne tak na początku. Przełom nastąpił przypadkowo - złapał kontuzję i przyszedł ktoś inny - wtedy zrozumiałem, że nie dość że tam było drożej to tu jest lepiej
Zmierzając do brzegu - przerobiłem kilku trenerów, ale tak, żeby dłużej trenować to miałem w sumie 5. Pojedynczych treningów nie komentuję, bo to takie przygodne akcje - byłem na wyjeździe i doraźnie coś ogarnąłem. Według mnie to wygląda tak:
- trenowałem z 3 byłymi / aktualnymi zawodnikami (czy zawodniczkami). Osoby młode, max 23 lata. Na 99% bez kwitów instruktorskich ale trenuje / trenowało mi się z nimi bardzo dobrze - serio. Fajne podejście, jak dla mnie dużo widzą i co najlepsze ciekawe i nieszablonowe spojrzenie. Widać, że na bieżąco. Największe wrażenie na mnie wywarł chłopak ok 20 lat, aktualny zawodnik - bardzo dużo widział, skupiony na nauczaniu i naprawił mi wszystkie złe nawyki, które wyniosłem od pierwszego trenera
- trenuję z jednym licencjonowanym - na razie jeden trening ale też widzę, że klasa.
- z jednym trenowałem - chyba nie licencjonowany (na liście nie znalazłem), nie wiem czy były zawodnik czy nie ale gość starszy (w sensie >45) - tu było zdecydowanie najgorzej i uwaga - najdrożej(!). Cena nie ma znaczenia jak widać
)
Podsumowując: dla mnie nie ma znaczenia czy ktoś ma licencję czy nie, na początku i tak się nie da zweryfikować (chyba, że pójdzie się na trening z kimś, kto się zna). Technika też się dla mnie aż tak nie liczy - on ma przede wszystkim korygować i zauważać moje błędy i być wystarczająco dobry, aby zagrywać mi z kosza
. No i zupełnie inne treningi są z dziewuchami a inne z facetami - na moim poziomie zaawansowania bardzo fajne zróżnicowanie - kobitki bardziej technicznie i na inne rzeczy zwracają uwagę, facet bardziej tłucze i trzeba więcej siły użyć. Na razie zostawię sobie dwóch - faceta i kobitkę i będzie git
A żeby nie było totalnego offtopu to tenis jest dla mnie dwiema rzeczami: po pierwsze jest to rodzaj terapii - miałem ostatnio gorszy czas a tenis pozwala mi zmienić miejsce, na którym się skupiam i odgonić myśli, a dwa... jak wybiły trzy cyfry na wadze trzeba było coś z tym zrobić - padło między innymi na tenis i nie żałuję - jedyna wada, że jest cholernie drogi.